Przeskocz do treści

Od 1991 roku Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe (PGLLP) funkcjonuje jako jednostka pozabudżetowa. Korporacja ta, nie będąca przedsiębiorstwem w rozumieniu prawa, zarządza prawie 1/3 terytorium Polski (około 28% obszaru kraju). Prowadząc na tym obszarze działalność gospodarczą, w której mieści się zwłaszcza pozyskanie drewna, a także inne formy zarobkowania, jak np. wykonywanie tzw. gospodarki łowieckiej, pobiera z tego tytułu profity przynależne wszystkim obywatelom Polski. To nieprawidłowość, gdyż lasy są PAŃSTWOWE czyli nas wszystkich! Z tych to profitów korporacja odprowadza tylko niewielką część do kasy państwa bądź samorządów w formie podatku CIT czy też podatku leśnego. Lwia część zysku zasila pule pieniędzy przeznaczone na leśne inwestycje, zakupy samochodów, zakupy sprzętu do wycinki drzew, tworzenie nowych leśnych instytucji o zasięgu krajowym (np. Centrum Informacji Lasów Państwowych czy Centrum Koordynacji Projektów Środowiskowych) lub regionalnym (np. Centrum Promocji Leśnictwa w Mucznem), tzw. działania marketingowe i tzw. edukację leśną, których podstawowym zadaniem jest przekonywanie, jacy leśnicy są fajni i jedyni kompetentni, a także pulę wynagrodzeń pracowników tej branży. Pieniądze te nie trafiają do budżetu państwa, jak to było przed 1991 rokiem, a co nosiło wszelkie znamiona sprawiedliwości społecznej.
W obecnych uwarunkowaniach, już od wielu zresztą lat, takiej sprawiedliwości brak - wąskie grono pracowników PGLLP (około 25 tysięcy osób w skali kraju) uwłaszcza się coraz bardziej kosztem pozostałej części społeczeństwa. Roszczenia uzurpacyjne leśników (a i powiązanych z tym gronem myśliwych, wśród których wielu leśników) do lasu jako takiego narastają - czego sztandarowym przykładem czynione od lat działania na terenie Puszczy Białowieskiej, zwłaszcza zaś to, czego jesteśmy świadkami w bieżącym roku. Windowane są tzw. etaty rębności, wzrasta intensywność cięć, las staje się coraz bardziej PGLLP-leśny, zaś inne grupy społeczne (spacerowicze, rowerzyści, naukowcy, fotografowie, ochroniarze przyrody itd.) są postrzegane jako nieproszeni goście, nierzadko przedstawiani jako dewastatorzy lasu (vide - np. sytuacja rowerzystów w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym). Coraz bardziej butnie i arogancko zachowuje się grono myśliwych, współtworzone przez wielu pracowników leśnej korporacji.
Podane ostatnio wyliczenia średniej pensji netto w PGLLP porażają - statystyczny pracownik leśnej korporacji pobiera miesięcznie 7585 zł netto wynagrodzenia (https://oko.press/lasy-panstwowe-rozrzutny-monopolista-najwyzsze-zarobki-polsce-alarmujacy-raport-resortu-rozwoju). Pytania ? skoro tyle inkasuje "statystyczny leśny", to ile zarabia nadleśniczy (430 nadleśnictw w Polsce), ile dyrektor regionalnej dyrekcji lasów państwowych (17 w Polsce), jaką gażę miesięcznie inkasuje dyrektor generalny lasów państwowych (1 w Polsce), czy oby nie więcej niż niejeden minister? Porównań średnich zarobków w branży leśnej ze średnią krajową, a tym bardziej średnią pensją budżetówki, nie wypada czynić.
