Dziękuję Panu Mariuszowi Brokos z Polskiego Radia Koszalin za pełną "profeskę".
Ja zaś muszę nauczyć się trzymać moją archaiczną komórkę w stałej odległości od ust , chociaż mój przyjaciel Brunon Wołosz stwierdził, że charakter miejscami "sinusoidalnego" odczytu i emisji mojego głosu może być efektem awarii mikrofonu komórkowego urządzenia.
Pomimo jw życzę miłego odsłuchania! I dzięki Paweł Średziński wiadomo za co , zaś koledze prof. Jarkowi Czochańskiemu za pozytywną recenzję 🙂
W nawiązaniu do tytułu - no nie są. Z wielu względów. Oczywiście przy założeniu, że Uczelni zależy na Przyrodzie.
Ale to bardziej światła strona zawarcia tego dziwacznego porozumienia przed ponad 7 laty musi o jego rozwiązaniu zdecydować. Jeśli nie ze względu na jw (w co nie chciałbym wierzyć), to choćby z uwagi na poszanowanie własnego wizerunku.
Załączam poniżej mój tematyczny dzisiejszy apel z FB.
To już ponad 7 lat oficjalnej legitymizacji przez Uniwersytet Gdański eksploatacji lasów Pomorza Wschodniego (Gdańskiego) przez PGL Lasy Państwowe/RDLP w Gdańsku. Jako świadomy obywatel Polski i były student Uniwersytetu Gdańskiego (Wydział Chemii) oczekuję od władz tej szacownej Uczelni jak najszybszego rozwiązania tego - w mojej ocenie - uwłaczającego prestiżowi UG i wyjątkowo szkodliwego społecznie i przyrodniczo porozumienia.
W imieniu Pomysłodawczyni wydarzenia Ewy Podolskiej zapraszam do wysłuchania audycji w radiu TOK FM dzisiaj tj. 2 XI 2024r. o godzinie 22.00. Tematem wiodącym będzie projektowany Kaszubski Park Narodowy. Gośćmi Ewy będą pomorscy przyrodnicy: Wiesław Fałtynowicz, Paweł Szutowicz, Michał Kochańczyk, Sławomir Zieliński. Będzie m.in. o: porostach, włochatkach, sóweczkach, strefach ochronnych, rezerwatach, torfowiskach, skójkach, anoploderach, o biegunie zimna, potencjale i wartości rekreacyjnej, o Ministerstwie Klimatu i Środowiska, leśnikach, myśliwych, o głuszcu, samorządach, o tradycji kaszubskiej i pewnie o tym, dlaczego wszelkie uogólnienia kuleją. Do usłyszenia!
Byłem przed laty gościem w gdyńskiej siedzibie Nadleśnictwa Gdańsk. Gospodarz tego przybytku zaprosił trójmiejskie społeczeństwo na konsultacje w sprawie nowego Planu Urządzania Lasu (PUL). W dużym uproszczeniu jest to taka kalkulacja: ile drewna można pozyskać w zarządzanym lesie w okresie dekady. Plan taki ustala gdyńskie Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej.
W państwie demokratycznym, jakim jest Polska, konsultacje publiczne odgrywają kluczową rolę w tworzeniu ważnych prospołecznych przepisów. Dzięki nim prawo lepiej odpowiada na potrzeby danego społeczeństwa. Konsultacje są m.in. nieodłącznym elementem prac nad projektami ustaw i aktów prawnych, dzięki czemu obywatele mogą wyrażać swoje opinie i zgłaszać uwagi.
