Przeskocz do treści

Na spotkaniach konsultacyjnych projektowanego rezerwatu przyrody „Lasy Sopockie” regularnie zjawiał się KRZYKAŁA. Dotąd postać bliżej mi nieznana, z którą zdążyłem się w zarysie nieco obeznać. Co prawda na nic nie mam ostatnio czasu, (jakie to smutne) ale nie wątpię, że KRZYKAŁA „zasłużył” swoimi anty-rezerwatowymi wyczynami na owych spotkaniach na krótki felieton i „stratę czasu”. Jako skądinąd albo wzorzec, albo jeden z wielu tego typu KRZYKAŁ szerszego planu, tj. zasobów osobniczych Homo sapiens naszego ukochanego Kraju.

Ów KRZYKAŁA (dla porządku, ekologicznie – samiec H. sapiens):

  • każdorazowo powoływał się na poparcie kilkuset osób, którym projektowany rezerwat nie w smak i które on reprezentuje... tymczasem nikt z przybyłych uczestników tak licznych anty-rezerwatowych rzesz na wszystkich czterech spotkaniach nie widział (kilka osób przeciwnych utworzeniu rezerwatu dzielnie się ujawniło, zwłaszcza na czwartym spotkaniu w Sopotece);
  • reagował opresyjnie, obsesyjnie i emocjonalnie, powodując permanentną dezintegrację dyskusji nad meritum problemu; czy o to chodziło ?
  • prowokował, ale szczęśliwie do żadnych rękoczynów nie doszło [co mnie, jako rodowitego dolno-Gdańszczano-Wrzeszczanina mile zaskoczyło];
  • słów „kultura dyskusji” nie znał, a jeśli kiedyś zasłyszał, to szło mu w otchłań niepamięci, skąd wydobyć dla modyfikacji ewentualnej nie sposób;
  • zgłaszał się pierwszy do wypowiedzi i za każdym razem mówił o tym samym, powielając te same błędy;
  • przestrzeganie czasu wypowiedzi i autokontrola nie były zdecydowanie jego domenami;
  • przytaczał sformułowania z aktów prawnych, których nie rozumiał, m.in. myląc ich nazwy, i ewidentnie nie dostrzegając wydźwięku rodziny słów pt. „może”, „możliwość” itp.;
  • w trakcie, gdy nie mówił, pilnie i kompulsywnie nagrywał wypowiedzi adwersarzy; [żałosne, ja współczułem, chodziło mi zwłaszcza o zakwasy KRZYKAŁY];
  • swoim zachowaniem indukował salwy śmiechu, nawet osób skrajnie zrównoważonych;
  • nie chciał być „pouczany” (pewnie wszystko już poznał) i panicznie bał się „nachylania” – taką miał, godną uwagi, przywarę duchowego i fizycznego terytorializmu; ale któregokolwiek gatunku ważki nijak nie przypominał...
  • uaktywnił się ewidentnie na tych spotkaniach, na których zabrakło przedstawicieli PGL Lasów Państwowych [wyjaśnienie S.Z.: pierwsze spotkanie konsultacyjne poprowadził Paweł Pawlaczyk – tam zatrudnieni w PGL LP leśnicy uczestniczyli, dość zachowawczo, pozostałe trzy poprowadził autor felietonu – ww leśników zabrakło; nie dopuszczam myśli, że boją sie dyskusji ze mną na argumenty... a może się jednak boją ?]; to z pewnością przypadek i nadinterpretacja autora tych przemyśleń.....;
  • w twórczym zapale kłamał i manipulował, co zostało mu wytknięte przez kilka Osób, w tym przez Pana Prezydenta Miasta Sopotu dr Jacka Karnowskiego.

Współczuję Sopociankom i Sopocianom kontaktów z KRZYKAŁĄ. Zwłaszcza przedstawicielom organów władz miejskich. Tym bardziej, iż – jak zasłyszałem – to osobnik publicznie ponad-przeciętność aktywny; może i zaangażowany. Szkoda tylko, że CHAM.

