Przeskocz do treści

Wywiad, którego nie było :)

O ile tylko uważam, że poradzę i czas pozwala, staram się nie odmawiać prośbom znajomych. I tak stało się w dniu 19 października 2016 roku, gdy zadzwonił Adam z Białegostoku. W zasadzie Adam prośbę przekazywał, poszukując osoby, która odpowiedziałaby na kilka pytań lokalnej gazety w sprawie polowań i łowiectwa. Zgodziłem się i już za chwilę rozmawiałem z miłą panią dziennikarz, dowiadując się m.in., że materiał ma mieć formę wywiadu.
Nie jestem zwolennikiem finalnego tworzenia wywiadów telefonicznie ad hoc, choćby z powodu niemożności dokonania autoryzacji, pomyłek przekazu, zrozumienia itd. Ponadto niełatwe jest, przynajmniej dla mnie, udzielanie wywiadu w godzinach porannych (raczej sowa jestem), a o takiej godzinie zadzwonił telefon redakcyjny. Ustaliliśmy więc z panią redaktor M. - jako że materiał praktycznie "na wczoraj", iż do południa tego dnia prześlę moje wypowiedzi w kwestiach, których oczekuje białostocki periodyk. Wkrótce też otrzymałem pocztą elektroniczną (co za piękne czasy!) kilka pytań, do których przyszło mi się przez 4 godziny (gdyż tyle otrzymałem czasu) odnieść. Dla porządku dodam, że była to praca społeczna. Napisałem (terminowo !), wysłałem, cisza. I tak do dzisiaj. Nikt chyba nie lubi być tak potraktowanym, ale co tam. Mnie najbardziej zniesmaczył fakt potencjalnej na tamten moment straty 4 godzin, które choć nie powiem ? uważam, iż spożytkowałem twórczo, to jednak materiał pozostał w czeluściach mojego komputera. A nie tak miało być. Przedstawiam go więc na stronie. Miłej lektury.

PS.
Tekst dedykuję pewnemu, skądinąd pewnie uzdolnionemu naukowcowi przyrodnikowi z PAN, który ludziom dążącym do całkowitego zakazu polowań nadał przeprzyrodniczy epitet "głąby". Nie powiem, można się poczuć jak kapusta 🙂


Jest Pan jednym z inicjatorów kampanii Niech Żyją! Jej celem jest skreślenie ptaków z listy zwierząt łownych. Dlaczego akurat ptaków?

Polowania w obecnych czasach, nie służące przecież przeżyciu polującego i jego rodziny, przy wykładniczo rosnącej liczebności i ekspansji środowiskowej naszego gatunku, a z drugiej strony gwałtownie zmniejszającej się przestrzeni dla dzikiej przyrody, stają się niezrozumiałym dla wielu przeżytkiem. Zwłaszcza w przypadku terytoriów z natury nierozległych, do jakich można zaliczyć Europę.

W ramach kampanii "Niech Żyją" zajmujemy się co prawda tylko ptakami (tzn. 13 gatunkami tzw. ptaków łownych), co nie znaczy, że godzimy się na strzelanie do ssaków. Tym niemniej to właśnie w przypadku ptaków jaskrawo zaznacza się absurd i okrucieństwo polowań, np. strzelanie i porzucanie bądź zakopywanie zabitych stworzeń, rozliczne konsekwencje strzałów nabojami śrutowymi (np. ptaki ranne, ołów w środowisku ? część śrucin zjadana przez nie pomyłkowo), strzały do słonek dla pozyskania piórek do kapelusza, strzały do łysek choć mięso tego ptaka jest właściwie niejadalne, niezgodne z prawem (gatunek obcy geograficznie dla naszej fauny) wypuszczanie bażantów z hodowli z przeznaczeniem "pod lufę", itd., itp.

Myśliwi mówią o sobie, że są obrońcami przyrody. To prawda?

Przyroda potrzebuje obrońców przed takimi gremiami, jak myśliwi. Przed ludźmi, którym wydaje się, że są w stanie przyrodę kontrolować, regulować, cokolwiek to znaczy.