Podstawą konsultacji publicznych jest pełen dostęp do informacji i przejrzystość całego procesu. Chodzi o to, by społeczeństwo mogło wyrazić swoją opinię na temat proponowanych zmian. Zdanie społeczeństwa, jego opinie i sugestie, mają istotne znaczenie, dlatego konsultacje odbywają się w sposób otwarty i dostępny dla wszystkich obywateli. Następstwem każdej uwagi ze strony społeczeństwa powinna być rzetelna odpowiedź decydentów i zarządców w postaci wdrożenia w życie proponowanych sugestii tudzież zmian.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się z wypowiedzi leśników-prelegentów, że według nich społeczne konsultacje to wyłącznie poinformowanie zgromadzonych o podjętych decyzjach dotyczących gospodarki leśnej. W szczególności chodziło o podniesienie etatu rębnego i pozyskanie dwukrotnie większej masy drzewnej (200 tys. m3 rocznie). Czyli PUL jest niezaskarżalny, traktowany jako wewnętrzne przepisy Lasów Państwowych. Smaczkiem spotkania była prelekcja przedstawiciela Instytutu Badawczego Leśnictwa z Sękocina, który ponoć „znalazł się tu przypadkowo” i wieszczył zagładę buka zwyczajnego w lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Stwierdził, że obszar Parku nie jest położony w zasięgu naturalnego występowania tego gatunku drzewa. Owe szokujące informacje wywołały protest wśród zgromadzonych gości, w szczególności przyrodników z tytułami naukowymi.
Wyszedłem na świeże powietrze przytłoczony butą i niekompetencją panów w zielonych mundurach. Nie padła żadna uwaga gospodarzy dotycząca zagadnień sozologicznych, a z ich wypowiedzi wynikało, że „chronione będzie samo drewno”. Już widzę oczami wyobraźni zanik kolejnych stanowisk gatunków szczególnej troski, także „moich grzybów” podlegających ochronie prawnej oraz umieszczonych na Czerwonej Liście Macromycetes.
I przypomniał mi się fragment książki Władimira Sołouchina pt. „Zielsko”. Otóż bohater tego dzieła literackiego postulował, aby jego żona i córki lepiej opiekowały się kwiatami. Otrzymał odpowiedź, że panie dobrze opiekują się nimi. Wówczas padło stwierdzenie, że „należy się nimi (kwiatami – przyp. MSW) zajmować nie w pośpiechu, nie wśród nawału pracy, lecz z miłością, trzeba je pieścić i ochraniać, mieć dobry nastrój kiedy się do nich podchodzi. Bo rzecz jest w tym, że… krótko mówiąc, to są żywe istoty”. Jak widać, leśnicy o tym nie wiedzą.
Chciałem przeprosić za mało kulturalny tytuł felietonu, który jest skondensowaną moją opinią na temat obecnej gospodarki leśnej w TPK.
Marcin Stanisław Wilga – Borsuk
P.S. Podzielam opinię Brunona Wołosza, że termin „las społeczny” nie oddaje w pełni jego sensu – to „masło maślane”. Obszary leśne zarządzane przez firmę Lasy Państwowe są własnością Skarbu Państwa oraz polskiego społeczeństwa – są więc społeczne. Bardziej podoba mi się nazwa jego autorstwa – „las różowy”.
tłumaczenie z łaciny: Strzeż mnie panie przed przyjaciółmi, z nieprzyjaciółmi sam dam sobie radę
Sławomir Zieliński
Pozwolę sobie tylko przypomnieć szanownym Czytelnikom, gdyż w przypadku tego materiału ma to spore znaczenie, że jestem doktorem nauk leśnych (specjalizacja entomologia leśna). Magisterium "inżynierium" uzyskałem w Szkole Głównej Gospodarstwa Leśnego Akademii Rolniczej w Warszawie pod czujnym okiem uwielbianego przeze mnie (i przez wszystkich studiujących) śp. prof. Jana Dominika. W ramach studiów dziennych zgłębiałem nauki leśne w niełatwych dla Polski latach 1980-85. Pracę doktorską obroniłem w Dniu Kobiet w 2000 roku w Akademii Rolniczej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Przyrodniczy), po 10 latach żmudnych prac terenowych i kameralnego opracowania wyników badań. Wypełniony po brzegi żerowiskami kózkowatych (Cerambycidae) z Lasów Mirachowskich duży górski plecak podróżujący pociągami z Gdańska do Krakowa i z powrotem to był wtedy mój "znak firmowy". On naprawdę ważył dużo. Ledwo go podnosiłem. I te niezapomniane godziny spędzone na uczelni z kochanym prof. Jerzym R. Starzykiem na oznaczaniu owadów, które pozostawiły w drewnie mniej lub bardziej charakterystyczne ślady swojej ontogenezy. To są takiej rangi wspomnienia, że są obecne ze mną każdego dnia i pozostaną już raczej na zawsze.