Przed ostatnim spotkaniem, domyślając się, że znowu przyjdzie, zaplanowałem – jako jeden z prowadzących – symboliczne i skądinąd szczere wręczenie KRZYKALE lupy entomologicznej. Na przykład ku wnikliwszemu rozumieniu zapisów aktów prawnych, bo może czegoś nie dostrzegłem... Ale także na przykład  dostrzegania wokół siebie interesujących gatunków.....

Wszakże jestem owadologiem, ale i zapisy prawa przyrodniczego, na potrzeby ochrony przyrody staram się śledzić i znać. Finalnie KRZYKAŁA lupy nie dostał. I nie dlatego, że pożałowałem 1 zł polskich, gdyż za tyle ów przydatny mi przedmiot i dobrej jakości (choć chińskiej produkcji) onegdaj zakupiłem. Ja się po prostu przestraszyłem potencjalnej reakcji KRZYKAŁY i tekstu o kolejnym „nachyleniu” (i zagrożeniu auto-terytorium tegoż). Pewnie nie chciałem podświadomie podzielić losu Mariusza, „znanego sopockiego chuligana”, który na trzecim spotkaniu „przeraził” KRZYKAŁĘ. Nie znałem Mariusza od tej strony, do tamtej pory wydawał mi się wspaniałym Kolegą, wnikliwym, spokojnym i empatycznym Sopocianinem, skrajnie zainteresowanym przyrodą... musiałem to przemyśleć...

Efekt tego przemyślenia znałem już wtedy – Mariusz właśnie taki jest, zrównoważony, spokojny Facet, oddany sprawom miasta i przyrody w nim i wokół. I dziękuję mu za to. A także Ewie i Pawłowi – ich wybuchy śmiechu były jak najbardziej usprawiedliwione i na miejscu, bo i skala IGNORANCTWA+ KRZYKAŁY niebywała.

Dobrze, że wziąłem udział w tych konsultacjach, gdyż do tej pory pozostawałem w przekonaniu, że li tylko na sympozjach naukowych czasami bywa merytorycznie trudno. Owszem, bywa, ale tutaj zaistniało coś więcej – kilkukrotne zderzenie ze ścianą niekompetencji, „buractwa czy słomy z butów” – jak kto woli, autouwielbienia i trudno powiedzieć czego, bo lekarzem nie jestem...

Dla mnie akurat – choć paradoksalnie – same pozytywy, gdyż nie dość że poznałem bądź utrwaliłem znajomości z wieloma WSPANIAŁYMI LUDŹMI, to i dzięki opisywanym sytuacjom nabrałem nowego spojrzenia na problemy Samorządowców. Podziwiam i współczuję, a sympozja naukowe wyżej wspomniane to na tym tle raczej „bułka z masłem”.

W świetle powyższego dziękuję KRZYKALE, choć Komukolwiek i sobie na przyszłość NIE POLECAM.

Pozdrawiam Wszystkie Uczestniczki i Uczestników konsultacji i pozostaję w szacunku za WASZ udział, także uzasadnione zażenowanie i cierpliwość.

Rezerwat powstanie, gdyż to cenny i piękny konglomerat walorów przyrodniczych, kulturowych i krajobrazowych. Dzięki Samorządowcom i Urzędnikom Państwowym, którym los dobra wspólnego i społeczności lokalnej Sopotu leży na sercu. Walczmy o tę perłę.

A KRZYKAŁA, prędzej czy później, odejdzie na wysypisko historii miasta. A może i regionu lub kraju. Jako historyczna ciekawostka i – oby także, w przyszłości – obiekt twórczych rozważań edukatorów wszelakich, w tym akademików. Tym samym spełni być może (skądinąd przewrotnie) pozytywną rolę, dzięki której – nasz gatunek nadal będzie ewoluował KU DOBREMU. Na ten jednak moment niech zdecydowanie mniej mówi, a jak już mówi – niech waży słowa, bo plotąc kocopoły zdecydowanie na tym traci. Mnie to akurat nie martwi, ale niemały niesmak, także zakłóconego wrodzonego formalizmu, pozostaje.

P.S.  I tak proponuję, na dzień dzisiejszy, postrzegać KRZYKAŁĘ i jemu (oby nielicznych) podobnych.

