Przeskocz do treści

Gran Canaria styczeń 2017

I znowu ta Makaronezja, chciałoby się rzec. Po Tenerifie, Fuerteventurze i Lanzarote przyszła kolej na Gran Canarię. Trzon zespołu to przesympatyczne grono nauczycieli i pracowników obsługi wygaszanego obecnie Gimnazjum nr 20 im. Hanzy w Gdańsku wraz z przyjaciółmi. Wspaniałe Towarzystwo, wspaniała Rada, dobrzy Uczniowie, jedno z najlepszych gimnazjów w Trójmieście (patrz np. po wynikach egzaminów), de facto już nie istniejące – efekt „reformy” pani minister Zalewskiej, ps. „nic się nie stało”. A stało się proszę pani i to dużo. No, ale wróćmy do galerii, wszak to tylko „wstępniak” i tematyka „lżejsza”. Bajkowa hiszpańska Gran Canaria, wyspa pochodzenia wulkanicznego z takimi atrakcjami, jak: wydmy Dunas de Maspalomas (rezerwat, obszar Natura 2000), Roque Nublo (wolnostojąca skała o wysokości około 60m), osiedle jaskiniowe Artenara, ogród botaniczny założony przez szwedzkiego botanika Erica Sventeniusa (cudo !), miasteczko Teror (obiekt kultu maryjnego). Te i inne atrakcje, np. kilkadziesiąt ujęć z życia turysty, znajdziecie Państwo w załączonej galerii. Miłych wrażeń ! Ps. Mamy nadzieję, że pożary, jakie miały miejsce na wyspie niedawno, nie uszczupliły znacząco jej wspaniałych zasobów.

W załączeniu kolejne niszowe manuskryptowe opracowanie z 2011 roku. W roli głównej - ponurek Schneidera, naturowy chrząszcz z rodziny ponurkowatych; miejsce akcji - Puszcza Białowieska. Zainteresowanym (warto 🙂 ) życzę miłej lektury!

Na dzisiaj lektura opracowania manuskryptowego, efektu prac terenowych w zagospodarowanej części Puszczy Białowieskiej; w części tych prac miałem przyjemność uczestniczyć, a potem tę pracę co nieco współtworzyć. Adam był na tyle skromny, że wpisał się jako drugi współautor, jednak to On widnieć winien na pierwszym miejscu. Dzięki po latach Adamie za zaproszenie do współautorstwa !

Cucujus haematodes_Zielinski Bohdan

W związku z gruntowną modyfikacją strony, poczynioną wysiłkiem Kolegi Marcina http://www.sferyczna.pl/, za który to wydatek energetyczny serdecznie Koledze dziękuję , zaistniały warunki do intensywniejszego zamieszczania - niż do tej pory - także wybranych materiałów archiwalnych, artykułów, pism urzędowych, manuskryptów, fotografii, itp. Co niniejszym i w przyszłości czynił będę w miarę regularnie i mam nadzieję, ku Odwiedzających uciesze  🙂 A zaczynam od moich uwag do projektu zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Gminy Pruszcz Gdański sformułowanych i przekazanych w 2014 roku. Uwagi do zmian planu Rotmanka Miłej (choć krótkiej, acz treściwej - fajne dwa gatunki) lektury  życzę !

Muchówki fotografuję niejako "przy okazji". Kilka lat temu stały się dla mnie prawdziwym fotograficznym odkryciem - fantastycznie pozują, nie bywają aż tak płochliwe, przynajmniej nie zawsze, a na fotkach można wyłapać rozmaite, także anatomiczne szczegóły. Niektóre chętnie lgną do przepoconej skóry lub odzieży i są bardzo cierpliwe przed obiektywem. W załączonej galerii znajdą państwo portrety i sytuacje ekologiczne muchówek z: Puszczy Drawskiej, Gdańska, Iwięcińskiego Lasu k/Koszalina, Schodna k/Kościerzyny, Rotmanki k/Pruszcza Gdańskiego, okolic Ustki, Grudziądza-Węgrowa, Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz kanaryjskiej hiszpańskiej wyspy Lanzarotte (1 gatunek) i greckiej Krety (1 gatunek). Na zdjęciach prezentują się przedstawiciele takich m.in. rodzin: komarowate (Culicidae), bzygowate (Syrphidae), koziułkowate (Tipulidae), leniowate (Bibionidae), bujankowate (Bombyliidae), cuchnowate (Scathophagidae), ścierwicowate (Sarcophagidae), muchowate (Muscidae), rączycowate (Tachinidae), łowikowate (Asilidae), kobyliczkowate (Rhagionidae), wujkowate (Empididae), narzępikowate (Hippoboscidae), pozmrokowate (Trichoceridae), niżnicowate (Opomyzyidae), nasionnicowate (Tephritidae). Miłych wrażeń. Zapraszam także do galerii z 2012 roku.

