Szanowne Przyrodniczki/Szanowni Przyrodnicy działający w pro-przyrodniczych, pro-środowiskowych i pro-społecznych NGO-sach, gremiach, instytucjach itp.
Jeszcze przed złożeniem wniosku na ręce Pana Donalda Tuska Premiera Rzeczypospolitej Polskiej.....
....w związku ze względnie określonym przez grono pomysłodawców utworzenia Kaszubskiego Parku Narodowego chronologicznym ciągiem zdarzeń, zgodnie z którym za kilka dni wygaśnie możliwość podpisywania petycji o powołanie Parku przez Osoby Fizyczne [już prawie 11 tys. podpisów !!! zebranych w zaledwie 2 tygodnie, więcej patrz, a może i jeszcze podpisz, tu:
bardzo proszę o deklarowanie wsparcia powyższej idei przez ORGANIZACJE POZARZĄDOWE, GREMIA NAUKOWE, INSTYTUCJE, ITP. "MIKROPOPULACJE"
wsparcie proszę kierować na e-mail autora tego apelu, tj. Sławka Zielińskiego: zielez@wp.pl
na bieżąco aktualizowana lista wsparcia będzie prezentowana na tej stronie
ZAPRASZAM, ZACHĘCAM, PROSZĘ - SPRAWA DLA KASZUBSKIEJ, POMORSKIEJ I POLSKIEJ TOŻSAMOŚCI ORAZ PRZYSZŁOŚCI JEST KLUCZOWA!!! Z GÓRY DZIĘKUJĘ I... DO DZIEŁA!
Informacje bieżące w ww sprawie, oprócz osobnego materiału na www.mikrobiotop.pl, będą podawane także na FB-profilu autora tego materiału, a i podejrzewam, że także na profilach kilku jeszcze innych Osób i Organizacji.
W ostatnich latach zjawisko ekspansji dzikich zwierząt, m. in. dzików i lisów, na obszar zabudowany Trójmiasta nasiliło się, zaś jego mieszkańcy mogli zapoznać się z nowym zjawiskiem – „miejskim” polowaniem na dziki. Celem tych polowań było zredukowanie liczebności populacji tego zwierzęcia, które zaakceptowało miasto jako swój biotop. Uprzednio stosowano mniej drastyczne sposoby redukcji poprzez wyłapywanie dzików przy pomocy odłowni, zaś schwytane osobniki wywożono w odległe tereny zalesione. W prasie ukazało się kilka artykułów na ten temat, a za główną przyczynę ekspansji dzików na tereny miejskie uznano ich „dokarmianie” przez mieszkańców. Jednak bliższe przyjrzenie się temu zjawisku wskazuje, że istotnych przyczyn jest nawet kilka. Wybrane przyczyny to:
zajęcie części przyleśnych siedlisk przez budownictwo mieszkaniowe,
częsta penetracja lasów przez turystów i puszczanie luzem psów,
niedobór w TPK zasobów właściwego pożywienia (żołędzie, bukiew i in.) wskutek m. in. masowej wycinki owocujących dębów i buków,
całoroczne prace przy wyrębie drzew (hałas, dewastacja środowiska),
notoryczne polowania.
Znaczna część lasów na granicy z obszarami rolnymi i drogą obwodową Trójmiasta została ogrodzona siatką, co uniemożliwia zwierzynie wyjście na okoliczne pola uprawne. Podczas budowy tej drogi w latach 70. XX w. zamknięto korytarze ekologiczne, co zwiększyło możliwość tzw. chowu wsobnego u części zwierząt. W następstwie tych czynników część populacji dzików i lisów odwiedza siedliska antropogeniczne Trójmiasta (tereny zabudowane) – vide: fotografie. W poszukiwaniu pokarmu dziki okupują niezabezpieczone śmietniki, ryją miejskie trawniki w poszukiwaniu m. in. pędraków, a lisy polują m. in. na tutejsze gryzonie (myszy, szczury) i miejskie gołębie.