Głównym powodem zamieszczenia na Mikrobiotopie tego materiału jest moja narastająca irytacja. Ona to gwałtownie przyspieszyła po uczestnictwie w jednym ze spotkań organizowanych przez Lasy Państwowe. Spotkań, które mają służyć tworzeniu tzw. zespołów lokalnej współpracy. Co to za twory? Może stosowny cytat autorstwa kogoś z Nadleśnictwa Gdańsk:
Przybliżymy sposób, w jaki zarządzamy lasami trójmiejskimi i jakie są plany działań na najbliższe 10 lat. Porozmawiamy o tym, co jest dla Państwa najważniejsze w kontekście lasów w najbliższym otoczeniu, czyli na ile nasze plany możemy modyfikować w zakresie lokalnych potrzeb. Chcemy ustalić z Państwem, co możemy zrobić wspólnie. Każdy rejon ma swoje potrzeby, dlatego organizujemy spotkania 11 Zespołów Lokalnej Współpracy, odnoszących się do poszczególnych części terenu Nadleśnictwa Gdańsk. Jeżeli bliskie są Państwu lasy nie tylko w najbliższym otoczeniu, zapraszamy także na inne spotkania. Liczymy na Państwa obecność i współpracę! (źródło: trojmiasto.pl)
W kwestii ogólnej
Jakiś czas temu "postawiłem się pod merytoryczną ścianą". Stwierdziłem mianowicie, że nie będę uczestniczył w żadnej formule tzw. dialogu z Państwowym Gospodarstwem Leśnym Lasy Państwowe [PGL LP] dopóty, dopóki twór ten nie zreformuje się do jakiejkolwiek sprawiedliwej społecznie struktury (np. powrót do tzw. "budżetówki"). Podziękowałem nawet odmownie (niedawno) na zaproszenie do uczestnictwa w krajowym zespole z udziałem leśników z jw powodu. Pomimo zmiany władzy, zmiana w lasach państwowych nie nastąpiła. I ten fakt był głównym powodem mojej wycieczki na Niedźwiednik - chciałem "na własnej skórze" doświadczyć, jak narracja leśników obecnie wygląda. Wybrałem się (już wiem, że na ten moment jednorazowo) i nie żałuję - retrospekcja taka, jakbym cofnął się do lat 90. ubiegłego wieku. Ten wymiar "powrotu do przeszłości" nie jest przypadkowy Tamta odległa dekada naznaczona została szeregiem nowych (tj. butnych) postępowań i zachowań leśników z PGL LP po wprowadzeniu w życie uwłaszczającej tę grupę zawodową na majątku narodowym Ustawie z dnia 28 września 1991r. o lasach. Stan ten, mimo szumnych zapowiedzi bliskich memu sercu polityków obecnie rządzących w Polsce, trwa niestety do dnia dzisiejszego.
W kwestii szczegółowej
Napisałem i upubliczniam ten materiał dlatego, iż uważam, że narracja pracowników Nadleśnictwa Gdańsk [NG] i Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych [RDLP] w Gdańsku :
w wielu aspektach szkaluje i sprowadza do absurdu niekwestionowany dorobek nauk leśnych;
w wielu aspektach szerzy dezinformację, co jest szczególnie szkodliwe w przypadku przekazu dla osób niekoniecznie zorientowanych w niuansach zarządzania lasami państwowymi;
jest kpiną i policzkiem wymierzonym aktywistom ekologicznym, posiadającym nierzadko wiedzę większą i wszechstronniejszą niż część ponoć wykwalifikowanych pracowników LP;
jest kpiną i policzkiem wymierzonym osobom kierunkowo (leśnictwo i przyrodnicze nauki pokrewne) wykształconym, a nie funkcjonującym w ramach struktur PGL Lasy Państwowe;
pogłębia narastającą w społeczeństwie niechęć do zawodu leśnika.
