Przeskocz do treści

Poranne, nieco zabałaganione przemyślenia Borsuka

pierwotna wersja tytułu: Usłyszałem w Radiu TOK FM

Marcin S. Wilga

uwaga administratora strony: artykuł pochodzi z archiwum Marcina; napisany został na początku XXI w. i nie był nigdzie publikowany; ujrzał światło dzienne po wielu latach, bo Borsuki czasami robią porządki. 🙂

W Radiu Tok FM usłyszałem, że "zdrowie jest wartością społeczną". W uzasadnieniu tej tezy znalazła się także i taka myśl: "zdrowe społeczeństwo, to mniejsze obciążenie finansowe dla państwa". Wymieniono też i inne towarzyszące tej tezie hasła: szczęście ludzkie, zadowolenie, satysfakcja z życia itd. Zatem zdrowie powinno należeć do priorytetów, którymi zajmuje się nowoczesne, demokratyczne państwo.

Naukowcy od dawna badają m. in. długowieczność społeczeństwa polskiego i porównują ją z długowiecznością społeczeństw Europy Zachodniej. Okazuje się, że Polacy żyją średnio o 8 lat krócej niż mieszkańcy tamtego regionu. Co jest tego powodem, to pytanie, które nurtuje specjalistów opieki zdrowotnej, psychologów i socjologów. W badaniach wymienia się kilka czynników: złe odżywianie ("zły" cholesterol = ryzyko choroby wieńcowej, zabójcze rodniki = ryzyko miażdżycy), niższy poziom opieki zdrowotnej, zanieczyszczenie i zniszczenie środowiska itp. Badania te wykazały, że wymienione czynniki jedynie w ok. 20% wpływają na naszą kondycję zdrowotną, co przekłada się w takim samym stopniu na przeciętną długość życia (dane te pochodzą z British Medical Journal). Prawdopodobnie znacznie większą rolę odgrywa styl życia, warunki psychospołeczne oraz dieta i palenie tytoniu. Tytoń od dekady przestał być reklamowany, a w miejscach publicznych zabrania się jego palenie. Panuje moda na zdrowsze posiłki, powszechne jest promowanie potraw z warzyw i owoców. Pozostaje zatem problem zdrowego stylu życia. Zajmujący się tym specjaliści wskazują na negatywne zjawiska mobbingu, stalkingu i ogólnie stresu. Przy czym stres na niskim poziomie może działać pozytywnie, gorzej jeśli jego nadmiar powoduje problemy natury zdrowia psychicznego. Gdańsk i Pomorze Gdańskie przodują w kraju jeśli chodzi o choroby psychiczne ( Moritz 2012).

Badania wykazały, że panaceum na ów stres może być szeroko rozumiana rekreacja w środowisku przyrodniczym (spacery, fotografowanie przyrody, malowanie krajobrazów, zbieranie grzybów itp.) oraz uprawianie sportu: biegi, biegi na orientację, kolarstwo itd. Wspaniałym terenem do uprawiania tych dyscyplin sportowych jest obszar lasu, gdzie powietrze jest mniej zanieczyszczone w porównaniu z obszarem miasta. Przebywanie w lesie stanowi także swoistą formę uprawiania kultury (tak, jak chodzenie do teatru i odwiedzanie muzeów), a świadome poznawanie ojczystej przyrody jest przejawem patriotyzmu.

W Gdańsku takim doskonałym plenerem dla artystów oraz miejscem rekreacji i uprawiania sportu były Lasy Oliwskie. Niestety, zwłaszcza po utworzeniu w 1995 r. Kompleksu Promocyjnego Lasów Oliwsko-Darżlubskich teren ten powoli zaczął tracić swoje walory dla wspomnianych form odpoczynku. Było to następstwo intensywnej wycinki drzewostanów w wyniku podniesienia etatu rębnego oraz obniżenia wieku rębności, wprowadzonych przez Nadleśnictwo Gdańsk. Wycince drzewostanów towarzyszyło niszczenie leśnych duktów i ścieżek dydaktycznych (i naprawianie ich przy pomocy śmieci, gruzu itp.) oraz zapoczątkowanie procesów erozyjnych na zboczach oliwskich dolin polodowcowych. Zjawisko to opisali w krytycznych artykułach i listach mieszkańcy Gdańska, Kazimierz Danowski (1987), Lech Dubowik (1999), Maciej Jagodziński (2004) i inni.