Wspomniana redukcja populacji dzików, także tych przebywających na obszarze zabudowanym miasta, przynosi wyłącznie „złudną poprawę” krótkoterminową. Badania naukowe teriologów (specjalistów od ssaków) wskazują na szereg negatywnych zjawisk towarzyszących polowaniom. Wykazano, że polowania są przyczyną wzrostu zachorowań na Afrykański Pomór Świń (ASF) w Polsce. Pokazuje to schemat blokowy opracowany przez prof. Michała Żmihorskiego dyrektora Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży.
Dzik euroazjatycki (Sus scrofa) – ssak z rodziny świniowatych; długość ciała do 155 cm, wys. barkowa do 120 cm, masa ciała do 300 kg; zamieszkuje głównie lasy liściaste o dużym udziale drzew wielkonasiennych (dąb, buk) oraz wilgotne lasy i zarośla (olsy, łęgi, trzcinowiska); na polach trzyma się w zbożach i śródpolnych zaroślach. Obecnie coraz częściej penetruje obszary zabudowane aglomeracji trójmiejskiej i innych miast w Polsce.
Trójmiejskie ssaki... fot. Marcin S. Wilga
Sławomir Zieliński
Zapolować w Trójmieście
Myśli przewodnie:
„(...) Nie wnikam w status ontologiczny jelenia, pytam o to, co siedzi w głowie mojego bliźniego, który syci się tym, że coś żyło, a teraz leży martwe w kałuży krwi. (...)”
Szymon Hołownia, marszałek sejmu RP, Obciach moralny, Wprost, 3/2013: s. 37
„(...) Ten dzień po prostu nadal wraca (...)”
Maciej Kaczorek, mieszkaniec gdańskiego osiedla Niedźwiednik,
świadek rzezi dzików dokonanej przez myśliwego na osiedlowym boisku szkolnym
Wprowadzenie
Przemoc i krzywda nigdy nie były zwyczajowo wpisane w „genotyp Gdańska i okolic”. Ta obecnie już metropolia siostrzanych nadbałtyckich miast i ich otoczenia była „od zawsze” obszarem wielowątkowej kreatywności, hanzeatyckich powiązań kulturowych i handlowych, ośrodkiem nauki i ewolucyjnego doskonalenia się relacji społecznych, naznaczonych różnorodnością, empatią i tolerancją. „Tamten dawny, bardzo bogaty i liczący się w Europie Gdańsk - miasto wielu narodowości, odmiennych kultur, religii i języków, najbardziej międzynarodowe ze wszystkich miast Rzeczypospolitej, stanowił jedyną w swoim rodzaju wspólnotę odmienności”1. Przemocy i krzywdy jednak co jakiś czas tutaj doświadczano, a przykładowe lata 1807, 1939, 1968, 1970, 1981, 2019 przyniosły traumę, ból, cierpienie i śmierć.
Wydawać by się mogło, że w związku z takimi uwarunkowaniami przyzwolenie na zabijanie nie powinno mieć tu prawa bytu, nawet na poziomie epizodycznym, a tym bardziej w dłuższym okresie czasu. Tymczasem, o zgrozo, tak nie jest. Już od kilkudziesięciu lat w granicach administracyjnych Gdańska, Sopotu, Gdyni, Rumi, Redy, Wejherowa oraz sąsiadujących gmin dokonywana jest planowa krwawa eksterminacja zwierząt. Strzelają i zabijają myśliwi. A że znaczący obszar w tych granicach stanowi Trójmiejski Park Krajobrazowy (TPK), strzelają także w nim. W ważnej i cennej pod względem przyrodniczym i społecznym makrostrukturze krajobrazowej, integrującej tę część Pomorza Wschodniego (Gdańskiego).
Park. Coraz bardziej śródmiejski.
