Przeskocz do treści

W 2015 roku, staraniem wydawnictwa Via Mercatorum Przemka Jujki, szefa Nadmorskich Warsztatów Przyrodniczych w Kątach Rybackich, wydane zostały trzy książeczki o charakterze naukowo-edukacyjno-humorystycznym, tj. "Pamiątka znad morza" Zbigniewa Jujki, "Mała książeczka o roślinach" Emilii Święczkowskiej i "Mała książeczka o owadach" Sławomira Zielińskiego i Zbigniewa Jujki. Zachęcam do zapoznania się, zwłaszcza - co mam nadzieję zrozumiałe - z ostatnią pozycją. Jak można te książki nabyć? Drogi są co najmniej dwie. Przyjechać z młodzieżą na warsztaty bądź namierzyć Przemka przez internet lub telefonicznie i zamówić. Ceny są niewysokie, a książki interesujące i nieszablonowe. Dla mnie osobiście, oprócz samej możliwości pewnego podsumowania w książce prawie 20 lat prowadzenia zajęć z entomologii, była przyjemność stworzenia jej wraz z jednym z najbardziej uznanych polskich rysowników satyrycznych ? panem Zbigniewem Jujką. Pan Zbigniew zamieścił sporo rysunków wykonanych na potrzeby tej produkcji. Ja się też bardzo starałem 🙂 Życzę miłej lektury!

Nie jest niczym nienormalnym, jak sądzę, obserwowanie poczynań swoich nauczycieli już po zakończeniu sformalizowanej edukacji własnej. Ja przynajmniej dojrzewając, czy jak kto woli - starzejąc się, staram się na bieżąco takie obserwacje czynić. Obecny minister środowiska, a mój były nauczyciel akademicki profesor Jan Szyszko, ćwiczeniowiec prowadzący onegdaj na SGGW-AR w Warszawie zajęcia z entomologii leśnej dla studentów wydziału leśnego, także takiej ciągłej, trwającej już 32 lata analizie podlega. Nie wnikam w tym "wstępniaku" w przyczyny czy też szczegóły pogłębiającego się mniej więcej od schyłku lat 90. ubiegłego wieku roku mojego zdumienia, potem irytacji, obecnie już tylko dość bezsilnej złości antyprzyrodniczymi postępkami tego pana. Każdy chyba przyrodnik wie, jak wiele złego człowiek ten polskiej przyrodzie uczynił. Zwłaszcza w ostatnich latach, a szczególnie w 2016 roku, już w trakcie piastowania stanowiska ministra środowiska. Proszę się więc nie dziwić, przeglądając załączniki do tego materiału, że zdecydowałem się na zwrot książek z dedykacjami grzecznościowymi ministra, uszczuplając swój księgozbiór o dość interesujące skądinąd pozycje. Języczkiem u wagi tej decyzji było dedykowanie jednej z tych książek mojemu ukochanemu Profesorowi Janowi Dominikowi, moralnemu i merytorycznemu filarowi Katedry Entomologii Leśnej, Ochrony Lasu i Ekologii, człowiekowi prawemu i ciężko doświadczonemu przez życie, z którym miałem zaszczyt i przyjemność u schyłku tego życia kilka razy się spotkać i na niejeden temat porozmawiać. I wiem na pewno, że nie godziłby się na to, co się obecnie na polu ochrony przyrody w tym kraju wyprawia, a czego głównym motorem napędowym jest (niestety !) Jan Szyszko.

Wstęp

Gdańsk jest jednym z tych miejsc w Polsce, gdzie od kilkunastu co najmniej już lat ma miejsce mniej lub bardziej upubliczniana wymiana poglądów nt. sposobów godzenia działań gospodarczych i ochrony przyrody w przylegających do Trójmiasta lasach, które od 1979 roku objęto szczególną formą ochrony jako Trójmiejski Park Krajobrazowy (TPK). To jeden z najbardziej leśnych parków tej rangi w Polsce - obszary porośnięte lasem zajmują około 90% jego powierzchni, tj. około 18 000 ha.

Przekaz medialny ww dyskusji istotnie nasilił się w ostatnim okresie. Stało się tak z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze - zawiązaniu się społecznego ruchu o nazwie "Trójmiejskie Lasy. Społeczny Sprzeciw Przeciw Złej Gospodarce", prowadzącego m.in. grupę dyskusyjną na FB. Po drugie - zwiększeniu zainteresowania niektórych mediów, zwłaszcza zaś portalu trojmiasto.pl, publikowaniem tematycznych materiałów, przedstawiających punkt widzenia obu stron "konfliktu o las". Konfliktu, gdyż rzeczywiście tak można obecną sytuację w tym temacie nazwać.

