Przeskocz do treści

Szrotówek na cenzurowanym – Nasze Pomorze 2005, nr 9 s. 3.

z pozdrowieniami dla Adama Bohdana 🙂 (pozdrowienia z dnia 2 XII 2020 roku)

Sławomir Zieliński

Szrotówek na cenzurowanym

Wstęp

Szrotówka kasztanowcowiaczka, niepozornego motyla, którego larwy odżywiają się liśćmi kasztanowców (powodując w miejscach żerowania brunatne przebarwienia) postawiono od jakiegoś już czasu na „medialnym topie”. Nic więc dziwnego, że zna go pewnie większość umiejących czytać w Polsce, tyle, że nie każdemu z nich udaje się wymówić wdzięczną gatunkową nazwę.

Ach, co za szkodnik !

            W prasie, nie tylko tej „brukowej”, pojawiają się alarmistyczne prognozy o groźbie totalnej zagłady kasztanowców w Polsce, co jest – według autorów tych przewidywań – pewne jak to, że 2 x 2 = 4, o ile oczywiście nie podejmie się skutecznej z wymienionym niebezpiecznym stworzeniem walki. A armaty w tej walce już grzmią (np. wygrabianie i palenie liści kasztanowców, poszukiwania organizmów, które mogłyby spasożytować szrotówka i inne). Testuje się więc te różne środki i metody ograniczania owada, co jest zresztą standardowym (z pewnością poznawczym, choć niekoniecznie przyrodniczo sensownym) zachowaniem naukowców i sposobem na uwiarygadnianie się instytucji naukowych w oczach potencjalnych sponsorów badań.

Datki na szczepionkę ?

            Jednak w niektórych aspektach antyszrotówkowej kampanii pojawiają się elementy trudne do zaakceptowania. Jako nadużycie postrzegam np. wszelkie podejmowane ostatnio próby zbiórki pieniędzy na ograniczające szrotówka iniekcje (szczepionki). Działanie to ma bowiem o wiele więcej wspólnego z wspieraniem ich producenta tudzież wyspecjalizowanych firm zajmujących się tzw. ochroną roślin (wykaz nielicznych nietrudny do odnalezienia w internecie), niż z nabyciem pewności „uratowania” kasztanowców (długofalowe działanie wszczepianych substancji jest nieznane). Po co zresztą ratować coś, co jest tak naprawdę nie zagrożone ? Czy np. wiązy w Polsce wyginęły, choć od kilkudziesięciu co najmniej już lat część osobników (w różnym wieku) choruje i umiera na tzw. holenderską chorobę wiązów powodowaną przez fizjologiczne osłabienie, niektóre korniki z rodzajów ogłodek i rozwiertek oraz  zarodniki przenoszonego przez nie grzyba Ceratocystis ulmi ? Nie wyginęły, gdyż jeden choruje i umiera, a drugi nie, tak jak w przypadku kasztanowców. I tak jak w przypadku każdej populacji żyjącej w środowisku przyrodniczym, także ludzi. Jak dziś pamiętam alarmistyczne wypowiedzi i artykuły publikowane w latach 80. ubiegłego wieku – w niejednym z nich prognozowano całkowite wymarcie wiązów w Polsce. I co z tego wynikło ? Ano nic – wiązy, poza tą pewną ich częścią, która na bieżąco choruje i umiera (i kolejne, i dalsze, itd.....), mają się u nas całkiem dobrze.

Konia czy owcę

            Tak nawiasem mówiąc wypadałoby, aby wytrawni specjaliści od ochrony roślin pamiętali, że kasztan i kasztanowiec to jednak dwa różne rodzaje drzew (patrz www.kasztanowiec.ii.pl). Dalece ryzykowne jest także upatrywanie w żerowaniu larw szrotówka kasztanowcowiaczka przyczyny powtórnego (jesiennego) kwitnienia kasztanowca. Dziać się tak może równie dobrze z powodu klimatycznych anomalii – np. bardzo ciepłej jesieni. W różnych wypowiedziach przydałoby się też mniej niepotrzebnej propagandy w stylu: „czy kasztanowce przejdą do historii ?”, „wprowadzanie nowoczesnej (co to ? – przyp.SZ) substancji czynnej” lub „jeżeli nie podejmie się natychmiast radykalnych metod zwalczania to szkodnik ten może zniszczyć przez kilka lat totalnie wszystkie kasztanowce w Polsce” (cytaty z ww strony). Przysłowiowego konia z rzędem lub owcę ginącej rasy wrzosówka dla Pana Profesora – twórcy ostatniego cytowanego powyżej stwierdzenia – oferuję, jeśli tak naprawdę (totalnie) się stanie.