TPK, którego około 90% powierzchni stanowią lasy, to obszar coraz bardziej przestrzennie izolowany postępującym procesem „domykania” jego granic antropogennymi formami zabudowy. O ile od strony generalnie wschodniej proces ten ma raczej charakter „dopełniania” inwestycjami tych już od dawna istniejących, o tyle od zachodu przybrał formułę dynamicznego rozwoju suburbiów i powiększania zasobu osiedli mieszkalnych. Tym samym TPK staje się w coraz większym stopniu wielkoobszarowym parkiem śródmiejskim, ze wszelkimi tego faktu środowiskowymi i ekologicznymi konsekwencjami. I wszystko wskazuje na to, że jest to proces nieodwracalny.
Pod względem funkcjonalnym TPK świadczy na rzecz lokalnych społeczności, ale i gości oraz sympatyków „z zewnątrz”, rozliczne usługi ekosystemowe, wśród których wiodącą rolę wydają się pełnić funkcje: wodo- i glebochronna (w tym ochrona warstw wodonośnych i podziemnych zbiorników wody pitnej), morfologiczna czyli rzeźbochronna (m.in. z uwagi na to, że trójmiejski „bad land” strefy krawędziowej wysoczyzny Pojezierza Kaszubskiego to jeden z zaledwie kilku tego typu obszarowych unikatów w skali świata), klimatotwórcza w tym zdrowotnościowa (szczególny przykład – lasy uzdrowiskowe Sopotu), rekreacyjna (różne formy aktywności ruchowej), poznawcza, w tym dydaktyczna i naukowa oraz ochrony unikatowego krajobrazu. Funkcje te uzupełnia zasób co najmniej kilku innych z puli społecznych i przyrodniczych oraz funkcja gospodarcza – praktycznie niemożliwa do pogodzenia z większością pozostałych. Ponadto postrzegana ostatnio jako prowadzona w sposób bezrefleksyjny i rabunkowy2. W ramach funkcji gospodarczej mieszczą się polowania.
Myśliwy. Samonapędzający się „fenomen”.
Jakiś czas temu myśliwi, a wśród nich liczni leśnicy3, uwierzyli w mit o swojej leśnej wszechwiedzy, niezbędności i nieomylności. Tkwią w tym micie nadal. Przekonują także, że Polski Związek Łowiecki to organizacja, która sama się finansuje – ostatnio tak stwierdził nowy szef rady nadzorczej PZŁ, były siatkarz Marcin Możdżonek4 (...). Robią wiele, aby uwierzyli w ten mit także niepolujący. Umyślili ponadto, że strzelanie i zabijanie jest rzekomo niezbędnym elementem gospodarki leśnej. Ogłosili swój zapał i kompetencję do „regulacji” populacji wybranych gatunków zwierząt, które to predyspozycje starają się odnieść do całej przyrody, aspirując przy okazji do ingerowania w funkcjonowanie populacji ludzkich. Również w Trójmieście. Innymi słowy – usiłują narzucić nam wszystkim, jak mamy żyć. Prowadzenie polowań w granicach administracyjnych jednostek osadniczych, w tym wielkich miast, jest tego najlepszym przykładem.