Zsumowałem na dniach to, co w życiu napisałem: publikacje naukowe - 60, inne - 340, manuskrypty - 92. Do puli 500 pozycji niedaleka droga. Zanim jednak będzie świątecznie, czas na symboliczny rozrachunek autorski.

Gdy się tak dużo pisze, a czas płynie, i niektóre przynajmniej poglądy ewoluują, nie sposób być w stu procentach zadowolonym z dorobku. A jeśli ktoś jest - to wypada tylko pozazdrościć. Ja w zasadzie mam problem tylko z jednym krótkim własnym tekstem. Liczącym pięć zdań + tytuł. Tekst ten powstał 20 lat temu, opublikowany został na łamach miesięcznika "Nasze Pomorze" (nr 11, s. 3). Gdybym mógł cofnąć czas, ten "mikro-felieton" pt. "Co to za Zieloni?" nie pojawiłby się w przestrzeni publicznej. Nie wdając się w szczegóły, bo nie w tym rzecz, powiem po tych 20 latach tak: o ile ktoś z przywołanego w tytule artykułu zacnego grona poczuł się urażony tamtymi moimi przemyśleniami - proszę wybaczyć. Po wielu latach skorygowałem myślenie w kilku aspektach. Trzymam kciuki za tę zacną partię i życzę sukcesów w nadchodzących wydarzeniach, ważnych dla tego sponiewieranego przyrodniczo i społecznie kraju.

Naszą książkę pt. "O ten las za daleko ! Rozrachunek społeczny postępowania PGL Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym" autorzy "główni": Zieliński S., Wilga M. S., Kochańczyk M., Wołosz B., Kruczyński Z., Wydawnictwo Arche, Sopot 2022, znowu można nabyć od kilku dni via internet. Serdecznie zachęcamy do zakupu, gdyż nakład drugiego już dodruku to tylko 100 sztuk. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pierwszy dodruk (także 100 sztuk) rozszedł się prawie jak świeże bułeczki. Pierwotny nakład (200 sztuk) był niedostępny w otwartej sprzedaży - otrzymały go rozmaite wspaniałe osoby - od "cichych" współautorów począwszy (kilkadziesiąt osób), poprzez ludzi wspierających systemem fundraisingu, na prezentach wszelakich skończywszy..... Jako jeden z bardziej impertynenckich i narzucających swoją wizję sprawców tego zamieszania powiem tak: nabyć tę pozycję warto. To książka uniwersalna, prawdziwa, a w układzie nowatorska - lektura nie zanudzi. Ci zresztą z Was, którzy mnie znają, a zwłaszcza Wspaniała Brać Nauczycielska z wielu terenów naszego pięknego kraju wie, że dołożyłem wszelkich starań (a miałem możliwości) , żeby Czytelnicy po zakończeniu lektury nabyli przekonania, iż nie stracili czasu. Składam nieustające podziękowania dla Sponsorki II dodruku.

Jeżeli krzyżówka o tej porze roku żałośnie kwacze, to oznacza to w zasadzie tylko jedno - straciła (na zawsze) partnera.

Dzisiaj. 20 III 2023 r. Godziny przedpołudniowe. Wracam z pracy pieszo z Gdańska-Oliwy na Rotmankę. To świetna odległość treningowa - 21,5 km. Przed Bieszczadami, a zwłaszcza przed szlakiem granicznym (zwanym przez nas w skrócie "Moczarne"), jak znalazł. W okolicy Wielkiego Młyna na gdańskiej starówce słyszę znienacka dramatycznie żałosne kacze kwakanie. Jestem przekonany, że za chwilę znajdę się w Kanale Raduni, próbując pomóc. Ale sytuacja tym razem jest inna - samica krzyżówki płynie w górę kanału... sama. To nie jest normalne o tej porze roku - krzyżówki już dawno podobierały się w pary. I trzymają się teraz razem. Coś się więc stało. Nic dobrego.

