Chcesz uratować przyklejonego do zawieszonej na kasztanowcu folii kosarza, pasikonika, koziułkę, sprężyka lub inne stworzenie? Nic z tego - kleista substancja nie puści ofiary. Masz do wyboru: jednak próbować - kończy się zazwyczaj oderwaniem nogi lub innej części ciała, uśmiercić - skracasz cierpienia, odejść (przejmując się lub nie). Możesz ponadto postawić się w sytuacji konającego w męczarniach, często z głodu i braku wody zwierzęcia. Przyklej się w myślach do takiej folii i spróbuj oderwać. Wyobraź sobie, co będziesz czuła/czuł. Zainscenizuj w myślach przyklejenie odpowiedzialnego za umieszczenie tej folii urzędnika. Żądnego splendoru, taniej reklamy własnej pomysłowości, czy Bóg wie czego tam jeszcze. Niech się pomęczy i zastanowi. Czasu będzie miał aż nadto. Skoro ma już na sumieniu dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy istnień - bo taki jest rząd wielkości puli bezkręgowców, która straciła w tym roku życie na trójmiejskich kasztanowcowych foliach - to niech sobie powisi (niepewny tym razem swego). A potem odkleisz go i zapytasz o wrażenia. Ciekawe, co powie. O ile cokolwiek powiedzieć będzie w stanie.
Owadów, ślimaków, pajęczaków, skorupiaków, pareczników, dwuparców nie odkleimy i nie zapytamy. I na tym polega istota tej obiektywnej niesprawiedliwości. Dyskretna, powolna śmierć w zaciszu parków i alei (problem dotyczy także innych miast). Tymczasem ludzie się bawią - tłumy mieszkańców i turystów na imprezach plażowych, jarmarku dominikańskim, sopockim festiwalu. Radość, beztroska, wypoczynek. W zaciszu trójmiejskich parków i alei - tłumy innych mieszkańców tego grodu umierają za ludzką głupotę, za monopol na jedynie słuszne metody postępowania z przyrodą i za pseudonaukowy bezkrytycyzm.
Namawiam nauczycieli różnych przedmiotów i wszystkich poziomów nauczania do wybrania się wczesną jesienią z uczniami, ze studentami na terenowe zajęcia pod takie folie. Apeluję nie tylko do biologów. Także do belfrów innych nauk ścisłych, a także humanistów, w tym uczących religii. Lekcja życia, a raczej jego bezduszności serwowanej ludziom wrażliwym przez jednotorowo myślących arogantów. Lekcja życia dla dzieci na całe ich życie.
I jeszcze jedno. Motyl szrotówek kasztanowcowiaczek, na którego te folie zastawiono, niewiele sobie z nich robi. Żerowisk jego larw na liściach kasztanowców jest jak co roku sporo. Co jak zawsze oznacza tylko tyle, że nieco wcześniej stracą ulistnienie. A jeśliby nawet któreś z tych drzew akurat zakończyło żywot, to konia z rzędem temu kto wiarygodnie udowodni, iż to się przez te motyle stało właśnie.
Sławomir Zieliński
Nasze Pomorze, nr 8, sierpień 2006