 

Motto prolog:

"Jest dziwny czar wielkiej przyrody, gdy człowiek czaru nie zakłóca" Józef Piłsudski

Wielce społecznie uciążliwemu duetowi obecnie nam panującego ministra środowiska Jana Szyszko oraz dyrektora generalnego PGL Lasy Państwowe Konrada Tomaszewskiego, tudzież garstce ich dubeltowych popleczników i wielbicieli, garść przysłów, przypowieści, powiedzonek i porzekadeł leśnych oraz pochodnych, ku ewentualnemu pobudzeniu myślenia, lecz głównie ku rozwadze i przestrodze przypominam.

  1. Na naukę nigdy nie jest za późno.
  2. Łatwiej popsuć niż naprawić.
  3. Ma coś z rycerza – zakuty łeb.
  4. Daremnie na ślepego mrugają.
  5. Kto nie zna kary, nie ma miary.
  6. W boga wierz, dobrze mierz – legnie zwierz.
  7. Dziś jest leśniczym, a jutro niczym.
  8. Nawet najmniejsza kałuża odbija niebo.
  9. Łgarz i po suchym piasku popłynie.
  10. Łatwo być hojnym z cudzego.
  11. Jakie „szczęść boże” takie „bóg zapłać”.
  12. Bierz nogi za pas póki jeszcze czas.
  13. Bujać to las, ale nie nas.
  14. Apostoł ludzkości rzadko pości.
  15. A co po czyjej wielkości, jak nie ma w głowie mądrości.
  16. Nie ma lipy.
  17. Co głupiemu po koronkach skoro mówi, że to same dziury.
  18. Co jeden głupi zepsuje, tysiąc mądrych nie uratuje.
  19. Między ślepymi jednooki królem.
  20. Ludzka rzecz błądzić, diabelska w błędzie tkwić.
  21. Czego panowie nawarzą, tym się poddani poparzą.
  22. Coś nagotował to zjedz; co nawarzyłeś, to wypij.
  23. Bogu dzięki, że dzięki bogu, bo jakby tak nie daj boże, to niech bóg broni.
  24. Bogactw przybywa, cnoty ubywa.
  25. Dobry rozum po szkodzie, lepszy przed szkodą.
  26. Każdy myśliwy, krwi chciwy.
  27. Z jednego drzewa krzyż i szubienica.
  28. Jeden byka doi, drugi sito podstawia.
  29. Gdy szczęście zapuka, proś boga o rozum.
  30. Fortuna toczy się kołem; kto dziś górą, jutro dołem.
  31. Dwóch głupców nie tworzy mędrca.

Motto epilog:

"Im dalej w państwowy las, tym mniej drzew" Antoni Czechow

Bez pozdrowień dla tych panów.

Autorzy: Iwona Zielińska, Danuta Ciskowska, Sławomir Zieliński

W Bieszczadach bywamy od lat, od dwóch ostatnich dekad ubiegłego wieku włącznie, właściwie prawie ciągle, z incydentalnymi przerwami. Stacjonujemy zwykle w Wołosatem, w gościnnej Stacji Naukowej Bieszczadzkiego Parku Narodowego (BPN), choć dawniej bywało, że i np. w parkowej Stacji Edukacji Ekologicznej w Suchych Rzekach (obecnie remontowanej). Odwiedzamy te same szlaki czy miejsca, podziwiamy "na okrągło" te same krajobrazy, zbiorowiska oraz gatunki i nas to nie nuży. Kochamy Bieszczady po prostu. Stwierdzić, że znamy BPN i jego okolice jak własną kieszeń byłoby pewnie sporą przesadą i brakiem pokory. Jest jednak faktem, iż ogląd części zjawisk, procesów czy stanów przyrodniczych lub gospodarczych zachodzących na tym obszarze w skali dłuższego przedziału czasowego, posiedliśmy w całkiem przyzwoitym stopniu.