Leśnik w lesie zarobkuje, Borsuk las kocha

Jednym z liderów wspomnianego społecznego ruchu, oprócz jego głównego inicjatora i koordynatora Brunona Wołosza, jest znany w Trójmieście (i nie tylko) mykolog i ochroniarz przyrody Marcin S. Wilga, ps. "Borsuk". Lektura artykułu Marcina pt. "Lasom Oliwskim1 grozi degradacja" i polemiki Łukasza Plonusa z Nadleśnictwa Gdańsk pt. "Leśnik kocha las tak samo jak Borsuk" skłoniła mnie do wyrażenia opinii na poruszane tematy, także w nieco szerszym kontekście. Obydwa wspomniane wyżej felietony opublikował portal trojmiasto.pl.

Nie sposób postawić znaku równości między "borsuczym" i "leśnym" postrzeganiem lasu. Sformułowanie zawarte w tytule artykułu Pana z Nadleśnictwa Gdańsk wypada potraktować jako co najmniej nieeleganckie. Podejście do lasu znaczącego grona pracowników Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe (PGL LP) jest li tylko pragmatyczne, bo związane z zarobkowaniem. Tu nie ma miejsca na kochanie. Dorabianie - w artykule Pana Plonusa - do tego dość oczywistego faktu "słodkiej nadbudowy" w stylu "(...) dla których (tj. leśników - przyp. SZ) zawsze na pierwszym miejscu pozostaje troska o wzrost biologicznej różnorodności i stabilności naszych lasów (...)", potraktować można w kategoriach dość wisielczego humoru. Na merytorykę wypada chyba przymknąć oko w tym sensie, że konstrukcja tego banalnego sformułowania świadczyć może li tylko o tym, że autor raczej nie nadąża, o czym pisze. Obcowanie z lasem gdańskiego mykologa Marcina S. Wilgi jest niekoniunkturalne i niekonsumpcyjne, pozbawione jarzma konieczności wypracowania zysku. Marcina nie krępuje hierarchiczna, wręcz paramilitarna struktura organizacyjna, która powoduje, że statystyczny leśniczy niewiele ma do powiedzenia. Marcin dostrzega (i w sposób wybitny utrwala na zdjęciach) osobniki gatunków nie dostrzegane przez leśników w pośpiechu prac gospodarczych i wypracowywania zysku. Marcin ponadto nie powtarza jak mantrę, co zdarzyło się Panu Plonusowi (a co nie jest wyjątkiem w tej branży), że jest profesjonalistą. Każda szanująca się osoba związana z przyrodą wie, że On takim profesjonalistą jest. Z kolei tytuł artykułu Marcina jest o tyle nieprecyzyjny, że degradacja TPK jest procesem postępującym już od dobrych kilkudziesięciu lat, a jednym z jej przejawów jest niedostosowane do oczekiwań społecznych i szczególnie ostatnio zintensyfikowane tzw. główne użytkowanie lasu, tj. jego wyrąb.

Wspólny cel? Dobry żart

Co do rzekomego wspólnego celu ludzi przejmujących się stanem przyrody i leśników, o którym był uprzejmy wzmiankować Pan Plonus w ostatnim zdaniu swojego tekstu, to jest to niestety daleko idące nadużycie. Aby wyjaśnić dlaczego, warto napomknąć o stronach konfliktu oraz nakreślić nieco szerszy kontekst funkcjonowania PGL LP. Wypada przypomnieć jednocześnie, że konflikt o TPK między częścią społeczności Trójmiasta a leśnikami nie jest jedynym przypadkiem w kraju - scysje takie mają miejsce w różnych miejscach Polski, m.in. w Puszczy Białowieskiej, w Puszczy Bukowej pod Szczecinem, w różnych obszarach Puszczy Karpackiej.

Jedną ze stron konfliktu o las są osoby przejmujące się stanem przyrody, często zrzeszone w organizacjach pozarządowych, skrótowo ujmując przyrodnicy. To ludzie na serio interpretujący np. art. 5 czy art. 32 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, a także odnoszący się z poszanowaniem do prawa unijnego w zakresie ochrony przyrody. To grupa oczekująca logicznego prawa i bezpieczeństwa prawnego na poziomie krajowym oraz regionalnym i lokalnym. Grupa wymagająca ponadto rzeczy dość prostej - uczciwości w dostrzeganiu przez instytucje do tego powołane kwestii realizacji potrzeb sfery niematerialnej (pozaprodukcyjnej), które bywają pomijane, jako np. trudne w identyfikacji lub nie powszechne. Do takich sfer i powiązanych potrzeb należy niewątpliwie ochrona przyrody. Wbrew opiniom adwersarzy i bajek w stylu finansowania z Zachodu, to grono notorycznie borykające się z niedoborem pieniędzy, przez co niekoniecznie odnotowujące szybkie i spektakularne sukcesy na polu ochrony przyrody.

