Przeskocz do treści

Panie Szyszko Janie

Nie jest niczym nienormalnym, jak sądzę, obserwowanie poczynań swoich nauczycieli już po zakończeniu sformalizowanej edukacji własnej. Ja przynajmniej dojrzewając, czy jak kto woli - starzejąc się, staram się na bieżąco takie obserwacje czynić. Obecny minister środowiska, a mój były nauczyciel akademicki profesor Jan Szyszko, ćwiczeniowiec prowadzący onegdaj na SGGW-AR w Warszawie zajęcia z entomologii leśnej dla studentów wydziału leśnego, także takiej ciągłej, trwającej już 32 lata analizie podlega. Nie wnikam w tym "wstępniaku" w przyczyny czy też szczegóły pogłębiającego się mniej więcej od schyłku lat 90. ubiegłego wieku roku mojego zdumienia, potem irytacji, obecnie już tylko dość bezsilnej złości antyprzyrodniczymi postępkami tego pana. Każdy chyba przyrodnik wie, jak wiele złego człowiek ten polskiej przyrodzie uczynił. Zwłaszcza w ostatnich latach, a szczególnie w 2016 roku, już w trakcie piastowania stanowiska ministra środowiska. Proszę się więc nie dziwić, przeglądając załączniki do tego materiału, że zdecydowałem się na zwrot książek z dedykacjami grzecznościowymi ministra, uszczuplając swój księgozbiór o dość interesujące skądinąd pozycje. Języczkiem u wagi tej decyzji było dedykowanie jednej z tych książek mojemu ukochanemu Profesorowi Janowi Dominikowi, moralnemu i merytorycznemu filarowi Katedry Entomologii Leśnej, Ochrony Lasu i Ekologii, człowiekowi prawemu i ciężko doświadczonemu przez życie, z którym miałem zaszczyt i przyjemność u schyłku tego życia kilka razy się spotkać i na niejeden temat porozmawiać. I wiem na pewno, że nie godziłby się na to, co się obecnie na polu ochrony przyrody w tym kraju wyprawia, a czego głównym motorem napędowym jest (niestety !) Jan Szyszko.