Wpis z Facebooka
Poniżej znajdą Państwo materiał mojego autorstwa, wystawiony na Facebooku na moim profilu w dniu 23 X 2024r. tj. nazajutrz po spotkaniu w Szkole Podstawowej nr 38 w gdańskiej dzielnicy Niedźwiednik. Spotkanie dotyczyło leśnictwa Matemblewo. Ze strony PGL LP uczestniczyli: p. Marcin Naderza [RDLP w Gdańsku, naczelnik ds gospodarki leśnej], p. Sebastian Klisz [nadleśniczy NG], p. Michał Grabowski [inżynier nadzoru NG], p. Mariusz Opas [starszy specjalista NG, prelegent], p. Sławomir Skrzypek [leśniczy, leśnictwo Matemblewo]. Stronę społeczną reprezentowało 25-35 osób.
to będzie przydługi post dotyczący spraw istotnych... użyję punktowania, żeby go trochę "skrócić"...
1. uczestniczyłem wczoraj w czymś takim (patrz fotka do materiału); przyszło wiele zacnych, w tym zadających dobre pytania, i innych osób...
2. ...spotkanie odbyło się w SP nr 38 na gdańskim Niedźwiedniku... tak, to ta sama szkoła, gdzie w przeddzień wyborów parlamentarnych w zeszłym roku wystrzelano przy akceptacji UM w Gdańsku rodzinę dzików uwięzionych na boisku szkolnym, zamiast je po prostu wypuścić...
3. ...to nie był czas dla mnie stracony, choć początkowo sądziłem, że tak właśnie się stało; przede wszystkim spotkałem niepowtarzalnych Leśnych Aktywistów, a wśród nich Agnieszka Kukowska, Joanna Seredyńska, Paweł Szutowicz, Michał Kamelski, Maciej Jankowski, Mikołaj Lewandowski, Wojciech Tysler, Maciej Kaczorek ...
4. ...dane mi było - po długim czasie przerwy - wysłuchać prelekcji (prezentacja) i narracji pracowników RDLP w Gdańsku oraz Nadleśnictwa Gdańsk; tak się jakoś składa - a wynika to z apriorycznych zapisów prawnych w tym kraju - że byli to i moi pracownicy (jak i zdecydowanej większości z nas)...
5. ...pierwsza konkluzja jest taka, że gdyby to ode mnie zależało i gdyby LP były stricte moją firmą, to owi pracownicy znaleźli by dzisiejszego poranka na swych biurkach wypowiedzenia rozwiązania stosunku pracy...
6. ...za co? za przekaz dezinformacji, za istotne luki w podstawowej wiedzy przyrodniczej, mówiąc krótko - za niekompetencję
7. ...czy było aż tak źle? niestety tak...