Drugą ze stron konfliktu o las jest nie będąca przedsiębiorstwem w rozumieniu prawa, gdyż nie posiadająca osobowości prawnej korporacja PGL LP, skutecznie opierająca się próbom powrotu do sektora finansów publicznych. Była tam przed 1991 rokiem, a ostatnia zainicjowana przez ówczesny rząd nieudana próba skierowania tam LP w 2010 roku storpedowana została przez środowiska związane z leśnictwem. Korporacja się samofinansuje z majątku wspólnego tj. lasu, nie płacąc właścicielowi czyli Państwu prawie żadnej formy dywidend, z wyjątkiem symbolicznych w stosunku do zysku podatku CIT i podatku leśnego. Co do samego Państwa może warto przypomnieć, że jednym z definiowanych jego elementów jest stała ludność (Prawne kryteria państwowości, przyjęte na mocy konwencji w Montevideo w1933 r.). To de facto ta stała ludność czyli pula osób posiadających obywatelstwo polskie jest właścicielem lasów państwowych. Administrująca nimi PGL LP poprzez swoje działania, zwłaszcza w ostatnim czasie, wydaje się o tym fakcie zapominać. Co do finansów korporacji, wypracowanych z kapitału wspólnego ogólnonarodowego, wystarczy spojrzeć w rocznik statystyczny, zerknąć na siedziby nadleśnictw czy floty pojazdów, ewentualnie zwrócić się o publiczne wyjawienie poziomu zarobków począwszy od dyrektora generalnego lasów, poprzez szczeble pośrednie, do podleśniczego. Porównanie np. z zarobkami nauczycieli, pracowników parków narodowych lub krajobrazowych czy organizacji pozarządowych, dać powinno sporo do myślenia.

Strategia PGL LP jako narzędzie pogłębiania podziałów

Rzekomy wspólny cel przyrodników i leśników jest fikcją w obecnych czasach z jeszcze jednego ważkiego powodu. Jednym z dokumentów, na których opiera się działalność PGL LP jest tzw. Strategia PGL LP na lata 2014 - 2030. To lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce prześledzić uczciwość deklaracji i intencji tej korporacji. Szczególnie interesujące są analizy "Szans i zagrożeń w otoczeniu Lasów Państwowych" oraz "Silnych i słabych stron Lasów Państwowych". Według tych zbiorów przemyśleń, leśnik przykładowo:

  • widzi jako silną stronę LP "konkurencyjny i atrakcyjny poziom wynagrodzeń oraz system zachęt o charakterze socjalnym" zaś jako zagrożenie postrzega "brak polityki i mechanizmów regulujących pełne wykorzystanie zysków osiąganych przez LP";
  • postrzega jako zagrożenie "wzrost powierzchni obszarów chronionych i zaostrzenie rygorów na obszarach istniejących";
  • postrzega jako zagrożenie "możliwość objęcia PGL LP regulacjami finansów publicznych";
  • postrzega jako zagrożenie "zmianę prawa, umożliwiającą komunalizację lasów w dużych miastach, a jako szansę "urynkowienie niektórych funkcji lasu";
  • postrzega jako zagrożenie "uprawnienia i działania nastawione na ochronę przyrody, utrudniające prowadzenie gospodarki leśnej oraz realizację własnych interesów, konflikty i dyskredytowanie działalności PGL LP";
  • postrzega jako szansę "współpracę ze środowiskiem łowieckim w zakresie gospodarki populacjami zwierząt i edukacji przyrodniczo-leśnej", a jednocześnie widzi jako zagrożenie "przenoszenie konfliktów związanych z funkcjonowaniem łowiectwa na ocenę działalności LP";
  • widzi jako słabą stronę LP "dużą powierzchnię lasów objętych różnymi formami ochrony".

Czy przyrodnik po lekturze tej strategii będzie skłonny do dialogu? Czy można tu mówić o jakimś wspólnym celu ? Czy osoby realizujące wytyczne tego dokumentu i innych kochają las tak samo jak Borsuk? To są pytania retoryczne.