Przykładowo ? żaden szanujący się ekolog nie powie, co nagminnie przytrafia się myśliwym, że "kontroluje populację". Sformułowanie takie jest przejawem nie tylko braku autokrytycyzmu i zmysłu samozachowawczego, ale także świadczy o niewiedzy. Cóż to bowiem znaczy "kontrolować populację"? Trzeba by znać nie tylko stany wyjściowe na danym terenie takich parametrów, jak liczebność, gęstość, struktura wiekowa, płciowa czy mechanizmów integrujących populację i jeszcze kilku innych, ale i badać (latami) tendencje dynamiczne, jakim ta populacja podlega. W przypadku ptaków badania populacyjne są szczególnie trudne, m.in. ze względu na mobilność tych stworzeń.

A wracając do myśliwych ? warto zapytać, jak taki pan czy pani jest np. w stanie "kontrolować populację" gęsi zbożowej, czy gęsi białoczelnej ? gatunków spotykanych w Polsce tylko na przelotach ? Kontrola populacji przez strzelanie ? takich przypadków w historii, a nawet w obrębie naszego gatunku, aż nadto. Mam ponadto wrażenie, że o mechanizmach samoregulacyjnych w przyrodzie myśliwi nie słyszeli. Może dlatego, że ich tam obecność jest zupełnie zbędna.

Teraz mamy okres, kiedy odstrzela się prawie każde dzikie zwierzę. Gospodarka lasu nie utrzymałaby się sama, bez tej procedury?

Sformułowałbym to pytanie nieco inaczej:

Teraz mamy okres, kiedy strzela się do większości tzw. zwierząt łownych (kilkadziesiąt gatunków). Gospodarka lasu nie utrzymałaby sie sama bez tej procedury ?

Chyba lepiej ? bez tego procederu. Jest to pytanie obejmujące wyjątkowo szeroki zakres zagadnień, począwszy od zdefiniowania gospodarki leśnej, poprzez niuanse łowiectwa, hodowli lasu, a także np. tzw. udostępniania ekosystemów leśnych dla społeczeństwa.

Powiązania administracji lasów państwowych z myślistwem są bardzo ścisłe (określone m.in. w Strategii PGL LP na lata 2014 ? 2030), może dlatego, że wielu leśników poluje. Z drugiej strony leśnicy obawiają się tych powiązań, co też dobrze widać we wspomnianym dokumencie. To swoista schizofrenia, jeśli wziąć pod uwagę nierzadki przecież model "leśnika polującego".

Problemem dla służb leśnych, z punktu widzenia hodowli lasu, są niektóre ssaki, zwłaszcza tzw. zwierzyna płowa, zgryzająca na uprawach sadzonki drzew leśnych. Sytuacja taka to jednak skutek zwiększonej liczebności i przegęszczenia na wielu terenach populacji np. saren, implikowanego w większości przez myśliwych nienaturalnym środowiskowo dokarmianiem. Uprawy są grodzone, więc teoretycznie nie powinno się narzekać.

Ponadto, patrząc szerzej, problem dotyczy modelu gospodarczego lasu lansowanego przez Lasy Państwowe. To model niestety w większości ogrodniczy. Trudno się np. dziwić zgryzaniu dębu bezszypułkowego czy buka czy innych liściastych, gdy są one sadzone w zwartych uprawach czy podsadzane pod starszy drzewostan na siedliskach borowych, stanowiąc atrakcyjny dodatek do menu zwierzyny. Trudno nie zauważyć, że w odnowieniach naturalnych (z niewielką lub bez pomocy człowieka) nasilenie tego problemu gwałtownie maleje. Trudno ponadto nie widzieć, że np. na powierzchniach spontanicznie zarastających lasem gruntów porolnych (bez gospodarki leśnej) problem praktycznie nie istnieje ? zwierzęta podjadają to i owo, a co zostanie dorasta sędziwego wieku, o ile nie zostanie wcześniej wycięte.

Łowiectwo powinno być delegalizowane?

W kilku krajach to już działa. Zakaz polowań komercyjnych obowiązuje w Kenii (od 1977 roku), w Kostaryce (od 2012), w Botswanie (od 2014). W parlamencie Holandii leży projekt całkowitej likwidacji polowań w tym kraju. W Albanii wprowadzane są okresowe moratoria na polowania; dotyczy to wszystkich zwierząt. W wielu krajach w ostatnich latach zaobserwować można szybko narastający ostracyzm społeczny wobec polowań.