Jako prawny fundament podtrzymywania legendy o sobie wymyślili dwa akty prawne – Ustawę z 28 IX 1991 r. o lasach i Ustawę z 13 X 1995 r. Prawo łowieckie. Zapisy w nich zawarte spowodowały, że znaczące tereny Polski zostały przez myśliwych w majestacie prawa zawłaszczone. Także TPK. Jak to możliwe, skoro jest to obszar położony w granicach administracyjnych miast? Ano możliwe, dzięki rozmyciu zapisu z art. 26 p. 2) ww drugiej ustawy. Zapis ten stanowi, że: „W skład obwodów łowieckich nie wchodzą: (...) tereny w granicach administracyjnych miast; jeżeli jednak granice te obejmują większe obszary leśne lub rolne, z obszarów tych może być utworzony obwód łowiecki lub mogą być one włączone do innych obwodów łowieckich (...)”. „Konia z rzędem” osobie, która poda precyzyjną definicję słowa „większe”. Istotność tej „furtki prawnej” w trójmiejskiej skali lokalnej obrazuje najlepiej wpis zamieszczony na stronie Nadleśnictwa Gdańsk – administrującego znaczącą częścią lasów TPK: „Jeden obwód łowiecki ma dla Nadleśnictwa Gdańsk znaczenie szczególne – jest to obwód nr 69 leżący na terenie gmin Gdańska, Sopotu i Gdyni. Na tym terenie polowań dokonują doświadczeni myśliwi będący większości [pisownia oryg. – przyp. SZ] w Służbie Leśnej. W tym obwodzie łowieckim priorytetem jest rozrzedzenie istniejącej populacji dzika.”5
Sąsiedztwo. Zabić dzika w TPK.
Ten o wyjątkowo złej sławie obwód łowiecki nr 69 to Ośrodek Hodowli Zwierzyny Nadleśnictwa Gdańsk. To tu rozpisuje się co roku śmiercionośny dokument zwany rocznym planem łowieckim, w którym określa się liczbę zwierząt poszczególnych gatunków do zabicia w Aglomeracji Trójmiejskiej. Równolegle i w sposób ciągły przenika do przestrzeni medialnej myśliwska narracja o rzekomym zagrożeniu płynącym ze strony zwierząt, ich niczym nieskrępowanej „groźnej” rozrodczości i wynikającej z tego konieczności ich uśmiercania. Dla zawodowych ekologów jasne jest, że w tej narracji nie uwzględnia się w żaden sposób naturalnych wewnątrzgatunkowych i biocenotycznych mechanizmów regulacji liczebności populacji, a wśród nich np.: współzależności międzygatunkowych z organizmami nie będącymi pokarmem, wpływu gęstości populacji na jej osobniki, np. na śmiertelność populacyjną, dostępności pokarmu i schronień, oddziaływania powiązanych pasożytów oraz drapieżców, konkurentów, mechanizmów genetycznego sprzężenia zwrotnego itd. Prymitywizm narracji myśliwych nie zaskakuje – opieranie się li tylko na jednym parametrze grupowym populacji jakim jest liczebność, jest od lat w tym środowisku stosowane, zaś obwód łowiecki nr 69 nie jest tu jakimś szczególnym wyjątkiem w skali Polski.
Ciągle trudno zrozumieć, jak to jest możliwe, że dopuszcza się myśliwych do zabijania w Trójmieście. W przestrzeni, gdzie las przenika się z zabudową miejską w sposób naprawdę miejscami skomplikowany. I że przyzwolenie to jest skutkiem nie tylko starań samych zainteresowanych strzelających „hobbystów”, ale także urzędów (Gdańsk, Gdynia). Szerokim echem odbiło się ostatnio np.: zatrudnienie przez Urząd Miasta w Gdańsku „myśliwego miejskiego”6, umieszczenie pro-myśliwskich tablic w parku miejskim Wronia Górka czy nawet wydatkowania znaczącej kwoty z budżetu obywatelskiego na uśmiercenie określonej liczby dzików7.
Trudno ponadto nie zauważyć, że uprawianie od kilkudziesięciu już lat myśliwskiego procederu w Trójmieście nie przynosi żadnych wymiernych efektów, poza dostarczaniem myśliwym emocji i pewnie nabywaniem przez nich przekonania o istotności „misji”. Mieszkankom i mieszkańcom Aglomeracji przynosi to tylko stres i traumę. A zwierzętom okrutną śmierć. Także śmierć w męczarniach, będącą wynikiem postrzeleń. Nie bez przyczyny w wycenach łowieckich Nadleśnictwa Gdańsk widnieje pozycja za postrzelenie (nie zabicie) sarny, dzika czy jelenia8. Według różnych szacunków myśliwi ranią nawet 25-30% zwierząt do których strzelają9. W przypadku ptaków wskaźnik ten jest zdecydowanie wyższy – nawet do 60%!) (materiały Koalicji Niech Żyją!).