Od lat przyglądamy się "co normalne u przyrodników" sposobom prowadzenia gospodarki leśnej w obszarach około parkowych. Do takich należą m.in. tereny objęte obecnie szczególną formą ochrony jako Park Krajobrazowy Doliny Sanu, stanowiące jednocześnie część otuliny BPN, położone na północ od pasma Bukowego Berda oraz Krzemienia, Halicza, Rozsypańca i Wołowego, "wciśnięte" między obszary "właściwego" BPN i "wyspę" BPN z torfowiskami Tarnawy i urokliwymi terenami nieistniejących już wsi Sianki i Beniowa.

Przyglądamy się więc tej gospodarce leśnej (przemieszczając się drogą ze Stuposian przez Muczne do Tarnawy Niżnej), gospodarce nienormalnie zintensyfikowanej tutaj w tym roku. I dochodzimy do niezbyt oryginalnego wniosku, iż źle się dzieje, że nie udało się objąć onegdaj (zaawansowane koncepcje były) tego obszaru granicami parku narodowego. Stanowiłoby to z pewnością naturalną konsekwencję fizjograficznych i przyrodniczych uwarunkowań i potrzeb, ot choćby dużych ssaków. Źle się dzieje np. z punktu widzenia starych drzew, zwłaszcza buków, których olbrzymie ścięte i już po tzw. szacunku brakarskim kłody spotykamy na składnicach co kilkaset metrów przygotowane do wywozu lub już ładowane na ciągniki. Źle się dzieje z punktu widzenia wszystkich tych stworzeń, które pozostają w mniej lub bardziej obligatoryjnych związkach ekologicznych z takimi starymi drzewami, także wtedy, gdy te już zakończą witalny żywot i stają się (jednak nie tutaj) tzw. "żywym martwym drewnem" niezbędnym dla tysięcy gatunków powiązanych z tego typu mikrosiedliskiem. Wypada tu przypomnieć, że według ostatnich raportów zgrupowania gatunków powiązane ze starodrzewami i tzw. martwym drewnem, są najbardziej zagrożonymi przez antropopresję w skali Europy. Źle się dzieje z punktu widzenia gleb i organizmów glebowych - przemieszczając się drogą w kierunku Tarnawy Niżnej napotykamy co chwilę szlaki zrywkowe w rozcięciach stromych stoków o wystawie północnej; to praktycznie nowo uformowane, miejscami wyerodowane już do skały macierzystej gliniaste koryta "rzeczne", w których następują także w tej chwili (ostro pada): dynamiczny spływ, dynamiczna erozja wgłębna i gwałtowna erozja boczna podcinająca krawędzie rozcięć. U podnóży stoków, przy drodze, błotniste bajora - przejściowe miejsca składowania zerwanych kłód; widok trudny do opisania. Przypominają się zalecenia serwowane onegdaj studentom wydziałów leśnych (nie wiadomo, czy obecnie też) - ścinka drzew tylko zimą (głównie chodzi o ochronę gleb), zwłaszcza - z wiadomych względów - dotyczy terenów górskich! Czegoś tam wtedy jeden z nas nie zrozumiał? czegoś nie dosłyszał? czy się może priorytety gospodarki leśnej przez te ponad 30 lat zmieniły? A potem zdziwienie niejednego, że gdzieś niżej, na pogórzu, czy jeszcze dalej na północ powodzie ... I wskazywanie absurdalnych przyczyn w stylu "brak zbiorników retencyjnych". Tutaj i w podobne miejsca w górach zapraszamy; to tutaj i w podobnych miejscach, w tych stokowych "nowych korytach szlaków zrywkowych" i w braku martwego drewna spowalniającego gwałtowny spływ wód czas zacząć szukać przyczyn zagrożenia powodziowego poniżej.