Żal mi tej kaczki. Tak już mam. Idę w tę samą stronę. Nieco szybciej niż ona płynie. Niegłośno powtarzam kilka razy "piękna, biedna kaczuszka". Przestaje kwakać. Przechodzę. Ona zaczyna znowu - smutno i przejmująco. Zza pleców dochodzi mnie śmiech - dwoje młodych ludzi uradowanych, że ptak się tak głośno odzywa... Powiedzieć im, nie powiedzieć ? Nie mówię. Odchodzę. Tak sobie myślę: relatywizm ? A w tle formuła: wiedza/brak wiedzy ? Mniejsza z tym. Nie każdy musi, wręcz nie powinien, być ekologiem.

I tylko kaczki szkoda. Ta piękna samica zabrała mi tego dnia kawałek serca. A właściwie nie, nie zabrała. Sam jej go dałem. Nic to jednak nie zmieniło. Życie. Bywa bardzo smutne.

Marcin Stanisław Wilga – Fidelis Siluas

Znalazłem w Internecie definicję parku krajobrazowego. Jest to obszar chroniony ze względu na wartości przyrodnicze, historyczne i kulturowe oraz walory krajobrazowe w celu zachowania i popularyzacji tych wartości w warunkach zrównoważonego rozwoju (Wikipedia).

I nie pasuje mi do tej definicji to, co zrobiono z granicą Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK) w rejonie ulicy Antoniego Abrahama na VII Dworze. Otóż granicę poprowadzono skrajem lasu, a nie wzdłuż wymienionej ulicy. W ten sposób pominięto zespół dawnych łąk, obecnie zespołu zioło­rośli, tworzących strefę ekotonową związaną fizjocenotycznie z obszarem lasu. Co więcej, nie uwzględniono ochrony zabytkowej zabudowy terenu Dworu VI z przyległościami, a przecież rolą parków krajobrazowych jest także ochrona wartości historycznych i kulturowych.

Pole tekstowe: Zapowiedź inwestycji w Dolinie Zielonej, 4 czerwca 2015 r., fot. MSW

Efektem tego nonszalanckiego pominięcia walorów przyrodniczych i historyczno-kulturowych rejonu Dwo­ru VI w dzielnicy Dworu VII jest realizacja inwestycji znanej jako „wejście nr 3 w strefie bufo­rowej TPK”[1]. Plan tej inwestycji jest efektem współ­pracy Nad­leśnic­twa Gdańsk z Biurem Rozwoju Gdańska (BRG), a ce­lem „zatrzymanie ruchu turystycznego” przed lasem – aby ludzie nie wchodzili w głąb tego ob­szaru. Tym sa­mym nie byli świadkami antyekologicznej gospodarki leśnej, powo­dującej sponiewieranie wspom­nianego lasu[2].

Plan wejścia nr 3 został zaakceptowany przez Radę Dzielnicy VII Dwór przy poparciu wybranych miesz­kańców, chociaż nie wszyscy byli powiadomieni o tej sprawie, m.in. osoby mieszkające w bezpośrednim są­siedztwie powstałej inwestycji. Pomimo protestu i żą­dania przerwania prac dewastujących wspomniany ob­szar, te były nadal kontynuowane. W odpowiedzi na pismo skierowane do Nadzoru Budowlanego nie otrzy­mano jednoznacznej odpowiedzi dotyczącej poz­wole­nia na rozpoczęcie prac w terenie; istnieje podejrzenie, że nie było aktualizacji pozwolenia, a po­przednie wygasło około dwa lata temu (być może dlatego nie umieszczono tablicy informa­cyj­nej, co jest obowiązkiem inwestora).

W styczniu 2023 r. ruszyły prace terenowe polegające na dewastacji obszaru inwestycyjnego. Wycięto krzewy i część drzew, zlikwidowano runo do gołej ziemi, dokonano uzbrojenia terenu w instalacje podziemne. Tymczasem ów obszar przylega bezpośrednio do lasu TPK i pełni ważną rolę jako strefa ekotonowa. Zatem należałoby przeprowadzić badania ekofizjograficzne, aby stwierdzić, czy nie występują tu organizmy specjalnej troski. Tego nie uczyniono, zgodnie ze stosowaną przez Biuro Rozwoju Gdańska maksymą: „Nie można pochylić się nad każdą żabką i grzybkiem[3]. A uczyniono szkodę wycinając wierzby, bowiem na gałęziach jednej z nich egzystował grzyb umieszczony w kategorii „narażony na wymarcie” – V (vulnerable) na Czerwonej Liście grzybów wielkoowocnikowych[4]. To kisielnica wierzbowa (Exidia recisa) (Ditm.) Fr. należąca do rodziny uszakowatych (Auriculariaceae). Gatunek ten jest w Polsce rzadki (!) i z tego powodu powinien być oszczędzany, chroniony. Biuro Rozwoju Gdańska zlekceważyło ten fakt, nie przeprowadzając waloryzacji przyrodniczej.

