Przeskocz do treści

Sławomir Zieliński

Kilka dni temu na bazarze książki przy ul. Floriańskiej w Krakowie nabyłem za symboliczną, tym niemniej powiększoną z mojej inicjatywy kwotę, bestseller autorstwa ikony polskiej ochrony przyrody profesora Władysława Szafera pt. "Dziesięć tysięcy lat historii lasu w Tatrach" [Nauka dla Wszystkich, Polska Akademia Nauk oddział w Krakowie, PWN, 1966].

cudeńko .....

Pozycja ta powinna - moim zdaniem - stać się lekturą obowiązkową pracowników PGL Lasy Państwowe i instytucji powiązanych, np. Ministerstwa Środowiska. A może taką już jest, lecz ja o tym z mojej wiejskiej perspektywy nie wiem? Zakładam jednak, że nie jest. Bo gdyby była, to najprawdopodobniej nie musielibyśmy wysłuchiwać ciągle obecnych w przestrzeni informacyjnej żenujących wywodów z cyklu i pod zbiorczym tytułem "gdyby nie leśnik, las by nie istniał".

Nie obdarzonych retrospekcyjnym i prognostycznym trybem myślenia leśnych celebrytów oraz branżowych celeb-aplikantów zachęcam do lektury. Takowa, mam nadzieję, pobudzi też do introspekcji, która bardzo by się tzw. "braci leśnej i pokrewnej" przydała. Przede wszystkim jako przeciwwaga dla przymiotu chciwości, toczącej zakamarki jestestw istotnej części tego grona.

Na zachętę, choć bez specjalnych oczekiwań, załączam poniżej skany rozdziału pt. "Określenie zagadnienia i metod badawczych". Może jednak choćby po przeczytaniu tego wyimka broszury, niekoniecznie będzie tak, jak sformułował to J. A. Newerly: "Głupi nie zauważy, a mądry nic nie powie". Mam (nikłą) nadzieję, że głupi zauważy (i zmądrzeje), zaś mądry wesprze tego pierwszego w merytorycznej podróży do obiektywnej prawdy.

Pozdrawiam serdecznie moje kultowe Panie Profesorki: Małgorzatę Latałową i Ewę Symonides. Których to Pań życie naukowe powiązane jest z myślą oraz dokonaniami profesora Władysława Szafera jak mało kogo.

P.S. 1. kopiuj/wklej mojego wpisu nt. jw z FB:

"co za dysonans poznawczy.... a ja myślałem, że lasy w naszym kraju istnieją od 1924r. 🙂, gdy ówczesny prezydent Polski S. Wojciechowski podpisał stosowne rozporządzenie i "stworzył podwaliny" powstania przedsiębiorstwa pt. Polskie Lasy Państwowe..... (obecnie tzw. przedsiębiorstwo ??? PGL LP)......a tu się okazuje, że to raczej lądolód skandynawski i jego dynamika w czasie + inne całkiem fajne czynniki środowiskowe, kształtowały, w kilku zresztą odsłonach tzw. zlodowaceń + okresów cieplejszych między nimi (tj. tzw. interglacjałów), tryb istnienia ekosystemów leśnych w Środkowej Europie.....co za rozczarowanie.... 🙂 będę musiał z tym żyć.... 🙂ps. zakupione w Krakowie, wczoraj... jestem cały dumny z sympatycznego Pana Sprzedawcy, zwłaszcza 🙂"

P.S. 2. od serca...

Miłego dnia dla odwiedzających Mikrobiotop. I kolejnych miłych dni.

Marcin S. Wilga

Życzliwi donieśli, że Nadleśnictwo Gdańsk lubi Borsuka, czyli mnie. Może nawet więcej – darzy uczuciem swoistej miłości. Bo jak inaczej ocenić fakt przyrównywania mojej skromnej osoby do męskiego członka. Wyrażanie owego gorącego uczucia polegało na użyciu mocno ekspresyjnej formy, czyli synonimu zaczynającego się na „ce-ha” i pisanego poprawnie przez „u otwarte”; termin ten można odnaleźć w słowniku wulgaryzmów języka polskiego. Osoby władające takim słownictwem należą do tzw. elity korporacji Lasy Państwowe. Ten i podobne „urokliwe terminy” nie były mi obce, kiedy odbywałem ongiś szkolenie w jednostce wojskowej w Wałczu. Tamtejsi wojskowi „językowi władcy” często nawiązywali do staropolszczyzny, stosując przy każdej okazji ów powyższy termin oraz pojęcie oznaczające swojską kurę tudzież po łacinie coś krzywego (hm, kura a obronność kraju…). Jakże piękne są wspomnienia!

Poeta ogłosił, że jako ludzie powinniśmy różnić się pięknie. Tylko w relacjach moich, borsuczych, z panami w zielonych mundurach uleciało owo piękno, a pozostała różnica. I to przepastna. Moi „zieloni przyjaciele” mają z eksploatacji lasu korzyści finansowe. Ja wręcz przeciwnie, np. wydając album o przyrodzie lasu ponoszę pełne koszty edycji (patrz Ps).