"Coś za coś" - no tak, bo gdy chce się pieniążków na coraz to nowe zachcianki, gdy chce się dobrze żyć i zarabiać bez względu na wszystkich i wszystko, gdy w głowach marzenia o coraz to szerszych rządach i rzędach dusz, to drzewa ciąć trzeba. A i zwierzęta zabijać wypada. To takie pańskie i dowartościowujące pewnie. Mijamy w drodze powrotnej ekskluzywny budynek Centrum Promocji Leśnictwa w Mucznem. Kiedyś był to inny Ośrodek - miejsce spotkań, wypoczynku i rozrywek, w tym polowań, komunistycznych elit. Jakoś nie możemy pozbyć się, chociaż z natury łagodni jesteśmy, pejoratywnych przemyśleń oraz niekoniecznie wartych upubliczniania skojarzeń i porównań ... Tym bardziej, że uwagę naszą przykuwają stojące przed szacownym Centrum ciągniki załadowane uśmierconymi starymi bukami.

Autorzy zdjęć: I. S. Zielińscy

Od 1991 roku Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe (PGLLP) funkcjonuje jako jednostka pozabudżetowa. Korporacja ta, nie będąca przedsiębiorstwem w rozumieniu prawa, zarządza prawie 1/3 terytorium Polski (około 28% obszaru kraju). Prowadząc na tym obszarze działalność gospodarczą, w której mieści się zwłaszcza pozyskanie drewna, a także inne formy zarobkowania, jak np. wykonywanie tzw. gospodarki łowieckiej, pobiera z tego tytułu profity przynależne wszystkim obywatelom Polski. To nieprawidłowość, gdyż lasy są PAŃSTWOWE czyli nas wszystkich! Z tych to profitów korporacja odprowadza tylko niewielką część do kasy państwa bądź samorządów w formie podatku CIT czy też podatku leśnego. Lwia część zysku zasila pule pieniędzy przeznaczone na leśne inwestycje, zakupy samochodów, zakupy sprzętu do wycinki drzew, tworzenie nowych leśnych instytucji o zasięgu krajowym (np. Centrum Informacji Lasów Państwowych czy Centrum Koordynacji Projektów Środowiskowych) lub regionalnym (np. Centrum Promocji Leśnictwa w Mucznem), tzw. działania marketingowe i tzw. edukację leśną, których podstawowym zadaniem jest przekonywanie, jacy leśnicy są fajni i jedyni kompetentni, a także pulę wynagrodzeń pracowników tej branży. Pieniądze te nie trafiają do budżetu państwa, jak to było przed 1991 rokiem, a co nosiło wszelkie znamiona sprawiedliwości społecznej.
W obecnych uwarunkowaniach, już od wielu zresztą lat, takiej sprawiedliwości brak - wąskie grono pracowników PGLLP (około 25 tysięcy osób w skali kraju) uwłaszcza się coraz bardziej kosztem pozostałej części społeczeństwa. Roszczenia uzurpacyjne leśników (a i powiązanych z tym gronem myśliwych, wśród których wielu leśników) do lasu jako takiego narastają - czego sztandarowym przykładem czynione od lat działania na terenie Puszczy Białowieskiej, zwłaszcza zaś to, czego jesteśmy świadkami w bieżącym roku. Windowane są tzw. etaty rębności, wzrasta intensywność cięć, las staje się coraz bardziej PGLLP-leśny, zaś inne grupy społeczne (spacerowicze, rowerzyści, naukowcy, fotografowie, ochroniarze przyrody itd.) są postrzegane jako nieproszeni goście, nierzadko przedstawiani jako dewastatorzy lasu (vide - np. sytuacja rowerzystów w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym). Coraz bardziej butnie i arogancko zachowuje się grono myśliwych, współtworzone przez wielu pracowników leśnej korporacji.
Podane ostatnio wyliczenia średniej pensji netto w PGLLP porażają - statystyczny pracownik leśnej korporacji pobiera miesięcznie 7585 zł netto wynagrodzenia (https://oko.press/lasy-panstwowe-rozrzutny-monopolista-najwyzsze-zarobki-polsce-alarmujacy-raport-resortu-rozwoju). Pytania ? skoro tyle inkasuje "statystyczny leśny", to ile zarabia nadleśniczy (430 nadleśnictw w Polsce), ile dyrektor regionalnej dyrekcji lasów państwowych (17 w Polsce), jaką gażę miesięcznie inkasuje dyrektor generalny lasów państwowych (1 w Polsce), czy oby nie więcej niż niejeden minister? Porównań średnich zarobków w branży leśnej ze średnią krajową, a tym bardziej średnią pensją budżetówki, nie wypada czynić.