Przed laty na obszarze TPK osuszano leśne torfowiska i inne mokradła. Spowodowało to pewien deficyt wody. Obecnie, dla zahamowania tego niekorzystnego zjawiska, wprowadza się tzw. małą retencję, przywraca dawne tereny zalewowe potoków itp. Warto zauważyć, że w 2001 r. podczas powodzi obszar Oliwy ocalał od zalania. Inaczej było we Wrzeszczu i śródmieściu Gdańska. Należy to tłumaczyć faktem wylesienia części strefy krawędziowej Wysoczyzny Gdańskiej w zalanych rejonach i zabudowaniu jej osiedlami mieszkaniowymi. Oliwa dzięki obecności obszaru zalesionego, który pochłonął znaczną część wód opadowych, nie została podtopiona. Nie powinno to dziwić, bowiem dane dotyczące erozji wodnej różnych obszarów, wskazują na lasy jako miejsca o najwyższym stopniu retencyjności, i tym samym najmniejszej erozji wodnej; najmniejszą retencyjność wykazują obszary miejskie – za mało zieleni, za dużo betonu. Jednak wspomniane lasy muszą być w miarę naturalne: o nie wydeptanej przez ludzi ściółce, braku zaczątków erozji na zboczach, zawierające starodrzewy i liczny leżący posusz, bogatą florę runa oraz mnogość organizmów epifitycznych (mchy na pniach drzew, nadrzewne porosty) itp. Niestety, tych wszystkich wymogów obecnie Lasy Oliwskie już nie spełniają. A intensywna wycinka może spowodować, że kolejna powódź wskutek wystąpienia opadów nawalnych nie ominie także Oliwy.

Innym mankamentem wprowadzenia intensywnej gospodarki leśnej jest proces tzw. wulgaryzacji gatunków roślin, grzybów i zwierząt. Bowiem gospodarka ta wg prof. dr. hab. Jacka Herbicha z Uniwersytetu Gdańskiego "niedostatecznie uwzględnia ochronę przyrody, prowadząc do zaniku rzadkich oraz przyrodniczo cennych zbiorowisk, a także stanowisk roślin, zwierząt i grzybów, ubożenia oraz zniekształcania flory i fauny" (Przewoźniak 2001). Warto pamiętać, że obszar Lasów Oliwskich, położony w strefie krawędziowej Wysoczyzny Gdańskiej, posiada unikatową w skali świata budowę geomorfologiczną (peryglacjalny bad land). Polodowcowe doliny są płaskodenne i mają strome zbocza, co jest następstwem panowania wiecznej zmarzliny w okresie ustępowania lądolodu skandynawskiego już od ok. 13,5 tys. lat temu. Bogata rzeźba terenu sprzyja powstawaniu przeróżnych mikrosiedlisk o odmiennych warunkach topoklimatycznych, co skutkuje dużą różnorodnością biologiczną, sukcesywnie redukowaną przez obecną gospodarkę leśną. Na obszarze Lasów Oliwskich spotykamy jeszcze szereg gatunków rzadkich, pod ochroną prawną, mających charakter organizmów o górsko-podgórskim typie zasięgu. Wiele z nich reprezentuje gatunki wpisane na czerwoną listę roślin i grzybów Polski oraz Pomorza Gdańskiego (m.in. Wojewoda i Ławrynowicz 2006, Markowski i Buliński 2004).

Autora szczególnie interesuje ekologia grzybów wielkoowocnikowych regionu gdańskiego, stąd przy okazji zajął się problematyką ochrony tych organizmów. Otóż badania macromycetes wykazały obecność 738 gatunków w Lasach Oliwskich (grudzień 2014 r., Wilga i Wantoch-Rekowski 1995-2014)1. Dla porównania w Parku Narodowym Bory Tucholskie odnotowano nieco ponad 400 gatunków, podobnie w Słowińskim Parku Narodowym. W Dolinie Zielonej, w której przeprowadzono w 2014 r. intensywny wyrąb, znaleziono 204 gatunki macromycetes (Wilga 2004). W sąsiedniej dolinie – Samborowie w latach 90. odnaleziono 154 gatunki (Wilga i in. 1998); obecnie liczba ta jest co najmniej dwa razy większa. Tak duża różnorodność gatunkowa mykobioty w obu dolinach została zauważona przez autorów opracowania pt. "Studia przyrodniczo-krajobrazowe województwa pomorskiego", którzy proponowali utworzenie w tym miejscu rezerwatu przyrody (Czochański i Kistowski (red.) 2006). Niestety, pomysł ten nie doczekał się realizacji, podobnie jak postulat utworzenia rezerwatu przyrody w Dolinie Radości. Co więcej, proponowany do ochrony fragment cennej buczyny został doszczętnie ogołocony z okazów starych, dziuplastych, pozytywnie wpływających na różnorodność biologiczną Doliny Radości; zniszczona podczas zrębu i transportu droga – ścieżka przyrodniczo-dydaktyczna, nie została naprawiona do tej pory.

