Sławomir Zieliński
Nie wszyscy z nas funkcjonują w internetowej przestrzeni medium Facebooka. Tamże, na profilu pt. Kaszubski Park Narodowy projektowany, wystawiłem wczoraj ważny dokumentacyjny materiał traktujący o tym, jak to kiedyś wojewódzki konserwator przyrody w Gdańsku chciał zmniejszyć i tak mały rezerwat "Lubygość" o prawie 15ha. Argumentem "za", jak się domyślacie - nie sformułowanym oczywiście oficjalnie - była chęć poprowadzenia nieskrępowanych cięć całkiem dorosłych buków i dębów we wschodniej części rezerwatu. Kto chciał ciąć? No cóż.... pytanie retoryczne. Z całą pewnością nie byli to przywołani w tekście pracownicy Zarządu Parków Krajobrazowych w Gdańsku z nieformalnie funkcjonującej Pracowni Dokumentacji i Ochrony Przyrody.....
Oto ten materiał.
Dzisiaj czas na lekcję historii (myślę, że warto czerpać). //// Od 1962 r. funkcjonuje prawnie w Lasach Mirachowskich, na terenie projektowanego Kaszubskiego PN rezerwat przyrody "Lubygość". Obejmuje on dystroficzne jezioro, umiejscowione w Rynnie Potęgowskiej i okoliczne wiekowe ekosystemy leśne, wyjątkowe - chyba nawet w skali całego Pomorza Wschodniego pod względem krajobrazowym i przyrodniczym. //// Ponadto, nie dość, że jezioro unikatowe i piękne, a las niebanalny, to jeszcze na dodatek na północnym zboczu rynny umiejscowione są rewelacyjne groty żwirowo-zlepieńcowe, a nieco powyżej historyczny schron TOW Gryf Pomorski. ////
I teraz tak. W latach 90. XX w. ówczesny wojewódzki konserwator przyrody w Gdańsku p. Jacek Rolbiecki wystąpił do Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z postulatem zmniejszenia tego i tak małego (zaledwie 54,60 ha, w tym większość to "woda") rezerwatu o 14,58 ha (las, na fotce obwiodłem mniej więcej granice obszaru do likwidacji na zielono). Powód był jeden. Od razu dopowiem, że nie licujący z powagą i oczekiwaną charyzmą funkcji wojewódzkiego konserwatora przyrody. Mianowicie: w proponowanej przez konserwatora do wyłączenia wschodniej flance rezerwatu dominowały dość wiekowe buczyny, a w nich m. in. niemłode buki i dęby.... (patrz foto pnia ściętego drzewa - ot, dobry materiał na leśników zarobek). Prezentowane poniżej pismo było swoistą, ale i wymuszoną przez "czynniki niższego szczebla" porażką WKP w Gdańsku. Której później nie darował, bo pamiętliwy był. Lecz stało się to sukcesem "drugiej strony", konkretnie takich "karłów reakcji" jak A. Garbalewski czy S. Zieliński //// WKP w Gdańsku Jacek Rolbiecki już nie żyje. Każdy przyrodnik lokalny post factum vita wie, że był on przychylny PGL Lasy Państwowe między innymi dlatego, że polował. Nie żyje też już dyrektor ZPK w Gdańsku dr Marian Kosmala. Który, niestety, "trzymał linię" WKP. Chociaż może i nie musiał. Ryzyka zabrakło? Pewnie tak. Sformułowanie z pisma dotyczącego Lubygości pt. "prośba" (Rady Naukowo-Społecznej przy Dyrektorze Parków Krajobrazowych w Gdańsku), odnoszące się zwłaszcza do Jej byłej Szefowej, wspaniałej dr Marysi Wieloch ze Stacji MiIZ PAN w Górkach Wschodnich (ps.: Marysia nie prosiła lecz ŻĄDAŁA), jest dla mnie miernikiem poziomu wstydu lub hipokryzji (jak kto woli) pana J. Rolbieckiego //// Zaś co do Anoplodera sexguttata... - to z kolei wskaźnik obrzydzenia jw "konserwatora" względem piszącego te słowa, który to piszący dwa lata później został "reorganizacyjnie" z ZPK w Gdańsku usunięty - dyrektor dr M. Kosmala nie miał tu NIC do gadania, J. Rolbiecki i owszem MIAŁ....//// Reasumując, najważniejsze jest to, że REZERWAT ZOSTAŁ OBRONIONY /// A personalne konsekwencje późniejsze, no cóż... ja się potrafiłem generalnie przekwalifikować, a z ochroną przyrody i tak się nie rozstałem.... jakiś czas później na stanowiskach dyrektora ZPK w Gdańsku i WKP też nastąpiły zmiany...
ps. a takiego lub innego przekwalifikowania boją się, chyba jak diabeł święconej wody leśnicy z PGL LP.... czy to jedyna grupa zawodowa w Polsce, która nie umie się przekwalifikować? "masz być niczym bądź leśniczym"?/ czy to naprawdę prawda?