W imię czego taki stan ma trwać? Czy w imię niczym nieuzasadnionej pielęgnacji przybywających przywilejów stopniowo kształtującej się ekskluzywnej kasty? Kolejne rządy, albo nieskuteczne albo w ogóle nie zainteresowane stanu tego skorygowaniem, nie gwarantują powrotu do normalności. Wiele wskazuje na to, że jedyną nadzieją na to, aby tę patologiczną sytuację zmienić jest presja oddolna. Ta zmiana - o ile ma się udać, musi zacząć się od kwestii bazowej - powrotu PGLLP do sfery budżetowej. Powrót ten spowoduje, że zysk nie będzie powiązany z wielkością tzw. etatu cięć, co przełoży sie na ograniczenie, obserwowanej zwłaszcza w ostatnim czasie, dewastacji lasów w Polsce poprzez intensyfikację ich wycinania. Powrót PGLLP do budżetu sprowadzi pensje służb leśnych do akceptowalnego społecznie poziomu, a co bardziej światłym leśnikom pomoże w odczuwaniu uczestnictwa w czymś o wiele bardziej sprawiedliwym niż obecnie.
Apeluję o oddolne nagłaśnianie problemu w ramach akcji "Zaproś PGLLP z powrotem do państwowej budżetówki". Osobiście zapraszam jako nauczyciel, onegdaj wieloletni pracownik administracji ochrony przyrody i obecnie jako pracownik instytucji budżetowej (przedszkole). Zapraszajcie także. Urzędnicy, nauczyciele, ratownicy medyczni, pielęgniarki, inspektorzy, policjanci, strażacy, pracownicy obsługi szkół i przedszkoli, emeryci, renciści, pracownicy sektora organizacji pozarządowych, inni równie ważni i potrzebni. Niech leśnicy spróbują (niektórzy przypomną sobie), jak się żyje za minimalną lub nieco wyższą pensję krajową miesięcznie. Nie może być tak, że jedni na dobru wspólnym się bogacą, traktując je nieomal jak swoją własność, zaś inni nie są w stanie związać końca z końcem, co wynika z wielce niesprawiedliwego i niczym nieuzasadnionego trybu podziału zysku z użytkowania majątku wspólnego (tutaj - lasu i jego dóbr). Przedsiębiorcy rzeczywistych przedsiębiorstw, płacący uczciwie podatki, zaproście leśników także. Tkwienie PGLLP w wygodnym ekonomicznie modelu "niby przedsiębiorstwa" nosi wszelkie znamiona nieuczciwej względem wielu z Was konkurencji.
Piszcie i mówcie o tym, gdzie się da. Nie zgadzajcie sie na nasilone drenowanie zasobów polskich lasów, co przekłada się m.in. na spadek ich waloru przyrodniczego. Pamiętajcie, że nie leśnik jest gwarantem tzw. trwałości lasu. Trwałość lasu w naszej strefie klimatycznej zapewnia sobie las sam. Las jako taki będzie trwał bez pomocy pił, siekier, harvesterów, nasadzeń, grodzenia tych nasadzeń, oprysków chemicznych i innych niepotrzebnych i szkodliwych środowiskowo aspektów gospodarki leśnej. Nie wyrażajcie ponadto zgody na najszybszą znaną prywatyzację dobra narodowego jaką jest zabijanie przez myśliwych zwierząt z listy tzw. gatunków łownych. Udowodnijcie, że nie jest to temat obojętny szerszemu gronu myślącego społeczeństwa. Zaproście Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe z powrotem do państwowej budżetówki! Podaj dalej!
PS. Powyższy apel dedykuję wszystkim tym leśnikom, którzy pracowali jeszcze w "budżetówce". Wśród nich były także bliskie mi, a nie żyjące już Osoby mój dziadek Teodor Graś (powstaniec wielkopolski, leśniczy leśnictwa Rakówko k/Gniewa) oraz jego syn Henryk Graś (leśniczy leśnictwa Chojnowo k/Fromborka). Ci spośród jeszcze żyjących, którym nieobce jest myślenie i postępowanie w kategoriach sprawiedliwości społecznej wiedzą, że wtedy było może i zdecydowanie biedniej, ale z pewnością uczciwiej.

