Przeskocz do treści

Okiem i piórem prawnika-przyrodnika

autor tekstu: Paweł Szutowicz

Konsultacje społeczne w sprawie utworzenia rezerwatu Lasy Sopockie zbliżają się już powoli do końca. Czas więc najwyższy na podsumowanie, które przyjmie formę listy przeróżnych twierdzeń, obaw, wypowiedzi, pokazujących jak wiele mitów, przekłamań i niedopowiedzeń ciągle krąży „w eterze”. Z góry zaznaczam, że celem tej listy nie jest wyśmiewanie kogokolwiek. Ba, na liście pojawią się twierdzenia, pochodzące od osób, które w trakcie konsultacji zmieniły swoje stanowisko (a przynajmniej chciałbym w to wierzyć), lub nauczyły się czegoś nowego. Powtarzanie ich niegdysiejszych wypowiedzi nie ma zatem służyć gnębieniu tych osób, i ma wyłącznie walor informacyjny. Zacznijmy zatem.

Ten las jest własnością Lasów Państwowych

Sformułowanie powtarzane co chwila w przeróżnych konfiguracjach. Efekt wieloletniej propagandy uprawianej bardziej lub mniej świadomie przez Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe, którego pracownicy tak bardzo się do niego przyzwyczaili, że chyba nawet w to wierzą. Otóż nie, lasy w Polsce nie są własnością „Lasów Państwowych”. 80% polskich lasów jest własnością Skarbu Państwa, który jedynie powierzył zarząd nad nimi państwowej osobie prawnej działającej pod szyldem „Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe”. Pozostałe 20% to generalnie lasy prywatne, których właściciele i tak muszą wykonywać polecenia Lasów Państwowych. W Polsce nie można założyć prywatnego rezerwatu leśnego, bo jak się nie będzie prowadzić w swoim lesie zabiegów gospodarczych, to zawsze może przylecieć leśnik i nakazać ich wykonanie. Taki „dziki” las stanowi bowiem „straszne zagrożenie” dla Lasów Państwowych i „trwale zrównoważonej wielofunkcyjnej gospodarki leśnej” – może być przykładem na to, że las nie potrzebuje leśników by się rozwijać, zmieniać i odnawiać.

Lasy Państwowe są wpisane do Konstytucji

Nie, nie są. To był mokry sen Zbyszka Ziobry i jego kolegów z SuwPolu / SolPolu. Taki pomysł by zabetonować ich kontrolę nad kurą znoszącą złote jajka. Nierealny – z uwagi na taki drobiazg jak większość konstytucyjna. Podobnie zresztą jak prześmiewcza odpowiedź części opozycji, by wpisać tam ochronę lasów przed Zbyszkiem.

W Konstytucji jest zakaz zbywania lasów

Nie, w Konstytucji takiego zakazu nie ma. Ba, nawet ustawa o lasach nie wprowadza bezwzględnego zakazu „zbywania lasu”. Lasy prywatne można sprzedawać do woli, z tym zastrzeżeniem, że Skarbowi Państwa przysługuje prawo pierwokupu. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa można zbywać w określonych ustawą przypadkach, przy czym zbycie „państwowego lasu” jest również możliwe w przypadkach „podyktowanych ważnymi względami gospodarczymi lub społecznymi, o ile nie narusza to interesu Skarbu Państwa”. Innymi słowy państwowy las jak najbardziej można kupić, tylko trzeba mieć dobre chody u Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych. Z drugiej strony – własność „państwowego” lasu można też nabyć przez zasiedzenie – jak ostatnio stwierdził Sąd Najwyższy, wydając – ku zdziwieniu leśników – uchwałę godzącą w interes Lasów Państwowych.

Ustawa o ochronie środowiska mówi… ustawa o rezerwatach mówi…. ustawa o parkach narodowych mówi…

Nie, nie i nie. Ustawa o ochronie środowiska nie ma nic wspólnego z formami ochrony przyrody. A dwie pozostałe ustawy nie istnieją. Kwestie rezerwatów i parków narodowych zostały uregulowane w ustawie o ochronie przyrody.

