Przeskocz do treści

Drzewa nie-trendy?

„Kocham drzewa… bo są tak cudownie zielone.

Kocham je za szum liści, stanowiący ich śpiew

w duecie z wiatrem, za błogi cień

darowany mi w upalny letni dzień…”*

(Borsuk)

Do tej pory miłośnicy i zarazem obrońcy lasów Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego krytykowali dozorcę tych lasów tj. Nadleśnictwo Gdańsk i pośrednio Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej w Gdyni za antyekologiczną działalność gospodarczą i planistyczną na tym obszarze. Ukazała się nawet książka na ten temat pt. „O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym”, Wydawnictwo Arche, Sopot 2022.

Wielowątkowe poglądy, analizy i fakty zawarte w tej pozycji, redagowanej przez  pięciu autorów, których głos wsparły liczne przedstawicielki i przedstawiciele społeczeństwa Trójmiasta, są tożsame z zawartymi w naukowym opracowaniu wybitnego geografa dr. hab. Macieja Przewoźniaka. Autor opublikował je w książce pt. „Ochrona przyrody i krajobrazu Kaszub. Studium krytyczne z autopsji”, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Gdańsk-Poznań 2017. Stwierdził tam m.in., że: „Gospodarka leśna w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym nie uwzględnia wymogów ochrony przyrody i prowadzi do zanikania rzadkich oraz wartościowych przyrodniczo zbiorowisk roślinnych, a także stanowisk roślin, grzybów i zwierząt, w efekcie do ubożenia oraz zniekształcania flory i fauny”, przytaczając przemyślenia niemniej wybitnych biologów – innych „gigantów” regionalnej (i nie tylko) ochrony przyrody w Polsce, tj. prof. dr hab. Marii Herbichowej i prof. dr hab. Jacka Herbicha.

Sposób postępowania gospodarczego w lasach komunalnych, np. Gdańska, był stawiany do tej pory wspomnianemu Nadleśnictwu za wzór. Niestety, obecnie to właśnie Zieleń Miejska Gdańska, która zarządza lasami komunalnymi tego miasta, zaczęła naśladować złą, antyekologiczną i bezrefleksyjną gospodarkę prowadzoną w lasach państwowych. Dowodem na takie twierdzenie jest wykonywana wycinka, m.in. w rejonie oddziałów 36 i 37. Nawet na drzewach rosnących wzdłuż „zielonego szlaku turystycznego”, na których umieszczono informacyjne oznakowanie, pojawiły się czerwonawe kropki oznaczające egzemplarze do usunięcia z ekosystemu leśnego.

Ten, było nie było, proceder, dotyczy także zabytkowych brzóz brodawkowatych (Betula pendula), tworzących ongiś zwarty obustronny szpaler wzdłuż Jakubowskiej Drogi. Ów leśny dukt, a w XIX wieku śródpolna droga, na co wskazuje mapa z lat 20. XX wieku, prowadził z rejonu VII Dworu do osady Jakubowo. W 1863 r. ówczesne władze pruskie zmieniły nazwę osady na Leipzig (Lipsk), co miało upamiętnić 50. rocznicę bitwy w 1813 r. pod Lipskiem; wojska Napoleona Bonaparte poniosły wtedy dotkliwą klęskę, kończącą jego panowanie.

Po II wojnie światowej nie powrócono do pierwotnej nazwy osady, ale utworzono nową ­– Lipnik. Obszar zajmowany ongiś przez okoliczne pola i pastwiska zalesiono. Szpaler brzóz stał się z biegiem lat miłym sercu spacerowiczów i skądinąd symbolicznym akcentem drzew najbardziej okazałych, prawdziwych „drzewnych seniorów” w tej okolicy. Silne wiatry, pasożytnicze grzyby, np. hubiak pospolity, powodowały sukcesywne (ewolucyjnie zrozumiałe) ubywanie kolejnych osobników tworzących ów szpaler.

Pomysł usunięcia pozostałych ocalałych drzew przez decydentów z Zieleni Miejskiej w Gdańsku wydaje się być, delikatnie mówiąc, krokiem nieprzemyślanym o charakterze czysto komercyjnym. No cóż, instytucja ta usilnie pracuje na utratę chyba całkiem niezłej do tej pory reputacji w oczach zdrowo myślących mieszkańców, doceniających ważną rolę pełnioną przez trójmiejskie lasy, także w ujęciu historycznym.

Liczymy na to, że nie dojdzie do eksterminacji tych ostatnich sędziwych brzóz, świadków historii naszego miasta i jego najbliższych okolic. Co więcej, ten szpaler winien być jak najszybciej objęty ochroną prawną, np. jako grupowy pomnik przyrody. A w miejscu drzew, których już nie ma, warto posadzić młode (sadzonki) lub... nie robić nic – brzoza brodawkowata, jako gatunek ekologicznie pionierski, sama się w tym miejscu obsieje i przyszłościowo sobie poradzi. A nawet jeśli nie poradzi, bo sukcesja ekologiczna i uwarunkowania konkurencji międzygatunkowej przebiegną „innym torem”, to chluby tym pozostałym starszym brzozom – „dokumentowi najnowszej historii w skali lokalnej i teraźniejszości w skali tejże”, w niczym ta nowa jakość nie ujmie.

Tak więc reasumując – domagamy się, w imieniu zaangażowanej części lokalnej społeczności, w tym w swoim, możliwie najszybszego, zgodnego z ideą LASU SPOŁECZNEGO, wycofania się stąd stosownych instytucji z pilarkami, siekierami, itp. Na "z góry upatrzone (oby) pozycje". Cóż to takiego? Ano tylko tyle - w miejsca przydatności do użycia takiego sprzętu na plantacjach drzewnych – nie w LASACH SPOŁECZNYCH.

Marcin Stanisław Wilga – Borsuk, Fidelis Siluas (Wierni Lasom)

Sławomir Zieliński, Wschodniopomorskie Koło Terenowe Klubu Przyrodników

Autorami zdjęć są: Stanisław Kochańczyk i Wojciech Nowakowski

* Wilga M.S. 2021. Myśli niesforne o poranku, Wyd. Koziorożec, Gdańsk