Przeskocz do treści

Autorzy: Iwona Zielińska, Danuta Ciskowska, Sławomir Zieliński

W Bieszczadach bywamy od lat, od dwóch ostatnich dekad ubiegłego wieku włącznie, właściwie prawie ciągle, z incydentalnymi przerwami. Stacjonujemy zwykle w Wołosatem, w gościnnej Stacji Naukowej Bieszczadzkiego Parku Narodowego (BPN), choć dawniej bywało, że i np. w parkowej Stacji Edukacji Ekologicznej w Suchych Rzekach (obecnie remontowanej). Odwiedzamy te same szlaki czy miejsca, podziwiamy "na okrągło" te same krajobrazy, zbiorowiska oraz gatunki i nas to nie nuży. Kochamy Bieszczady po prostu. Stwierdzić, że znamy BPN i jego okolice jak własną kieszeń byłoby pewnie sporą przesadą i brakiem pokory. Jest jednak faktem, iż ogląd części zjawisk, procesów czy stanów przyrodniczych lub gospodarczych zachodzących na tym obszarze w skali dłuższego przedziału czasowego, posiedliśmy w całkiem przyzwoitym stopniu.

Od lat przyglądamy się "co normalne u przyrodników" sposobom prowadzenia gospodarki leśnej w obszarach około parkowych. Do takich należą m.in. tereny objęte obecnie szczególną formą ochrony jako Park Krajobrazowy Doliny Sanu, stanowiące jednocześnie część otuliny BPN, położone na północ od pasma Bukowego Berda oraz Krzemienia, Halicza, Rozsypańca i Wołowego, "wciśnięte" między obszary "właściwego" BPN i "wyspę" BPN z torfowiskami Tarnawy i urokliwymi terenami nieistniejących już wsi Sianki i Beniowa.

Przyglądamy się więc tej gospodarce leśnej (przemieszczając się drogą ze Stuposian przez Muczne do Tarnawy Niżnej), gospodarce nienormalnie zintensyfikowanej tutaj w tym roku. I dochodzimy do niezbyt oryginalnego wniosku, iż źle się dzieje, że nie udało się objąć onegdaj (zaawansowane koncepcje były) tego obszaru granicami parku narodowego. Stanowiłoby to z pewnością naturalną konsekwencję fizjograficznych i przyrodniczych uwarunkowań i potrzeb, ot choćby dużych ssaków. Źle się dzieje np. z punktu widzenia starych drzew, zwłaszcza buków, których olbrzymie ścięte i już po tzw. szacunku brakarskim kłody spotykamy na składnicach co kilkaset metrów przygotowane do wywozu lub już ładowane na ciągniki. Źle się dzieje z punktu widzenia wszystkich tych stworzeń, które pozostają w mniej lub bardziej obligatoryjnych związkach ekologicznych z takimi starymi drzewami, także wtedy, gdy te już zakończą witalny żywot i stają się (jednak nie tutaj) tzw. "żywym martwym drewnem" niezbędnym dla tysięcy gatunków powiązanych z tego typu mikrosiedliskiem. Wypada tu przypomnieć, że według ostatnich raportów zgrupowania gatunków powiązane ze starodrzewami i tzw. martwym drewnem, są najbardziej zagrożonymi przez antropopresję w skali Europy. Źle się dzieje z punktu widzenia gleb i organizmów glebowych - przemieszczając się drogą w kierunku Tarnawy Niżnej napotykamy co chwilę szlaki zrywkowe w rozcięciach stromych stoków o wystawie północnej; to praktycznie nowo uformowane, miejscami wyerodowane już do skały macierzystej gliniaste koryta "rzeczne", w których następują także w tej chwili (ostro pada): dynamiczny spływ, dynamiczna erozja wgłębna i gwałtowna erozja boczna podcinająca krawędzie rozcięć. U podnóży stoków, przy drodze, błotniste bajora - przejściowe miejsca składowania zerwanych kłód; widok trudny do opisania. Przypominają się zalecenia serwowane onegdaj studentom wydziałów leśnych (nie wiadomo, czy obecnie też) - ścinka drzew tylko zimą (głównie chodzi o ochronę gleb), zwłaszcza - z wiadomych względów - dotyczy terenów górskich! Czegoś tam wtedy jeden z nas nie zrozumiał? czegoś nie dosłyszał? czy się może priorytety gospodarki leśnej przez te ponad 30 lat zmieniły? A potem zdziwienie niejednego, że gdzieś niżej, na pogórzu, czy jeszcze dalej na północ powodzie ... I wskazywanie absurdalnych przyczyn w stylu "brak zbiorników retencyjnych". Tutaj i w podobne miejsca w górach zapraszamy; to tutaj i w podobnych miejscach, w tych stokowych "nowych korytach szlaków zrywkowych" i w braku martwego drewna spowalniającego gwałtowny spływ wód czas zacząć szukać przyczyn zagrożenia powodziowego poniżej.

"Coś za coś" - no tak, bo gdy chce się pieniążków na coraz to nowe zachcianki, gdy chce się dobrze żyć i zarabiać bez względu na wszystkich i wszystko, gdy w głowach marzenia o coraz to szerszych rządach i rzędach dusz, to drzewa ciąć trzeba. A i zwierzęta zabijać wypada. To takie pańskie i dowartościowujące pewnie. Mijamy w drodze powrotnej ekskluzywny budynek Centrum Promocji Leśnictwa w Mucznem. Kiedyś był to inny Ośrodek - miejsce spotkań, wypoczynku i rozrywek, w tym polowań, komunistycznych elit. Jakoś nie możemy pozbyć się, chociaż z natury łagodni jesteśmy, pejoratywnych przemyśleń oraz niekoniecznie wartych upubliczniania skojarzeń i porównań ... Tym bardziej, że uwagę naszą przykuwają stojące przed szacownym Centrum ciągniki załadowane uśmierconymi starymi bukami.

Autorzy zdjęć: I. S. Zielińscy