Teraz dygresja. Powyższe twierdzenia padły z ust osoby mieniącej się być absolwentem prawa. Wiek tej osoby może wskazywać, że kończyła ów kierunek studiów dawno temu. Nie usprawiedliwia to jednak tak dogłębnej ignorancji w zakresie regulacji prawnych dotyczących kwestii, w których ta osoba się wypowiada. Jako przedstawiciel zawodu prawniczego muszę stwierdzić, że taki poziom ignorancji sprawia, że mam poważne wątpliwości odnośnie rzekomego prawniczego wykształcenia owej osoby. Jeśli zatem kiedykolwiek wpadniecie w Sopocie na taką osobę, to proszę – pamiętajcie, że osoba ta ma niewielką faktyczną wiedzę na temat regulacji prawnych dotyczących ochrony przyrody i na temat lasu w ogóle.

Trójmiejski Park Krajobrazowy (TPK)  to lasy gospodarcze

Tak, TPK to lasy gospodarcze. Podobnie jak jakieś 98% polskich lasów (te pozostałe 2% to lasy w parkach narodowych i rezerwatach). To sformułowanie oznacza tylko i wyłącznie, że są to lasy, w których prowadzona jest gospodarka leśna, przy czym taka gospodarka może polegać na … nicnierobieniu. W lesie gospodarczym można np. założyć tzw. drzewostan referencyjny, w którym patrzymy po prostu jak las się sam przekształca. Fakt, że las jest „lasem gospodarczym” nie oznacza, że jest mniej wartościowy przyrodniczo, że został zasiany przez leśników, i że bez leśników, ich pił, harwesterów, PULów, rębni, dróg zrywkowych, złotych kordelasów, czapek do munduru galowego nowego wzoru i modlitewników sobie nie poradzi. Poradzi sobie wyśmienicie, a na pewno lepiej, niż gdy będzie cięty, tratowany, rozjeżdżany i odwadniany.

Gdzie by były lasy  TPK, gdyby się leśnicy o nie nie troszczyli

Jak to gdzie? Tu gdzie są teraz, i gdzie sobie rosną od czasów, gdy z terenów północnej Polski ustąpił ostatecznie lądolód. I pewnie byłyby w lepszej formie, gdyby leśnicy nie zaczęli się o nie „troszczyć”. Lasy się tworzą, przekształcają i odnawiają bez ingerencji człowieka na większości obszarów „naszej” strefy klimatycznej. Ba, jeśli człowiek nie macza swoich paluchów w te procesy, to las jest zdrowszy, wytrzymalszy, bardziej bioróżnorodny. Leśnicy to nie jest odrębny gatunek, żyjący od setek tysięcy lat w symbiozie z drzewami. Nie ma żadnych tam Silvanus fagensis albo Silvanus pinensis – leśnika bukowego albo leśnika sosnowego, bezwzględnie niezbędnych do obradzania i opadu nasion tego czy innego gatunku drzewa. Jest zwykły Homo sapiens, który ubrał się na zielono i od jakichś 100 lat (a jeśli doliczyć protoplastów naszych leśników – czyli twórców pruskiej szkoły leśnej – to od jakichś 150 lat) próbuje przekonać wszystkich dookoła, że bez niego las się od razu rozpadnie…

Rezerwat ma się rozciągać od Wrzeszcza do Rumi (w ostatniej wersji – do Wejherowa)