Studium przypadku. Zabić dzika na boisku szkolnym.
W przeddzień wyborów parlamentarnych 14.X.2023 r. urządzono krwawą jatkę dziczej rodziny uwięzionej na boisku szkolnym SP nr 38 na gdańskim osiedlu Niedźwiednik10. Bezmyślnym i okrutnym egzekutorem był myśliwy z firmy wynajętej przez urząd, przy asyście Straży Miejskiej. Strzelał w odległości 65 m od najbliższych zabudowań mieszkalnych, w obecności ludzi, w tym młodych. Z danych uzyskanych od naocznych świadków i wyczytanych w lokalnych mediach można zestawić taki oto obraz i uwarunkowania tego bulwersującego zdarzenia. Dziki ugrzęzły na boisku szkolnym. W bezpośredniej bliskości znajduje się TPK, a w nim, jak to przy osiedlu, szlaki spacerowe. Była możliwość wypuszczenia dzików. Takie sugestie padły. Według pracownicy UM w Gdańsku dziki stwarzały realne zagrożenie. Dyrekcja SP nr 38 nie odniosła się do sprawy. Pytani urzędnicy UM w Gdańsku „nie widzą problemu”11. Myśliwy strzelał w pozycji leżącej istotnie zwiększając prawdopodobieństwo trafienia przypadkowej osoby. Na boisku, w pobliżu szkolnej stołówki i na schodach pozostały do popołudnia następnego dnia (dzień wyborów) krwawe ślady po wleczeniu martwych zwierząt do samochodu. Potem zmył je deszcz.
RAMKA (do Studium przypadku)
Maciej Kaczorek
„Byłem przekonany, że je wypuszczą. Zrobiłem, o co prosili i opuściłem boisko SP nr 38. Zacząłem chodzić wzdłuż ogrodzenia, bo byłem ciekaw, którędy dziki weszły na teren szkoły. Wtedy usłyszałem pierwszy strzał. Dostrzegłem myśliwego w odległości ok. 20 m od siebie. Zacząłem krzyczeć, żeby przestał, ale nic sobie z tego nie robił, strzelał dalej. Drugi strzał nie tylko słyszałem, ale i widziałem. Próbowałem odnaleźć strażników miejskich, ale się przemieścili. Na boisko bałem się już wchodzić. Dałem za wygraną. Zziębnięty i przemoczony wróciłem do domu. Napisałem na grupie, że dziki zostały zabite. Kilka minut po tym zdarzeniu w okolicy, na terenie dawnej strzelnicy, czworo dzieci spacerowało z psem”.
Pani Joanna, mieszka kilka ulic dalej od boiska SP nr 38
„Nie mogę spać, odkąd to się stało. Znałam te dziki, mijałam je na spacerach z psem. To była wielka rodzina – rodzice i dzieci. Były spokojne, nikomu nie wadziły. Dziki są bardzo mądre, wrażliwe i z gruntu pokojowe. Ryjąc trawniki w poszukiwaniu larw, zjadają szkodniki. Jestem zdziwiona, że nagle zaczęły bardzo przeszkadzać przekopane i tak słabo pielęgnowane trawniki, ale nie przeszkadzają trawniki rozjeżdżone przez auta, w szczególności w centrum miasta w sezonie turystycznym”.
Grażyna Głogowska, prezeska Fundacji „Umysł” im. Alfreda Buttsa
„Myśliwy urządził zwierzętom jatkę. Strzelał mimo obecności ludzi! Świadkami były dzieci i osoby dorosłe. Uczennice i uczniowie widzieli i słyszeli wystrzały, a następnego dnia krwawe ślady, które zostawiły dziki wleczone po boisku i schodach. Akcja została przeprowadzona z naruszeniem podstawowych przepisów prawa i zagrażała życiu postronnych osób”.
