Ostatni wiersz artykułu o Puszczy Białowieskiej pt. "Zapuszczona Puszcza" pióra Jana Łukaszewicza (Polityka nr 49 (2836), 30.11-6.12.2011.) zadziwił mnie bardziej niż sam tekst - zawarto w nim informację, iż autor jest adiunktem w Instytucie Badawczym Leśnictwa. W tym momencie - wybaczcie Koleżanki i Koledzy Adiunkci tej szacownej instytucji - wyłonił się przede mną mimowolnie obraz nieprecyzyjnego ["(...) Coraz częściej więc badacze wykazują niedorzeczność (...)" czy "(...) Tak twierdzi większość przyrodników i naukowców (...)"], silącego się na parafilozoficzne i dość gruboskórne przemyślenia gawędziarza, jak mantrę powtarzającego zaklęcia o nic nie robiących ekologach i mądrze gospodarujących leśnikach oraz programowo nie dostrzegającego w lesie nic poza drzewostanem. Doktor inżynier, pewnie nauk leśnych, zdaje się nie odróżniać ochrony lasu od ochrony przyrody, przejawia niegodną naukowca leśnego awersję do starych drzew ["(...) w starych lasach nagromadzają się różne choroby (...)" czy "(...) las trumien (...)"], lekceważy rolę pokarmową martwego substratu drzewnego w podtrzymywaniu wzrostu i kondycji drzew ["(...) zgliszcza (...)"], "za to" wykazuje zadziwiającą czujność w temacie przyśpieszania początkowych stadiów sukcesji, istotnym z punktu widzenia przewidywanego zysku z wyrębu drzewostanu w przyszłości [(...) odnawianie drzew w sposób trwały i stosunkowo szybki (...)"]. Sprawia wrażenie, jakby nie bywał w Puszczy Białowieskiej, np. w miejscach, gdzie tworzą sie naturalne luki po upadku starych drzew ["(...) w puszczy nie ma już młodego pokolenia drzew! (...)"] i formułuje kuriozalne werdykty w stylu "(...) Tymczasem puszcza ginie (...)", jakby nie wiedział, że w naszej strefie klimatycznej (tutaj - na obszarze Polesia) las jest formacją bazową, z wyłączeniem obszarów silnie uwilgotnionych; jedyne zaś co mu może grozić, to stopniowy i najprawdopodobniej długofalowy regres spowodowany schematycznym i bezrefleksyjnym gospodarowaniem służb leśnych.
I to wszystko w dziale "Nauka" tej znanej skądinąd gazety. Może to i znak czasów, że polityka od nauk ścisłych winna się w kwestiach co poniektórych trzymać możliwie daleko.
Dla mnie taka lektura to m.in. lekcja nt., jak nie popularyzować nieomylności i nieprawdopodobnych umiejętności własnego grona zawodowego ["(...) prowadząc normalną gospodarkę leśną. W takim lesie człowiek nie był intruzem i dbał o wszystkie (podkr. SZ) gatunki flory i fauny. (...)]. I tak niemożliwe stało się możliwe. Niejeden przyrodnik by tak chciał, wraz z pominiętymi przez autora dwoma królestwami stworzeń. Ja też.
dr inż nauk leśnych Sławomir Zieliński
tekst artykułu znajdziesz poprzez:
http://www.ibles.pl/w-prasie-o-ibl-1/polityka/Puszcza