8. ...gdyż jeśli wykształceni pracownicy "od lasu":- sprowadzają ochronę lasu do "gonitwy za tzw. szkodnikami"- systemowo widzą gdzieś w TPK drzewa 300-letnie, a może i starsze- uważają, że powyżej pewnego progu zasobności tzw. martwego drewna w lesie "różnorodność biologiczna" maleje- uważają, że harvestery czynią mniej spustoszenia w lesie niż traktory- nie dostrzegają, że siedlisko i jego składowe to też las (vide - przywołana sytuacja z okolic Sopotu)- nie umieją określić (w skali wieku) optimum owocowania głównego gatunku lasotwórczego w Trójmiejskim PK (buk)- przywołują średni wiek drzewostanu i jego "policzony" wzrost w skali lat jako bezwzględny czynnik waloryzujący TPK nie podając, że: po pierwsze - wiek ten nie przekroczy pewnej "linii krytycznej" powiązanej z wiekami rębności gatunków lasotwórczych, a po drugie nie wyjaśniając, iż w drzewostanach różnowiekowych taki wiek oblicza się, jak to ujął prof. J. Grochowski (Dendrometria, 1973, PWN, W-wa): "(...) nie jako zwykłą średnią arytmetyczną wieku drzew, a jako średnią ważoną, przy tym wagą może być miąższość drzew, powierzchnia przekroju na wysokości piersi, przyrost przeciętny miąższości lub też powierzchnia zajęta przez drzewa (...)"... [każda z tych metod istotnie oraz a priori ZAWYŻA rzeczywisty wiek składowej drzewostanowej w ekosystemie leśnym]
9. ...poczytują sobie za zasługę naprawę dróg leśnych, które wcześniej sami zniszczyli...
10. ...nie łączą jw ze zwiększeniem spływu powierzchniowego i wgłębnego, wzrostem zagrożenia powodziowego na terasie nadmorskiej oraz nie podają faktów, że część tych zniszczonych i "naprawionych" dróg to historyczne dukty leśne...(vide np. Góra Schwabego w Gd.-Oliwie)...
11. ...wywodzą, że rębnia przerębowa jest na terenie TPK "rewolucyjna", nie wiedząc (?), że o jej zastosowaniu w terenach niekoniecznie górskich (a np. na pogórzach i pojezierzach) nauczano już kilkadziesiąt lat temu ...
12. ...i nie odnoszą się do faktu, że ta rębnia ma szereg "wad przyrodniczych", a główną jest to, że ingeruje ona w sposób praktycznie ciągły w ekosystem leśny (ukierunkowane na pojedyncze drzewa czy niewielkie biogrupy pomiary, maszyny, degradacja gleb, hałas, itd.) ...
13. ...sugerują, że głównym zainteresowaniem leśników z LP jest hodowla lasu a nie pozyskanie drewna nie odnosząc się do oczywistego faktu, że to drugie jest skutkiem tej pierwszej....
14. ... .....(n-1), n..............
P.S. 1. LP-prelegentowi "gratuluję" specyficznego poczucia humoru w trakcie prezentacji i potem; mi osobiście pozostanie na zawsze już chyba w pamięci obrazowy przekaz "bzyknięcia" bodaj czterech drzew w ciągu około 3 sekund (cytuję: "bzyk bzyk bzyk bzyk") przez hipotetycznie przywołany harvester... zaiste zadziwiające kompetencje, i to po mojej Alma Mater
P.S. 2. Gdybym, pomimo programowej niechęci, miał jednak poratować prelegenta, rzekłbym tak: (siebie cytuję: "bzyg bzyg bzyg bzyg) - to mogłoby świadczyć by o tym, że ów pan orientuje się, iż istnieje rodzina muchówek pt. bzygowate (Syrphidae) - kilkaset gatunków w Polsce, wiele bardzo rzadkich, ... zaś szybkość podania dźwięków jw byłaby skądinąd uprawniona - to świetnie latające muchy...
Ostatki
Nic dodać, nic ująć... Może jeszcze tylko to, że LP-prelegent sprowadził do parteru walory parków miejskich i nie podjął rękawicy, którą zdecydowałem się (w odniesieniu do wybiórczych lecz ważnych dwóch wątków poruszonych przez p. Mariusza Opasa) rzucić. A przecież jakoś do sformułowania adwersarza (tutaj - mnie), że się serwuje NIEPRAWDĘ, wypadałoby się odnieść. Co prawda czas uciekał, ale po to znacząco skróciłem swoją wypowiedź, żeby doczekać się kontrreakcji. A tu tymczasem CISZA.