Kocham drzewa, a OWI miłośnicy lasu… drewno. Podziwiam starodrzew, a ONI go eliminują. Ja próbuję zrozumieć, jak funkcjonuje lokalna Natura poprzez np. szukanie gatunków, w tym tzw. szczególnej troski: objętych ochroną prawną, umieszczonych na Czerwonych Listach Roślin i Grzybów oraz Zwierząt. Moi „ulubieńcy” spod znaku LP brutalnie niszczą ten świat. Kiedyś próbowałem spotkać się z panami leśnikami i zaznajomić ich z prowadzonymi przeze mnie badaniami grzybów makroskopijnych w Lasach Oliwskich, ale usłyszałem od życzliwych, że mój pomysł został skwitowany przez ówczesnego szefa nadleśnictwa słowami: „Wilga robi mi koło pióra”.

Jestem trochę zazdrosny, bo „leśni językowi władcy” czują miętę także do mojego przyjaciela Brunona. Z kolei jego osobę skojarzono ze swoiście i niekoniecznie elegancko określaną czynnością seksualną (termin też widnieje w słowniku wulgaryzmów). Dowodem tego równie gorącego uczucia może być fakt postawienia go niedawno przed sądem. Powód był prozaiczny: cytowanie niezbyt pochlebnych opinii o Lasach Państwowych, zawartych w ogólnie dostępnych publikatorach. Zarzuty wobec obwinionego zostały wycofane, co jednoznacznie świadczy o ich bezsensowności. Kosztów procesowych nie ponieśli leśnicy, lecz Skarb Państwa. CZYLI MY WSZYSCY. O zgrozo – Brunon, jako osobnik posiadający obywatelstwo polskie, też ! Smaczku dodaje fakt, że sam proces był prowadzony w sposób utajniony i mało profesjonalny, wyraźnie sprzyjający stronie oskarżającej Brunona. Przekonałem się o tym jako świadek, któremu, nie mając dowodów, sugerowano m. in. mówienie nieprawdy (widocznie obrażanie świadka przez Wysoki Sąd oraz mecenasa P. z przeciwnej strony należy do dopuszczalnych procedur sądowych).

Ostatnio gruchnęła wieść, że zmniejszono planowaną wycinkę drzew w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym (TPK) o 30 procent. No cóż, powinniśmy chwalić leśnych decydentów za pomysł. Tak jak chwalimy bandytę, że wybił nam tylko jedno oko. Mógł przecież pozbawić nas obu.

A jak kocha leśników społeczeństwo? Tylko 8,72 procenta kocha, wręcz przeciwnie aż 87,61 procent; 3,67 procent nie zadeklarowało swojego uczucia. Ta statystyka wynika z oceny obecnej gospodarki leśnej w TPK, co zostało przykładowo opublikowane w Dzienniku Bałtyckim 3 lipca 2020 r.

A Wieszcz Mickiewicz nawoływał: KOCHAJMY SIĘ…

Marcin Stanisław Wilga – Borsuk

Pisane w „Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego” 10 października 2024 r. o 6. rano.

Ps. Marcina, czyli AUTORA...

...Departament Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku chyba mnie nie lubi, bo nie ma ochoty na wsparcie finansowe kolejnej mojej książki. Koszty edycji pokrywam z honorariów za badanie grzybów makroskopijnych.

PS. Sławka czyli administratora strony....

... Kto administruje, ten rządzi! Nawet nie pytając ...ja Marcina o zgodę okraszę Jego pocieszny (ale i smutny w sumie) tekścik moją fotką grzybka monetki bukowej Mucidula mucida z rezerwatu przyrody "Jodły Karnieszewickie" (niedaleko Koszalina). Fotka tegoroczna, podobnie więc - jak tekst - jesienna. Koledze Mirkowi Wantoch-Rekowskiemu, uzdolnionemu mykologowi z Trójmiasta, dziękuję za potwierdzenie oznaczenia owej grzybiej pięknotki. Jej synonim pt. monetka kleista dość dobrze pasuje do nastroju felietonu. Na przykład do "za wszelką cenę" przyklejania się LP do młodzieży i wzniosłych prób nauczania, że bakterii przy niektórych gatunkach drzew po prostu nie ma ... vide poprzedni wpis na Mikrobiotopie. Mądra MŁODZIEŻ bez żadnego trudu skojarzy, że tego typu edukację to można - nawiązując do ducha felietonu Marcina - o kant pewnej ważnej części ciała rozbić. Co niniejszym, korzystając z okazji, czynię. Amen.

Sławomir Zieliński

Dopadłem, a właściwie samo się napatoczyło opracowanie pt. jak na 2 fotkach poniżej:

... i daruję sobie odniesienie do sformułowań "leśnicy młodzieży" i "najlepsze książki przyrodnicze", bo Ktoś, kto tu zajrzy będzie wiedział dobrze w czym rzecz.....

.... przygotowałem całkiem dokładną analizę treści podanych w odniesieniu do 19-tu gatunków lasotwórczych drzew tutaj ujętych, ale po percepcji informacji jak niżej (zawarta w "najlepszej książce" itd..... w odniesieniu do sosny zwyczajnej i brzozy brodawkowatej) dałem spokój, bo zasłabłem...

zresztą zerknijcie sami:

Reasumując - o ile "najlepszość" ma wynikać z podawania młodzieży i innym odbiorcom tego typu kocopołów, autoryzowanych niestety przez teoretycznie światłe instytucje, w tym - niestety! - jedną z moich Alma Mater - to nie wypada mi nic innego, jak spuścić zasłonę litościwego milczenia i nacisnąć END. Co niniejszym po p.s. uczynię.

p.s. Patronat PGL LP? A może jednak coś tu po prostu spartolono? (za nasze Państwowe, a nie LP-pieniądze)