Kisielnica wierzbowa (Exidia recisa) na gałęzi wierzby, 31.12.2022 r., fot. MSW Gatunek rzadki, zagrożony wymarciem na Czerwonej liście Macromycetes

Opisany teren buforowy TPK, stanowiący fragment Doliny Zielonej, był ongiś miejscem badań przeprowadzonych przez członków Fundacji Fidelis Siluas oraz osoby zaprzyjaźnione, zaj­mujące się profesjonalnie ochroną przyrody. W ich wyniku udało się stwierdzić ponad przeciętne wartości zwłaszcza przyrodnicze, m.in. w dziedzinie entomologii[5]. W wyniku kolej­nych badań terenowych dolina ta oraz sąsiednie Samborowo (dolina Samborowo) zostały uznane za warte ochrony rezer­watowej[6].

Dolina Zielona pierwotnie nosiła miano Doliny Źródlanej (Quellental), w XIX w. prze­mianowano ją na Dolinę Renkego (Renketal) – od nazwiska wozaka dzierżawiącego tutejszą  łąkę. Do czasu powstania w tym rejonie ujęcia wody, przez Dolinę Zieloną oraz sąsiednią – dolinę Samborowo, płynęły potoki zasilające dworskie stawy; łączyły się one przy ujściu obu dolin, tworząc Potok Brzeź­nieński. Pokazuje to m.in. rycina z 1807 r. Po zmeliorowaniu terenu i powstaniu ujęcia wody w końcu XIX w. stawy i potoki zanikły.

Na poniższej mapce zaznaczyłem na niebiesko cieki i stawy dla lepszej czytelności.

Dawne potoki w dolinach Samborowo i Zielonej (1807 r.), Internet

Po wybudowaniu kościoła pw. św. Stanisława Kostki (lata 80. XX w.) oraz kortów teni­sowych, w części obszaru Doliny Zielonej przyległego do ul. Doroszewskiego, nastąpiło podnie­sienie się poziomu wód w gruncie wskutek utrudnienia ich przepływu powierzchniowego. Z pięknej łąki, dawniej terenu upraw rolnych, co widać na fotografiach, zrobiło się trzcinowisko. Jednak nigdy nie występowały tu błota (błotnoziemy), co podano w opisie planu inwestycji.

Fragment Doliny Zielonej (19 maja 1996 r.). Rozplantowanie ziemi tworzącej zwałowisko, a pochodzącej spod fundamentów kościoła pw. św. Stanisława Kostki, fot. MSW

U góry, po lewej stronie ten sam rejon Doliny Zielonej w roku 1929; widać tam uprawy rolne, fot. Internet

Badania terenowe wykazały, że występuje tu jaszczurka zwinka (Lacerta agilis). Gatunek ten jest pod częściową ochroną oraz figuruje na Czerwonej Liście Zwierząt. Ochrona tego gada polega głównie na ochronie jego siedlisk.

Unikatem na tym obszarze jest górsko-podgórski chrząszcz zacnik zdobny (Gnorimus nobilis). Z rejonu  Pomorza Wschodniego (Gdańskiego) znane są zaledwie dwa stanowiska jego występowania. Innym unikatem jest kolejny chrząszcz ziolarka bylicowa (Phytoecia nigri­cornis). W Polsce jest gatunkiem rzadkim, a na północy kraju (powyżej umownej linii Noteć-Bug) znana jest tylko z trzech miejsc, w tym dwóch z Gdańska. Kilka lat temu w Dolinie Zielonej, na granicy z ul. Abrahama, stwierdzono nieznany dotąd z Pomorza Gdańskiego gatu­nek pasikonika. Był nim długoskrzydlak sierposz (Phaneroptera falcata).