Konkluzja
Tak sobie pomyślałem, że podsumuję i załączę poniżej dwa postulaty w sposób nawiązujący do p. 13 z przytoczonego wpisu na FB. Z jego analizy wynika, że przywołani w tym tekście (czy wszyscy?) "ludzie lasu" nie czytają bądź nie rozumieją np. Art. 6 p. 1 Ustawy z 28 września 1991r. o lasach.
Skoro więc leśnicy (ich zdaniem) są po to, żeby hodować las, a nie pozyskiwać drewno, to:
niech hodują i nie wycinają;
niech się utrzymają z tej hodowli, przecież ponoć się "samofinansują" (na naszym wspólnym majątku znaczy).
To jest relacja fotograficzna ze "zwykłego" spaceru przyrodniczego w okolicach Pruszcza Gdańskiego, który miał miejsce w dniu 17 X 2024 r. Uczestnik wydarzenia - autor materiału zdjęciowego czyli ja. Miłych wrażeń.
Kilka dni temu na bazarze książki przy ul. Floriańskiej w Krakowie nabyłem za symboliczną, tym niemniej powiększoną z mojej inicjatywy kwotę, bestseller autorstwa ikony polskiej ochrony przyrody profesora Władysława Szafera pt. "Dziesięć tysięcy lat historii lasu w Tatrach" [Nauka dla Wszystkich, Polska Akademia Nauk oddział w Krakowie, PWN, 1966].
Pozycja ta powinna - moim zdaniem - stać się lekturą obowiązkową pracowników PGL Lasy Państwowe i instytucji powiązanych, np. Ministerstwa Środowiska. A może taką już jest, lecz ja o tym z mojej wiejskiej perspektywy nie wiem? Zakładam jednak, że nie jest. Bo gdyby była, to najprawdopodobniej nie musielibyśmy wysłuchiwać ciągle obecnych w przestrzeni informacyjnej żenujących wywodów z cyklu i pod zbiorczym tytułem "gdyby nie leśnik, las by nie istniał".
Nie obdarzonych retrospekcyjnym i prognostycznym trybem myślenia leśnych celebrytów oraz branżowych celeb-aplikantów zachęcam do lektury. Takowa, mam nadzieję, pobudzi też do introspekcji, która bardzo by się tzw. "braci leśnej i pokrewnej" przydała. Przede wszystkim jako przeciwwaga dla przymiotu chciwości, toczącej zakamarki jestestw istotnej części tego grona.
Na zachętę, choć bez specjalnych oczekiwań, załączam poniżej skany rozdziału pt. "Określenie zagadnienia i metod badawczych". Może jednak choćby po przeczytaniu tego wyimka broszury, niekoniecznie będzie tak, jak sformułował to J. A. Newerly: "Głupi nie zauważy, a mądry nic nie powie". Mam (nikłą) nadzieję, że głupi zauważy (i zmądrzeje), zaś mądry wesprze tego pierwszego w merytorycznej podróży do obiektywnej prawdy.
Pozdrawiam serdecznie moje kultowe Panie Profesorki: Małgorzatę Latałową i Ewę Symonides. Których to Pań życie naukowe powiązane jest z myślą oraz dokonaniami profesora Władysława Szafera jak mało kogo.
P.S. 1. kopiuj/wklej mojego wpisu nt. jw z FB:
"co za dysonans poznawczy.... a ja myślałem, że lasy w naszym kraju istnieją od 1924r. , gdy ówczesny prezydent Polski S. Wojciechowski podpisał stosowne rozporządzenie i "stworzył podwaliny" powstania przedsiębiorstwa pt. Polskie Lasy Państwowe..... (obecnie tzw. przedsiębiorstwo ??? PGL LP)......a tu się okazuje, że to raczej lądolód skandynawski i jego dynamika w czasie + inne całkiem fajne czynniki środowiskowe, kształtowały, w kilku zresztą odsłonach tzw. zlodowaceń + okresów cieplejszych między nimi (tj. tzw. interglacjałów), tryb istnienia ekosystemów leśnych w Środkowej Europie.....co za rozczarowanie.... będę musiał z tym żyć.... ps. zakupione w Krakowie, wczoraj... jestem cały dumny z sympatycznego Pana Sprzedawcy, zwłaszcza "
P.S. 2. od serca...