Zainteresować dzika lasem.
Jest faktem, że zwierzęta, zwłaszcza dziki, lisy, ale także np. sarny, lgną do miast. To jednak nie wynika tylko z tego, że w mieście znajdują nieraz łatwo dostępny, a i nierzadko atrakcyjny smakowo pokarm12. One tam generalnie i skądinąd paradoksalnie szukają spokoju i schronienia. W Aglomeracji Trójmiejskiej i w innych dzieje się tak także dlatego, że:
sukcesywnie, dzięki antropopresji, a zwłaszcza trwałemu przekształcaniu przestrzeni przez człowieka, ograniczane są areały życia zwierząt13,
tereny jeszcze względnie wewnętrznie nieprzekształcone inwestycyjnie, np. TPK, podlegają narastającej wielowątkowej presji człowieka,
wśród presji tej wiodącą rolę pełni gospodarka leśna14, w tym polowania; jest to zestaw permanentnie wykonywanych czynności zakłócających behawior zwierząt; nie bez przyczyny np. obserwowane są noclegi dzików na obszarze ogrodów działkowych – tam póki co się nie poluje (choć przy nich już tak) i nie jeżdżą harvestery,
jednym z kolejnych kluczowych czynników negatywnych stymulujących ruch dużych ssaków wydaje się być spuszczanie psów ze smyczy w trakcie leśnych spacerów.
Konkluzja
Sprawa dopuszczalności polowań w Aglomeracji Trójmiejskiej, w tym w TPK, nie jest kwestią wewnętrzną myśliwych, leśników i co poniektórych urzędów. Na tym terenie żyje ponad 1 mln ludzi! Tutaj nie ma miejsca na ryzyko związane z posyłaniem kul, brenek i śrutu w non stop eksplorowaną przez ludzi przestrzeń15. Ta sytuacja wymaga społecznej dyskusji, finalnie zaś zorganizowania referendum dla mieszkańców w sprawie myśliwskiego zabijania zwierząt16. Wyniki badań ankietowych, np. przeprowadzonego onegdaj przez autora na próbie ponad 1 tys. uczennic i uczniów pięciu trójmiejskich szkół17 dają asumpt do przemyśleń18. I przemyślenia te nie rokują dobrze dla dalszej obecności myśliwych w tym regionie. Co mnie osobiście wcale nie martwi.
Podziękowania
Dziękuję za materiały, dyskusje i wsparcie: Dorocie Abramowicz, Danucie Czachor, Dorocie Rancew-Sikorze, Iwonie Zielińskiej, Andrzejowi Garbalewskiemu, Maciejowi Kaczorkowi, Agnieszce Kukowskiej, Ewie Zielińskiej, Pawłowi Szutowiczowi, Marcinowi S. Wildze, Brunonowi Wołoszowi. Składam specjalne podziękowania dla Doroty, Dominiki, Moniki i innych Osób broniących dzików na ul. Długiej w Gdańsku w każdy czwartek przed polowaniami, a także Aktywistek i Aktywistów z Koalicji Las jest Nasz Pomorze Gdańskie. Redakcji Dzikiego Życia dziękuję za zaproszenie do napisania tego tekstu. Pojawił się on tutaj i być może pojawi się też w DzŻ. To kolejny tekst o tzw. zwierzętach łownych, które garną się do dobrych ludzi, a uciekają od złych.19 Szkoda, że wśród tych dobrych napotykają także tych drugich. Specjalne pozdrowienia przesyłam dla: Olgi Tokarczuk, Agnieszki Holland i Zenka Kruczyńskiego.
