Marcin S. Wilga
Życzliwi donieśli, że Nadleśnictwo Gdańsk lubi Borsuka, czyli mnie. Może nawet więcej – darzy uczuciem swoistej miłości. Bo jak inaczej ocenić fakt przyrównywania mojej skromnej osoby do męskiego członka. Wyrażanie owego gorącego uczucia polegało na użyciu mocno ekspresyjnej formy, czyli synonimu zaczynającego się na „ce-ha” i pisanego poprawnie przez „u otwarte”; termin ten można odnaleźć w słowniku wulgaryzmów języka polskiego. Osoby władające takim słownictwem należą do tzw. elity korporacji Lasy Państwowe. Ten i podobne „urokliwe terminy” nie były mi obce, kiedy odbywałem ongiś szkolenie w jednostce wojskowej w Wałczu. Tamtejsi wojskowi „językowi władcy” często nawiązywali do staropolszczyzny, stosując przy każdej okazji ów powyższy termin oraz pojęcie oznaczające swojską kurę tudzież po łacinie coś krzywego (hm, kura a obronność kraju…). Jakże piękne są wspomnienia!
Poeta ogłosił, że jako ludzie powinniśmy różnić się pięknie. Tylko w relacjach moich, borsuczych, z panami w zielonych mundurach uleciało owo piękno, a pozostała różnica. I to przepastna. Moi „zieloni przyjaciele” mają z eksploatacji lasu korzyści finansowe. Ja wręcz przeciwnie, np. wydając album o przyrodzie lasu ponoszę pełne koszty edycji (patrz Ps).
Kocham drzewa, a OWI miłośnicy lasu… drewno. Podziwiam starodrzew, a ONI go eliminują. Ja próbuję zrozumieć, jak funkcjonuje lokalna Natura poprzez np. szukanie gatunków, w tym tzw. szczególnej troski: objętych ochroną prawną, umieszczonych na Czerwonych Listach Roślin i Grzybów oraz Zwierząt. Moi „ulubieńcy” spod znaku LP brutalnie niszczą ten świat. Kiedyś próbowałem spotkać się z panami leśnikami i zaznajomić ich z prowadzonymi przeze mnie badaniami grzybów makroskopijnych w Lasach Oliwskich, ale usłyszałem od życzliwych, że mój pomysł został skwitowany przez ówczesnego szefa nadleśnictwa słowami: „Wilga robi mi koło pióra”.
Jestem trochę zazdrosny, bo „leśni językowi władcy” czują miętę także do mojego przyjaciela Brunona. Z kolei jego osobę skojarzono ze swoiście i niekoniecznie elegancko określaną czynnością seksualną (termin też widnieje w słowniku wulgaryzmów). Dowodem tego równie gorącego uczucia może być fakt postawienia go niedawno przed sądem. Powód był prozaiczny: cytowanie niezbyt pochlebnych opinii o Lasach Państwowych, zawartych w ogólnie dostępnych publikatorach. Zarzuty wobec obwinionego zostały wycofane, co jednoznacznie świadczy o ich bezsensowności. Kosztów procesowych nie ponieśli leśnicy, lecz Skarb Państwa. CZYLI MY WSZYSCY. O zgrozo – Brunon, jako osobnik posiadający obywatelstwo polskie, też ! Smaczku dodaje fakt, że sam proces był prowadzony w sposób utajniony i mało profesjonalny, wyraźnie sprzyjający stronie oskarżającej Brunona. Przekonałem się o tym jako świadek, któremu, nie mając dowodów, sugerowano m. in. mówienie nieprawdy (widocznie obrażanie świadka przez Wysoki Sąd oraz mecenasa P. z przeciwnej strony należy do dopuszczalnych procedur sądowych).
Ostatnio gruchnęła wieść, że zmniejszono planowaną wycinkę drzew w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym (TPK) o 30 procent. No cóż, powinniśmy chwalić leśnych decydentów za pomysł. Tak jak chwalimy bandytę, że wybił nam tylko jedno oko. Mógł przecież pozbawić nas obu.
A jak kocha leśników społeczeństwo? Tylko 8,72 procenta kocha, wręcz przeciwnie aż 87,61 procent; 3,67 procent nie zadeklarowało swojego uczucia. Ta statystyka wynika z oceny obecnej gospodarki leśnej w TPK, co zostało przykładowo opublikowane w Dzienniku Bałtyckim 3 lipca 2020 r.
A Wieszcz Mickiewicz nawoływał: KOCHAJMY SIĘ…
Marcin Stanisław Wilga – Borsuk
Pisane w „Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego” 10 października 2024 r. o 6. rano.
Ps. Marcina, czyli AUTORA...
...Departament Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku chyba mnie nie lubi, bo nie ma ochoty na wsparcie finansowe kolejnej mojej książki. Koszty edycji pokrywam z honorariów za badanie grzybów makroskopijnych.
PS. Sławka czyli administratora strony....
... Kto administruje, ten rządzi! Nawet nie pytając ...ja Marcina o zgodę okraszę Jego pocieszny (ale i smutny w sumie) tekścik moją fotką grzybka monetki bukowej Mucidula mucida z rezerwatu przyrody "Jodły Karnieszewickie" (niedaleko Koszalina). Fotka tegoroczna, podobnie więc - jak tekst - jesienna. Koledze Mirkowi Wantoch-Rekowskiemu, uzdolnionemu mykologowi z Trójmiasta, dziękuję za potwierdzenie oznaczenia owej grzybiej pięknotki. Jej synonim pt. monetka kleista dość dobrze pasuje do nastroju felietonu. Na przykład do "za wszelką cenę" przyklejania się LP do młodzieży i wzniosłych prób nauczania, że bakterii przy niektórych gatunkach drzew po prostu nie ma ... vide poprzedni wpis na Mikrobiotopie. Mądra MŁODZIEŻ bez żadnego trudu skojarzy, że tego typu edukację to można - nawiązując do ducha felietonu Marcina - o kant pewnej ważnej części ciała rozbić. Co niniejszym, korzystając z okazji, czynię. Amen.