Te wymienione powyżej okazy przyrodnicze są odpowiednikiem unikatów w gdańskiej architekturze. Czy godzimy się na zburzenie Ratusza Głównomiejskiego, Złotej lub Zielonej Bramy? Dlaczego więc dla kaprysu wąskiej grupy społecznej mamy pozbyć się opisanych powyżej gatunków zwierząt, niszcząc ich naturalne środowisko życia (!?).

Zacnik zdobny (Gnorimus nobilis) – unikat na niżu, fot. MSW

Ziolarka bylicowa (Phytoecia nigricornis)rzadkość w Polsce, fot. MSW
Długoskrzydlak sierposz (Phaneroptera falcata),fot. MSW

Tuż obok ulicy, w części zachodniej łąki, po zaniechaniu jej koszenia powstała naturalna kępa wierzb, co pokazuje poniższa fotografia. Drzewa zostały wycięte.

Skupienie wierzby Salix sp., koniec lat 90. XX wieku, fot. MSW

Zdewastowanie fragmentu Doliny Zielonej, styczeń 2023 r., fot. MSW

Wracając do tytułu artykułu, wymieniony bodziszek łąkowy (Geranium pratense) był prawdziwą ozdobą tego zniszczonego obszaru. Tworzył tu niebieskie łany i był źródłem pożytku dla licznych antofilnych gatunków owadów, w tym pszczół miodnych. Ta piękna roślina została brutalnie i bezrefleksyjnie unicestwiona – stąd tytuł artykułu.

Bodziszek łąkowy Geranium pratense – prawdziwa była ozdoba łąki, fot. MSW

Moim zdaniem niniejszą inwestycję można śmiało nazwać „planowaniem na kolanie”. Brak tu zarówno umiejętności w negocjacjach z wszystkimi mieszkańcami VII Dworu, ciąży biurokratyczne i stereotypowe podejście do projektowania, zaś u pracowników BRG oraz rad­nych dzielnicy VII Dwór występuje brak empatii i profes­jonalizmu w stosunku do środowiska naturalnego. Czyżby ważny był jedynie wynik finansowy firmy projektowej? Niestety, brak po­dejścia pro­ekologicznego do środowiska i niedostrzeganie wartości, wyjątkowo doniosłej roli i piękna Natury dotyczy także niektórych mieszkańców dzielnicy VII Dwór.

***

Przed laty Wojciech Młynarski śpiewał o polskich inwestycjach: „Co by tu jeszcze (…), panowie, co by tu jeszcze”. I padało mało cenzuralne, ale trafne słowo. Patrząc na opisaną powyżej inwestycję trzeba przyznać, że Mistrz Młynarski był prorokiem.


[1] Praca zbiorowa 2015. Koncepcja zrównoważonego zagospodarowania strefy buforowej Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK). Biuro Rozwoju Gdańska, Gdańsk.

[2] Zob. Przewoźniak M. 2017. Ochrona przyrody i krajobrazu Kaszub. Studium krytyczne z autopsji. Bogucki Wyd. Naukowe, Poznań.

[3] Kiwnik J. 2009. Ekolodzy kontra inwestycje. Języczek na drodze budowy. Gazeta Wyborcza Trójmiasto, 29 grudnia, s. 2.

[4] Wojewoda W. Ławrynowicz M. 2006. Czerwona lista grzybów wielkoowocnikowych. W: Mirek Z., Zarzycki K., Wojewoda W., Szeląg Z. Red list of plants and fungi in Poland. Czerwona lista roślin i grzybów Polski. Inst. Botaniki PAN, Kraków.

[5] Wilga M.S., Kochańczyk M., Wołosz B. 2022. Planowanie na kolanie w Dolinie Zielonej. W: O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Wyd. Arche, Sopot.

[6] Czochański J., Kistowski M. 2006. Studia przyrodniczo-krajobrazowe województwa pomorskiego. Pomorskie Studia Regionalne, Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego, s. 33-34.