W imię czego taki stan ma trwać? Czy w imię niczym nieuzasadnionej pielęgnacji przybywających przywilejów stopniowo kształtującej się ekskluzywnej kasty? Kolejne rządy, albo nieskuteczne albo w ogóle nie zainteresowane stanu tego skorygowaniem, nie gwarantują powrotu do normalności. Wiele wskazuje na to, że jedyną nadzieją na to, aby tę patologiczną sytuację zmienić jest presja oddolna. Ta zmiana - o ile ma się udać, musi zacząć się od kwestii bazowej - powrotu PGLLP do sfery budżetowej. Powrót ten spowoduje, że zysk nie będzie powiązany z wielkością tzw. etatu cięć, co przełoży sie na ograniczenie, obserwowanej zwłaszcza w ostatnim czasie, dewastacji lasów w Polsce poprzez intensyfikację ich wycinania. Powrót PGLLP do budżetu sprowadzi pensje służb leśnych do akceptowalnego społecznie poziomu, a co bardziej światłym leśnikom pomoże w odczuwaniu uczestnictwa w czymś o wiele bardziej sprawiedliwym niż obecnie.
Apeluję o oddolne nagłaśnianie problemu w ramach akcji "Zaproś PGLLP z powrotem do państwowej budżetówki". Osobiście zapraszam jako nauczyciel, onegdaj wieloletni pracownik administracji ochrony przyrody i obecnie jako pracownik instytucji budżetowej (przedszkole). Zapraszajcie także. Urzędnicy, nauczyciele, ratownicy medyczni, pielęgniarki, inspektorzy, policjanci, strażacy, pracownicy obsługi szkół i przedszkoli, emeryci, renciści, pracownicy sektora organizacji pozarządowych, inni równie ważni i potrzebni. Niech leśnicy spróbują (niektórzy przypomną sobie), jak się żyje za minimalną lub nieco wyższą pensję krajową miesięcznie. Nie może być tak, że jedni na dobru wspólnym się bogacą, traktując je nieomal jak swoją własność, zaś inni nie są w stanie związać końca z końcem, co wynika z wielce niesprawiedliwego i niczym nieuzasadnionego trybu podziału zysku z użytkowania majątku wspólnego (tutaj - lasu i jego dóbr). Przedsiębiorcy rzeczywistych przedsiębiorstw, płacący uczciwie podatki, zaproście leśników także. Tkwienie PGLLP w wygodnym ekonomicznie modelu "niby przedsiębiorstwa" nosi wszelkie znamiona nieuczciwej względem wielu z Was konkurencji.
Piszcie i mówcie o tym, gdzie się da. Nie zgadzajcie sie na nasilone drenowanie zasobów polskich lasów, co przekłada się m.in. na spadek ich waloru przyrodniczego. Pamiętajcie, że nie leśnik jest gwarantem tzw. trwałości lasu. Trwałość lasu w naszej strefie klimatycznej zapewnia sobie las sam. Las jako taki będzie trwał bez pomocy pił, siekier, harvesterów, nasadzeń, grodzenia tych nasadzeń, oprysków chemicznych i innych niepotrzebnych i szkodliwych środowiskowo aspektów gospodarki leśnej. Nie wyrażajcie ponadto zgody na najszybszą znaną prywatyzację dobra narodowego jaką jest zabijanie przez myśliwych zwierząt z listy tzw. gatunków łownych. Udowodnijcie, że nie jest to temat obojętny szerszemu gronu myślącego społeczeństwa. Zaproście Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe z powrotem do państwowej budżetówki! Podaj dalej!
PS. Powyższy apel dedykuję wszystkim tym leśnikom, którzy pracowali jeszcze w "budżetówce". Wśród nich były także bliskie mi, a nie żyjące już Osoby mój dziadek Teodor Graś (powstaniec wielkopolski, leśniczy leśnictwa Rakówko k/Gniewa) oraz jego syn Henryk Graś (leśniczy leśnictwa Chojnowo k/Fromborka). Ci spośród jeszcze żyjących, którym nieobce jest myślenie i postępowanie w kategoriach sprawiedliwości społecznej wiedzą, że wtedy było może i zdecydowanie biedniej, ale z pewnością uczciwiej.