Zieliński S., Wilga M. S., Kochańczyk M., Wołosz B., Kruczyński Z. 2022. O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Wydawnictwo Arche, Sopot.
szacuje się, że około 80% leśników zatrudnionych w PGLLP poluje
Garbalewski A. 2000. Czy dziki muszą być problemem dla miasta? Gawron, 2: 6-8.
Przewoźniak M. 2017. Ochrona przyrody i krajobrazu Kaszub. Studium krytyczne z autopsji. Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Gdańsk-Poznań.
Morska I. 2019. Mroczna męskość myśliwego. Czas Kultury, Instytut Anglistyki i Amerykanistyki, Uniwersytet Gdański, 1: 137-144.
Zieliński S., Wilga M. S., Kochańczyk M., Wołosz B., Kruczyński Z. 2022. O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. o p cit.
Wystawiona na stronie Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze petycja w sprawie poparcia powstania Kaszubskiego Parku Narodowego już "wstępnie finiszuje" (!!!). Niby w tym nic zaskakującego, ale gdyby zaznaczyć, że to dopiero 6 dzień jej funkcjonowania w sieci, to robi się co najmniej interesująco. I obiecująco na przyszłość.
Dynamika petycji, a raczej tempo podpisów wsparcia tej światłej idei, zadziwiły mnie. Projektowane do zebrania 7,5 tys. podpisów, w myśl założenia 1 podpis/1 ha terenu (jednego z proponowanych wariantów przebiegu granic), uzyskane zostanie z całą pewnością dużo szybciej niż szacowali twórcy dokumentu. Wypada się tylko cieszyć.
Korzystając z okazji, mając też na uwadze jak to u mnie względy dokumentacyjne, serdecznie dziękuję Wszystkim tym, którzy podpisali. Bardzo dziękuję. I mam nadzieję, że "finiszowanie" będzie spektakularne. I szybkie. Jak zbiór podpisów dotąd. A o zmęczeniu (niby statystyczna cecha "końcówek") nie będzie w tym przypadku mowy.
A kto jeszcze nie podpisał.... Zachęcam. Bardzo zachęcam. Dla dobra przyrody i tego Narodu. I innych Narodów. Ale i - a może przede wszystkim - lokalnych społeczności, oby przekonanych o słuszności wprowadzenia w życie tej idei.
A Wasze zaangażowanie i zainteresowanie społeczne dedykuję pamięci nieodżałowanego prof. Romana Andrzejewskiego. Zoologa, ochroniarza przyrody i filozofa. Jednego z moich niezapomnianych Nauczycieli. Gdyż to właśnie On, około 30 lat temu przewidział, że potrzeby społeczne będą w najbliższej przyszłości ważnym argumentem za tworzeniem parków narodowych. A także rezerwatów i innych szczególnych form ochrony przyrody.
Specjalne podziękowania składam dla Ekipy Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, zwłaszcza zaś "za całokształt" dla Kolegi dr Pawła Sredzińskiego (przepraszam Pawle, moja klawiatura nie wbija dużej literki "ś").
PS. Kończąc - dziękczynna dla Wszystkich, którzy wsparli petycję, losowo wybrana fotka, z terenu Lasów Mirachowskich. Wykonana przeze mnie w odległej przeszłości, tj. ok. 35 lat temu.... Wybór padł na Jezioro Kamienne i wspaniały Diabelski Kamień dr Feliksa Krawca, a potem prof. Wieśka Fałtynowicza.... A pod głazem mój starszy (ale wówczas młody) Syn Leszek.... drugiego Syna Mateusza jeszcze wtedy na świecie nie było.... Ale i jeden i drugi pokochali przyrodę. Ich rodzice też. Każde na swój pro-ochroniarski sposób.
prawie bez komentarza, za to z wielkim smutkiem adresowanym do poziomu mentalnego i merytorycznego autora kartuskiego pisma; druga jego część jest dla mnie osobiście - w kontekście 10-cio letnich prac nad kózkowatymi Lasów Mirachowskich - nieomalże obraźliwa