W dniu i miejscu jak w tytule materiału, w doborowym Towarzystwie około 200 osób, mieliśmy zaszczyt i przyjemność uczestniczyć w marszu wspierającym ideę zwiększenia ochrony (m.in. poprzez zmniejszenie wycinki) Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. To jeden z najstarszych parków tego typu w Polsce, cechujący się wieloma przyrodniczymi walorami, które większość czytających ten materiał doskonale zna. Tym smutniejszy jest fakt, że w ostatnich latach obszar tej szczególnej formy ochrony przyrody poddany został zwiększonej presji siekier, pilarek i znacznie bardziej wyspecjalizowanych i skomplikowanych maszyn do uśmiercania drzew. Jeszcze smutniejszym jest, że nie jest to jedyny tego typu przypadek w Polsce. A najsmutniejsze, że stało się to niestety w tym kraju ostatnio prawidłowością.

I w tym także kontekście dość sensownego znaczenia nabierają słowa obecnego głównodowodzącego Państwowym Gospodarstwem Leśnym Lasy Państwowe, niejakiego Konrada Tomaszewskiego, który na niedawnej "konferencji naukowej" w Toruniu stwierdził m.in. "my leśnicy nie damy się rozbroić". Ano na razie się nie dają, cobyś nie poszła/poszedł do lasu, warkot pilarki masz jak w banku, a i wybuchy z pukawek prawdziwych facetów się zdarzają. I módl się (choć tu nie wiem, czy ministra Szyszkę Jana o pozwolenie nie wypada spytać), żebyś nie trafiła/trafił w tym lesie na polowanie. Bo o ile Ciebie z kolei oni nie trafią, to zarzucą celowe złośliwe utrudnianie zabijania. O przepraszam, jakiego tam zabijania - regulowania populacji ..., znowu przepraszam (trudne dla myśliwych słowo !), właściwie regulowania obojętnie czego, bo tego trudnego słowa regulacja, w odniesieniu do obojętnie jakiego gatunku, tego to nawet zawodowi ekolodzy nie potrafią. Co ja plotę, nie ekolodzy, tylko zieloni naziści. A skoro tak stwierdził, też na owej "konferencji naukowej", ksiądz profesor z KUL-u (Tadeusz Guz), to chyba musi być prawda i wypada nazywać rzeczy (no bo już chyba nie byty) po imieniu. I tak całkiem niechcący sprowadziłem siebie i innych zielonych nazistów, na jeszcze właściwszy niż animalistyczny poziom, to jest do poziomu przedmiotowego. Tak naprawdę nie chciałem. Więc o wybaczenie wnoszę. Ale i tak ku temu nas pchają, więc ku temu zmierzamy. A co dalej? Jak mawiają starożytni Rosjanie: ... I to wcale nie znaczy, że jestem finansowany z wiadomego źródła i blokuję przekop Mierzei Wiślanej. Bo tak się składa, że ponad jakiekolwiek finansowe bonusy i gratyfikacje przedkładam umiłowanie przyrody i mądrych ludzi.

PS. Jak to dobrze, że nie doczekał tych dziwnych czasów nieodżałowanej pamięci Pan Profesor Roman Andrzejewski, jeden z moich wspaniałych Nauczycieli, też przez jakiś czas pracownik KUL-u. Wiedział już w latach 90. ubiegłego wieku i mówił, że będzie trudno, ale czy myślał, że aż tak?

Zapraszam do przejrzenia galerii i składam wyrazy uznania Organizatorom i Uczestnikom. Autorami zdjęć są: Iwonka Zielińska, Marcin S. Wilga, Mateusz Zieliński. Do następnego marszu.

Galeria dostępna: tutaj.