Przeskocz do treści

Szynka z pańskiego stołu

Marcin S. Wilga - Borsuk & Sławomir Zieliński

Dawny sąsiad Borsuka został ongiś posiadaczem książki kucharskiej wydanej w XIX wieku. Podczas towarzyskiego spotkania zacytował z niej przepis kulinarny dotyczący dzika. Otóż wykrawa się z niego szynki i podaje na stół pański, a resztę gotuje się z grochem dla służby. Dlaczego przytoczono ten fragment książki? Bo przypomina on do złudzenia relacje pomiędzy korzyścią z lasu dla gospodarzy-leśników i dla jego właściciela – społeczeństwa, które otrzymuje wyłącznie „resztę z grochem”. Brakuje tu podstawowej równowagi i cofa relacje pomiędzy tymi grupami do minionego okresu feudalizmu. Szeroko rozumiani obrońcy polskich lasów właśnie dążą m. in. do zniesienia tej nierówności.

Amerykańscy naukowcy oszacowali, że zysk z wycinki drzew w ich lasach to tylko 10-14 procent. Oznacza to w naszym polskim przypadku – w sytuacji prawnej gdy lasy są własnością społeczną – że 86-90 procent realnego zysku w wyniku wycinki ulega dla nas zatraceniu. Ten zysk to m. in. łagodniejszy mezoklimat, czystsze powietrze bogate w tlen, zdrowa woda pitna, tereny dla rekreacji i pielęgnacji zdrowia psychicznego, ochrona przed zalewaniem miasta przez wody z opadów nawalnych, plenery dla artystów malarzy i fotografów itd.

A prawdziwy, naturalny las po wycince prędko się nie odtworzy (o ile się w ogóle odtworzy). Tym bardziej, gdy ubytek drzewostanów usiłuje się zrekompensować poprzez nasadzenia. Powstanie tu więc, przynajmniej na jakiś niekrótki czas, plantacja drzew. Na etapie uprawy sadzonki będą w dużo większym stopniu niż tzw. odnowienia naturalne narażone na presję patogenicznych grzybów czy wyspecjalizowanych owadów. Owe sadzonki są zestresowane środowiskowo poprzez nieprzystosowanie do specyficznych uwarunkowań gleby, jej termiki, wilgotności itd. oraz relacji z jej frakcją ożywioną (np. mykobiota i fauna glebowa, mykoryzy z wybranymi gatunkami symbiotycznych grzybów, inne zależności o charakterze kooperacyjnym lub konkurencyjnym). Taka plantacja z reguły wykazuje nieadekwatne do przyrodniczych uwarunkowań siedliska i innych komponentów przestrzeni zaniżone wskaźniki tzw. różnorodności biologicznej. Zaś wizualnie stanowi monokulturę gatunkową i wiekową.

Wśród nasadzeń pojawiają się także „ulubione” przez gospodarza lasu tj. leśnika gatunki drzew – obce dla danego rejonu siedliskowo, a nawet geograficznie. Na przykład w Lasach Oliwskich w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, na siedliskach buczyn i grądów sadzi się sosnę zwyczajną i świerk pospolity. Świerk ten na Pomorzu Wschodnim (Gdańskim) egzystuje poza zasięgiem geograficznym swojego występowania. Obecnie gatunek ten jest masowo usuwany z upraw leśnych w wyniku zainfekowania grzybem Ceratocystis polonica, który przenoszony jest przez chrząszcza kornika drukarza na osłabione okazy drzew w wyniku ich problemów z wilgocią i termiką mikrośrodowiska. Albo mówiąc ogólnie - wskutek zmian klimatycznych. To nic dziwnego – gatunki na stanowiskach poza-zasięgowych „lekko nie mają”. Nasadza się także modrzew europejski i japoński, a nawet kasztanowiec biały (?) - drzewa dla terenów Pomorza obce geograficznie. I według wszelkich prawideł nauk przyrodniczych (w tym leśnych) nie powinny być tu po prostu protegowane w lasach w żaden sposób.

Powyższe sytuacje sprzyjają m. in. gradacjom tzw. owadzich szkodników lasu i nadmiernemu rozwojowi pasożytniczych grzybów. Jest regułą, że w takim sztucznym lesie (uprawach leśnych) brakuje starodrzewu oraz martwego drewna, bo jest ono masowo usuwane jako np. rzekomo „sprzyjające powstawaniu pożaru lasu”. W Trójmiejskim Parku Krajobrazowym starodrzew stanowi 1,6 procenta drzewostanów, a w Lasach Oliwskich zaledwie 0,5 procenta (!). Badania naukowców wykazały, że w naturalnym lesie ów starodrzew powinien stanowić aż około 20 procent. Martwe drewno, ulegając rozkładowi, będzie w przyszłości dostarczycielem biogenów, tak niezbędnych dla prawidłowej egzystencji roślin zielnych runa i drzew; jest to zjawisko samo nawożenia się lasu.

Osobną kwestią pozostaje postrzeganie „starodrzewów” - to znaczy zupełnie co innego dla leśnika z Lasów Państwowych, a co innego dla niezależnego i z reguły dobrze oczytanego przyrodnika.

Oceniając wspomniane relacje pomiędzy leśnikami a resztą społeczeństwa, przywołamy jeszcze jeden przykład; pomijamy tu osoby będące w znakomitych układach osobistych z leśnikami, np. myśliwych tudzież osoby związane rodzinnie z tym zawodem. Otóż skojarzył nam się pomysł w jaki sposób leśnicy chcą ułożyć te nowe relacje ze społeczeństwem – tak jak dokonali tego w dowcipie Arabowie. Otóż przed rzekomą reformą mężczyzna jechał na wielbłądzie, a jego małżonka szła pieszo za wielbłądem. Po przewrocie kulturowym mężczyzna nadal korzystał z wielbłąda, a jego połowica tym razem szła przed wielbłądem.

Śledząc uważnie spotkania proekologicznych działaczy społecznych z leśnikami, odnosimy takie wrażenie, jakie przytoczono w przypadku Arabów. Ów mężczyzna powinien ustąpić kobiecie – czyli nam, właścicielom polskich lasów. No i zsiąść z tego wielbłąda.

Jak uzdrowić sytuację? Można tego dokonać tylko w jeden sposób - poprzez powrót PGL Lasy Państwowe do budżetu i uchwalenie nowej Ustawy o lasach, gdzie priorytetem jest tworzenie i powiększanie obszarów naturalnych i seminaturalnych, a także zahamowanie masowego eksportu drewna. Pisząc o obszarach naturalnych mieliśmy na myśli tworzenie m. in. kolejnych parków narodowych i innych obszarowych form ochrony ojczystej przyrody. Zaś fabryki mebli powinny odstąpić od produkcji meblowych bubli, niezdatnych do eksploatacji po paru latach i produkować wyroby z drewna służące kilku pokoleniom Polaków – to działanie praktyczne i patriotyczne (oszczędzamy lasy).

Czy Polak staje się mądrym wyłącznie po szkodzie? – jak prawi stare polskie przysłowie.

Marcin S. Wilga – Borsuk & Sławomir Zieliński

23 I 2011r. Wycieczka do projektowanego rezerwatu "Smolne Błoto" w okolicy Lasów Mirachowskich. od prawej: Marcin S. Wilga, Mateusz Ciechanowski, Mateusz Zieliński fot. S.Z.