Nie ma takich planów. Ba! Nie ma takich możliwości. Rezerwatu nie tworzy się ot tak, bo ktoś miał fantazję. Rezerwaty tworzy się na terenach wyróżniających się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, naukowymi, kulturowymi lub walorami krajobrazowymi. Owe wartości i walory trzeba udokumentować i wykazać – które to zadanie zostało w przypadku Lasów Sopockich wykonane przez wybitnych przyrodników, biologów, leśników (sic!) i ekologów z Klubu Przyrodników. Oprócz Lasów Sopockich takie wartości i walory zidentyfikowano jeszcze  np. w części Lasów Oliwskich czy przykładowo w dolinie Zagórskiej Strugi pod Rumią, gdzie starania o powołanie rezerwatu trwają od co najmniej 50 lat (!!!). Te rezerwaty, gdy powstaną, będą od siebie oddalone, nie stworzą jednolitej struktury, a obszar największego z nich będzie oscylować w okolicach 370ha – na 19 tys. ha obszaru TPK.

Do rezerwatu nie będzie można wchodzić / wjeżdżać na rowerze… w rezerwacie nie będzie można zbierać grzybów… w rezerwacie obowiązuje bezwzględny zakaz wprowadzania psów…

Nie, nie i nie. Owszem, co do zasady w rezerwatach obowiązują zakazy, jednakże Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska może te zakazy zdjąć – jeżeli jest to uzasadnione m.in. celami edukacyjnymi, kulturowymi, turystycznymi, rekreacyjnymi lub sportowymi i nie spowoduje to negatywnego oddziaływania na cele ochrony przyrody. Rezerwat Lasy Sopockie ma przede wszystkim chronić krajobraz. A funkcje edukacyjne, kulturowe, turystyczne, rekreacyjne i sportowe odgrywają na jego terenie kluczową rolę. Dyrektor RDOŚ nie będzie miał zatem innego wyjścia jak tylko uwzględnić wnioski zawarte w dokumentacji rezerwatu – tj. dopuścić ruch pieszy, rowerowy, narciarski na istniejącej, gęstej siatce obecnie istniejących wytyczonych szlaków i ścieżek, dopuścić ruch konny tam, gdzie jest teraz dopuszczony, dopuścić możliwość wprowadzania psów (na smyczy – tak jak w każdym lesie), oraz dopuścić możliwość zbierania grzybów od sierpnia do końca października.

Na marginesie – obecnie las może zostać w każdej chwili zamknięty dla piechurów, rowerzystów, narciarzy, koniarzy, psiarzy i grzybiarzy – jednym zarządzeniem Nadleśniczego – na dowolnym obszarze na praktycznie dowolny czas. Od takiego zarządzenia nie można się odwołać, nie można go obalić – trzeba grzecznie czekać, aż leśnicy znowu pozwolą nam wejść do lasu. Utworzenie rezerwatu sprawi zatem, że zasady udostępniania lasu będą jasne, oparte na konkretnych przesłankach i poddane kontroli.

Żeby zrobić imprezę w rezerwacie trzeba będzie dostać zgodę Dyrektora RDOŚ

A teraz trzeba dostać zgodę Nadleśniczego….

Za wejście do rezerwatu będą opłaty

Faktycznie, istnieje możliwość nałożenia takich opłat. Ale w chwili obecnej w żadnym z ponad 1500 rezerwatów istniejących w Polsce nie są pobierane opłaty za wejście. W pięciu z nich pobierane są jedynie opłaty za korzystanie z infrastruktury, ale to są bardzo specyficzne rezerwaty – jak np. Kamienne Kręgi w Odrach niedaleko Czerska, albo rezerwat podziemny Nietoperek w Międzyrzeckim Obszarze Umocnionym w zachodniej Polsce.