Miłego dnia dla odwiedzających Mikrobiotop. I kolejnych miłych dni.
Życzliwi donieśli, że Nadleśnictwo Gdańsk lubi Borsuka, czyli mnie. Może nawet więcej – darzy uczuciem swoistej miłości. Bo jak inaczej ocenić fakt przyrównywania mojej skromnej osoby do męskiego członka. Wyrażanie owego gorącego uczucia polegało na użyciu mocno ekspresyjnej formy, czyli synonimu zaczynającego się na „ce-ha” i pisanego poprawnie przez „u otwarte”; termin ten można odnaleźć w słowniku wulgaryzmów języka polskiego. Osoby władające takim słownictwem należą do tzw. elity korporacji Lasy Państwowe. Ten i podobne „urokliwe terminy” nie były mi obce, kiedy odbywałem ongiś szkolenie w jednostce wojskowej w Wałczu. Tamtejsi wojskowi „językowi władcy” często nawiązywali do staropolszczyzny, stosując przy każdej okazji ów powyższy termin oraz pojęcie oznaczające swojską kurę tudzież po łacinie coś krzywego (hm, kura a obronność kraju…). Jakże piękne są wspomnienia!
Poeta ogłosił, że jako ludzie powinniśmy różnić się pięknie. Tylko w relacjach moich, borsuczych, z panami w zielonych mundurach uleciało owo piękno, a pozostała różnica. I to przepastna. Moi „zieloni przyjaciele” mają z eksploatacji lasu korzyści finansowe. Ja wręcz przeciwnie, np. wydając album o przyrodzie lasu ponoszę pełne koszty edycji (patrz Ps).
Kocham drzewa, a OWI miłośnicy lasu… drewno. Podziwiam starodrzew, a ONI go eliminują. Ja próbuję zrozumieć, jak funkcjonuje lokalna Natura poprzez np. szukanie gatunków, w tym tzw. szczególnej troski: objętych ochroną prawną, umieszczonych na Czerwonych Listach Roślin i Grzybów oraz Zwierząt. Moi „ulubieńcy” spod znaku LP brutalnie niszczą ten świat. Kiedyś próbowałem spotkać się z panami leśnikami i zaznajomić ich z prowadzonymi przeze mnie badaniami grzybów makroskopijnych w Lasach Oliwskich, ale usłyszałem od życzliwych, że mój pomysł został skwitowany przez ówczesnego szefa nadleśnictwa słowami: „Wilga robi mi koło pióra”.
Jestem trochę zazdrosny, bo „leśni językowi władcy” czują miętę także do mojego przyjaciela Brunona. Z kolei jego osobę skojarzono ze swoiście i niekoniecznie elegancko określaną czynnością seksualną (termin też widnieje w słowniku wulgaryzmów). Dowodem tego równie gorącego uczucia może być fakt postawienia go niedawno przed sądem. Powód był prozaiczny: cytowanie niezbyt pochlebnych opinii o Lasach Państwowych, zawartych w ogólnie dostępnych publikatorach. Zarzuty wobec obwinionego zostały wycofane, co jednoznacznie świadczy o ich bezsensowności. Kosztów procesowych nie ponieśli leśnicy, lecz Skarb Państwa. CZYLI MY WSZYSCY. O zgrozo – Brunon, jako osobnik posiadający obywatelstwo polskie, też ! Smaczku dodaje fakt, że sam proces był prowadzony w sposób utajniony i mało profesjonalny, wyraźnie sprzyjający stronie oskarżającej Brunona. Przekonałem się o tym jako świadek, któremu, nie mając dowodów, sugerowano m. in. mówienie nieprawdy (widocznie obrażanie świadka przez Wysoki Sąd oraz mecenasa P. z przeciwnej strony należy do dopuszczalnych procedur sądowych).