Podsumowanie

Punktem wyjścia do jakiegokolwiek dialogu jest partnerskie traktowanie. Tego typu traktowania społeczeństwa polskiego przez korporację PGL LP nie widać na różnych płaszczyznach, pozorów za to co niemiara. Co zaś do wspólnego celu, aby jakikolwiek mógł być w przyszłości wyartykułowany i realizowany, najpierw leśnicy winni zrozumieć, że nie mają monopolu na wiedzę dotyczącą funkcjonowania ekosystemów leśnych. Ten fakt dobrze rozumieli i rozumieją co światlejsi, niestety nieliczni naukowcy z zakresu nauk leśnych. Przypisywanie sobie przez część grona naukowców branżowych monopolu na znawstwo lasów jest nie tylko nieuprawnione obiektywnie, ale i nieeleganckie, świadczące o niskiej kulturze personalnej i poznawczej. Przyrodnikom wypada więc chyba nadal czekać na zmianę tego podejścia. Czekać także wypada na rozwiązania systemowe, którym należałoby poddać PGL LP i powiązane z korporacją struktury. Najważniejszą z nich wydaje się powrót tego niby-przedsiębiorstwa pod reżim finansów publicznych. Może i powrócą wtedy pewne zanikające w zawodzie leśnika wartości, ot chociażby tzw. romantyzm leśny przejawiający się m.in. poszanowaniem każdego mieszkańca czy bywalca lasu. Oby te zmiany nie kazały na siebie długo czekać, dla dobra lasów i ich prawdziwych miłośników w Polsce.

1 Lasy Oliwskie stanowią południową część TPK. To wyodrębniona przestrzennie, wraz z tzw. Lasami Sopockimi, "wyspa leśna" otoczona terenami zabudowanymi infrastrukturą miejską

W styczniu 2014 roku dane nam było odwiedzić Lanzarote, chyba najbardziej "prowulkaniczną" z Wysp Kanaryjskich. Wycieczka poznawcza i wypoczynkowa, w miłym gronie pracowników Gimnazjum nr 20 im. Hanzy w Gdańsku i osób towarzyszących. Mniej miłe jest to, że w przeciągu najbliższych lat szkoła ta przestanie istnieć (jest "wygaszana"). I wcale nie jest tak, jak twierdzi obecna pani minister edukacji, że każdy z nauczycieli znajdzie zatrudnienie. Pani minister nie raczy poddać się rozmaitym pragmatycznym refleksjom, np. jak nauczyciele mają sobie radzić w okresie przejściowym przy zmniejszonym pensum, co stanie się z osobami z tzw. obsługi szkoły czy też co mają zrobić ci nauczyciele, na których i teraz i później nie będzie zapotrzebowania zarówno w liceach, jak i w szkołach podstawowych. Ale o tym może przy innej okazji. Wracając do przepięknej, surowej przyrodniczo Lanzarote, to zrobiła ona na nas niesamowite wrażenie. Wulkaniczny park narodowy Timanfaya, początkowe i dalsze stadia sukcesji pierwotnej na wulkanicznych tufach czy wydmach, wspaniałe i zróżnicowane formy wybrzeża oceanicznego, endemiczna jaszczurka Gallotia atlantica, wszechobecne sierpówki, oswojone kruki, siewkowate, nieco chrząszczy, szarańczaków, motyli, a wśród tych pierwszych wspaniały żuk Phyllognathus excavatus, którego wśród innych atrakcji znajdziecie Państwo na zdjęciach. Dla porządku dodać należy, że nieco fotek pochodzi z sąsiadującej z Lanzarote wyspy Fuerteventura, którą nieco zwiedziliśmy w ramach jednodniowej wycieczki autokarowej. Pozdrawiam serdecznie ekipę moich byłych po linii zawodowej Koleżanek i Kolegów ! Trzymajcie się ! Koledze dr. Przemkowi Szwałko z Krakowa dziękuję za oznaczenie "żuczka". Zdjęcia autorstwa Sławka Zielińskiego, tj. moje.

Galeria dostępna: tutaj.

Szanowni czytelnicy Mikrobiotopu! Sygnalizuję, że w numerze 4/2016 "Przeglądu Przyrodniczego", recenzowanego kwartalnika wydawanego przez Klub Przyrodników, pojawił się wśród innych bardzo interesujących produkcji, ważny moim zdaniem artykuł przyrodniczy, który miałem przyjemność i zaszczyt napisać razem z Pawłem Pawlaczykiem (załączam skan pierwszej strony). Paweł to urodzony Zdolniacha i Autorytet, o czym większość z osób odwiedzających Mikrobiotop pewnie wie (wybacz Pawle !), więc moja satysfakcja tym większa :). A drugi tego typu facet, uparty do bólu (bez Niego nie udało by się), to "szara Eminencja" Klubu i redaktor naczelny Przeglądu Andrzej Jermaczek 🙂

Cały zeszyt PP można nabyć w księgarni Klubu Przyrodników - patrz tutaj

Cena 12zł + koszt wysyłki