Na marginesie można wspomnieć, że na tegorocznej Zimowej Szkole Leśnej (taka konferencja szkoleniowa dla leśników) zastanawiano się, jak utrzymać poziom przychodów (obecnie 13,5 miliarda rocznie), gdy się skończy bonanza i wytnie się wszystko, co jest jeszcze do wycięcia. Otóż jednym z pomysłów pracowników Lasów Państwowych było wprowadzenie powszechnej opłaty za wejście do lasów – takiego abonamentu, jak abonament TV…

Kto będzie dbać o porządek i bezpieczeństwo w rezerwacie

Odnośnie tego dbania – według moich obserwacji obecnie w TPK sprzątają głównie (kolejność przypadkowa): pracownicy Zarządu Pomorskich Parków Krajobrazowych, co wrażliwsi piesi, rowerzyści, narciarze, koniarze i psiarze, aktywiści, dzieci z przedszkoli leśnych, młodzież szkolna w trakcie wycieczek oraz mieszkańcy i organizacje pozarządowe w trakcie akcji sprzątania lasu. Nie wyolbrzymiajmy zatem zasług Lasów Państwowych w sprzątaniu lasu. Przechodząc do meritum – kto będzie dbać o porządek i bezpieczeństwo? Ano ten, kogo wskaże Dyrektor RDOŚ. Z reguły jest to właściciel / zarządca terenu. Zatem w tej części rezerwatu, która leży w lasach „miejskich” bezpieczeństwa i porządku będzie strzegło Miasto Sopot, a w pozostałej części – Nadleśnictwo Gdańsk. Nic się zatem w temacie nie zmieni. A przedsiębiorstwo, które ma 13,5 miliarda przychodu rocznie, na pewno będzie stać na takie zabiegi – nawet gdy przychody spadną. Wystarczy tylko zracjonalizować wydatki.

BTW – w ciągu ostatnich 5 lat wszystkie wypadki śmiertelne (około 120 przypadków) i wszystkie wypadki z ciężkim uszkodzeniem ciała (około 80 przypadków) do których doszło w lesie na skutek upadku drzewa / konarów, były efektem prac leśnych, a ich ofiarami padali wyłącznie pracownicy leśni. „Histeria drzewna” podgrzewana przez pracowników Lasów Państwowych jest zatem zupełnie nieuzasadniona.

Utworzenie rezerwatu to zamach na Dyrektora Obajtka

Utworzenie rezerwatu mogłoby faktycznie być zamachem na wynagrodzenie Dyrektora Obajtka (obecny Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku), gdyby rzeczywiście teren rezerwatu i wartość znajdującego się w nim drewna stanowiły istotną część terenu podległego Panu Dyrektorowi. Tymczasem mówimy o relacji 300ha do 300.000ha. Przyjmując równą wartość drewna na każdym hektarze, i przyjmując, że Dyrektor Regionalny zarabia gdzieś pomiędzy Nadleśniczym (ok 20.000 zł miesięcznie) a Dyrektorem Generalnym (ok 30.000 zł miesięcznie), to mówimy o „zamachu” o wartości około 25 zł miesięcznie…

Już przegraliście, to jest sprawa polityczna, rezerwat nie powstanie

Najmocniejsze zostawiam na koniec. Trudno dyskutować z takim argumentem. Ale z drugiej strony… jeśli przeciwnicy rezerwatu są przekonani, że my – czyli jego zwolennicy – „już przegraliśmy”, a rezerwat „nie powstanie”, to po co się tak denerwują, czy bardziej w slangu młodszych pokoleń –ciskają? Po co przekonują ludzi by głosowali przeciw? Po co wymyślają nietrafione i bezpodstawne argumenty? Mam nadzieję, że ta nerwowość wskazuje, iż sprawa nie jest jednak z góry przegrana, tym bardziej, że akurat RDOŚ w Gdansku nie zgłaszał zastrzeżeń do pomysłu rezerwatów, gdy pomysł taki pojawił się w Planie Ochrony TPK.

I tym pozytywnym akcentem zakończę mój pierwszy, strasznie długi artykuł do Mikrobiotopu. Mam nadzieję, że choć garstka czytelników dotrwała do końca i nie uciekniecie z wyciem gdy zobaczycie, że znowu coś napisałem. Paweł.

Sopot, Trójmiejski Park Krajobrazowy w okolicy ul. 23 Marca. Lata 90. ubiegłego wieku, fot. S.Zieliński