Niedawno mój serdeczny kolega, podróżnik Michał Kochańczyk podesłał interesujący pomysł jednej ze swoich studentek zaprzestania działalności PZŁ na 3-5 lat dla stwierdzenia, co się w związku z tym wydarzy w lasach, w agrocenozach i w miastach, w kontekście fauny i flory. Uważam, że im dłuższy ten czas zaniechania tym lepiej i że jest to dobry sposób nie tylko zebrania wartościowych wyników badań, ale i dokształcenia grona myśliwych w tematyce samoregulacji w przyrodzie oraz wygospodarowania czasu na refleksję tego grona nad sensem tego, co robią.

Są strzały, kiedy zwierzę pada od razu. Są też takie, kiedy pada, ale jeszcze się miota, wstaje, czołga się... Wtedy jego ciało zostawia na ziemi albo śniegu krew. Myśliwi mówią, że zwierzyna pisze list. Ostatni. Proszę o komentarz.

Genialny psycholog, profesor Aleksander Nikołajewicz Strawiński z "Mistrza i Małgorzaty" Michała Bułhakowa miałby tu sporo do powiedzenia. Ja mogę tylko stwierdzić, że tego typu wypowiedzi sprawiają mojej sferze ducha niezmierną przykrość. Moja zaś sfera science reaguje utwierdzaniem się w przekonaniu, że za jakiś czas z Homo sapiens wyewoluują dwa nowe gatunki. I mam nadzieję, że ten, któremu pozbawiane życia w imię krwawego hobby zwierzęta "piszą listy", szybko znajdzie się w zdecydowanej recesji.

Myśliwi mają swoją etykietę. np. odczekują jakieś 20 min., zanim zwierzyna odejdzie. To wystarczające?

Etykieta i rytuały myśliwych mnie nie przekonują. Nie przekonują głównie z powodów bazowych ? pomiędzy polującym a zwierzyną jest zbyt duża obecnie dysproporcja sił i szans. Oprzyrządowany pan (czy pani), przybywający(a) ze skrajnie traumatycznymi (pozbawienie życia) i agresywnymi zamiarami w obcą, w kontekście własnej egzystencji przestrzeń, ingerujący(a) drastycznie w relacje rodzinne i inne (nie swoje ? rodzinę, której mogłaby zagrażać śmierć na polowanie nie przywozi), siedzący(a) ponadto na ambonie, egzekutor(ka), pan(pani) i władca. Za chwilę właściciel(ka) zabitej zwierzyny (przedtem właścicielem było całe społeczeństwo). Tego typu osoby w roli twórców etyki czy etykiety jakiejkolwiek to po prostu nieporozumienie. To obraża etyków.

Albo strzały do ptaków w locie, żeby ponoć miały większe szanse. A kwestia rozpoznania gatunku ? Jak przez 2-3 sekundy rozpoznać, czy leci kaczka krzyżówka czy bardzo do niej podobny chroniony prawem płaskonos lub krakwa ? czy leci czernica czy chroniona ogorzałka lub podgorzałka, głowienka czy chroniona hełmiatka, cyraneczka czy chroniona cyranka? Większość zawodowych ornitologów w tak krótkim czasie i często w złych warunkach oświetlenia (nawet w nocy prawo polskie dopuszcza strzelanie do kaczek i gęsi) nie dokona prawidłowego rozpoznania gatunku. A myśliwy ? potrafi. Czy to nie dziwne ? Oczywiście nie znaczy to, iż namawiam do strzelania ptaków, np. na wodzie. Namawiam do zaprzestania polowań, tej niezdrowej, bo krwawej, rozrywki. Nasza kampania jest po to, aby do ptaków w Polsce przestano w ogóle strzelać. I będziemy działać dopóty, dopóki nie osiągniemy tego celu. Co do ssaków, a w konsekwencji likwidacji smutnej listy tzw. zwierząt łownych pozostajemy w nadziei, że zajmą się tym, najlepiej jak najszybciej, kolejne pokolenia.