Ostatnio gruchnęła wieść, że zmniejszono planowaną wycinkę drzew w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym (TPK) o 30 procent. No cóż, powinniśmy chwalić leśnych decydentów za pomysł. Tak jak chwalimy bandytę, że wybił nam tylko jedno oko. Mógł przecież pozbawić nas obu.
A jak kocha leśników społeczeństwo? Tylko 8,72 procenta kocha, wręcz przeciwnie aż 87,61 procent; 3,67 procent nie zadeklarowało swojego uczucia. Ta statystyka wynika z oceny obecnej gospodarki leśnej w TPK, co zostało przykładowo opublikowane w Dzienniku Bałtyckim 3 lipca 2020 r.
A Wieszcz Mickiewicz nawoływał: KOCHAJMY SIĘ…
Marcin Stanisław Wilga – Borsuk
Pisane w „Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego” 10 października 2024 r. o 6. rano.
Ps. Marcina, czyli AUTORA...
...Departament Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku chyba mnie nie lubi, bo nie ma ochoty na wsparcie finansowe kolejnej mojej książki. Koszty edycji pokrywam z honorariów za badanie grzybów makroskopijnych.
PS. Sławka czyli administratora strony....
... Kto administruje, ten rządzi! Nawet nie pytając ...ja Marcina o zgodę okraszę Jego pocieszny (ale i smutny w sumie) tekścik moją fotką grzybka monetki bukowej Mucidula mucida z rezerwatu przyrody "Jodły Karnieszewickie" (niedaleko Koszalina). Fotka tegoroczna, podobnie więc - jak tekst - jesienna. Koledze Mirkowi Wantoch-Rekowskiemu, uzdolnionemu mykologowi z Trójmiasta, dziękuję za potwierdzenie oznaczenia owej grzybiej pięknotki. Jej synonim pt. monetka kleista dość dobrze pasuje do nastroju felietonu. Na przykład do "za wszelką cenę" przyklejania się LP do młodzieży i wzniosłych prób nauczania, że bakterii przy niektórych gatunkach drzew po prostu nie ma ... vide poprzedni wpis na Mikrobiotopie. Mądra MŁODZIEŻ bez żadnego trudu skojarzy, że tego typu edukację to można - nawiązując do ducha felietonu Marcina - o kant pewnej ważnej części ciała rozbić. Co niniejszym, korzystając z okazji, czynię. Amen.
Dopadłem, a właściwie samo się napatoczyło opracowanie pt. jak na 2 fotkach poniżej:
... i daruję sobie odniesienie do sformułowań "leśnicy młodzieży" i "najlepsze książki przyrodnicze", bo Ktoś, kto tu zajrzy będzie wiedział dobrze w czym rzecz.....
.... przygotowałem całkiem dokładną analizę treści podanych w odniesieniu do 19-tu gatunków lasotwórczych drzew tutaj ujętych, ale po percepcji informacji jak niżej (zawarta w "najlepszej książce" itd..... w odniesieniu do sosny zwyczajnej i brzozy brodawkowatej) dałem spokój, bo zasłabłem...
zresztą zerknijcie sami:
Reasumując - o ile "najlepszość" ma wynikać z podawania młodzieży i innym odbiorcom tego typu kocopołów, autoryzowanych niestety przez teoretycznie światłe instytucje, w tym - niestety! - jedną z moich Alma Mater - to nie wypada mi nic innego, jak spuścić zasłonę litościwego milczenia i nacisnąć END. Co niniejszym po p.s. uczynię.
p.s. PatronatPGL LP? A może jednak coś tu po prostu spartolono? (za nasze Państwowe, a nie LP-pieniądze)
... wpisy i zdjęcia tam różne, wiele interesujących Osób i przemyśleń... u mnie różnie, nie tylko owady... przepraszam te Znajome i tych Znajomych, do których rzadko zaglądam... obiecuję poprawę 🙂