Śledząc negatywne zjawiska, mające miejsce w Lasach Oliwskich, warto ocenić poziom i skuteczność ochrony tamtejszego środowiska przyrodniczego. Otóż instytucja powołana do sprawowania przyrodniczej pieczy nad Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym została obecnie odsunięta od tego zadania. Przy tworzeniu kolejnych planów urządzania lasów nie uwzględniono postulatów i uwag wnoszonych przez tę instytucję. Myślę o zarządzie TPK. Gorzej, że instytucja ta straciła samodzielność i została podporządkowana dyrekcji Parków Krajobrazowych w Słupsku (sprzyja to nie ochronie przyrody, lecz rozrostowi biurokracji). Co więcej, społeczne inicjatywy pracowników tej instytucji w latach 90. zostały oprotestowane przez byłego wojewódzkiego konserwatora przyrody. Zostało to skrytykowane przez profesora dr. hab. Wiesława Fałtynowicza, byłego kierownika Katedry Ekologii Roślin i Ochrony Przyrody, w liście do Gazety Morskiej (19 maja 1998 r.). Profesor pisze: (...) Od kilku lat obserwuję na gruncie zawodowym, z dużą satysfakcją pracę kilku osób z Zarządu Parków Krajobrazowych z formalnie nie istniejącej Pracowni Naukowej. Jestem pełen podziwu, że w tak trudnych warunkach, w jakich pracują, przy kłopotach finansowych i organizacyjnych, robią oni tak dużo dla ochrony i dokumentacji przyrody naszego regionu. Ich zapał do pracy i bezkompromisowość są godne naśladowania. Tymczasem jeden z nich (...) p. Sławomir Zieliński dostał od dyrektora Zarządu naganę. Jest to i zaskakujące, i oburzające. A przede wszystkim jest to kolejny przykład obecności ludzi zdecydowanie niekompetentnych na stanowiskach kierowniczych w instytucjach zajmujących się ochroną przyrody" (Fałtynowicz 1998)2.

Otóż deklaracje różnych lokalnych instytucji, że chronią przyrodę, nie mają sensu, bo zanim zacznie się coś chronić, tj. opracuje plan ochrony, trzeba przeprowadzić szczegółowe badania ekofizjograficzne (lekarz zanim zacznie nas leczyć musi postawić właściwą diagnozę, a nie odwrotnie). Wobec tego najpierw trzeba dowiedzieć się co należy ochronić, a potem jak to zrobić w oparciu o przyrodniczą wiedzę i przepisy prawne. A tego się powszechnie nie czyni, z wyjątkiem wybranych rezerwatów przyrody Pomorza Gdańskiego. Zatem deklaracje Nadleśnictwa Gdańsk w temacie ochrony przyrody, sprowadzają się prawie wyłącznie do ochrony drzewostanów, czyli przyszłego surowca drzewnego. Ochrona innych komponentów przyrody TPK nie przynosi zysku ekonomicznego, choć stanowi nakaz wg wielu aktów prawnych, chociażby Ustawy o Ochronie Przyrody, w części poświęconej parkom krajobrazowym. Ogólna myśl zawarta w tych dokumentach głosi, że podczas wykonywania zabiegów techniczno-leśnych w ramach gospodarki leśnej, należy uwzględnić ochronę przyrody. Jak dotąd jest to "wołanie na puszczy".

Marcin S. Wilga – "Borsuk"

Bibliografia

Czochański J., Kistowski M. (red.) 2006. Studia przyrodniczo-krajobrazowe województwa pomorskiego. Pomorskie Studia Regionalne, Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego, Gdańsk.

Moritz K. 2012. Srebrzysko urządza się na nowo. Portal Trójmiasto, 7 lutego.

Przewoźniak M. (red.) 2001. Materiały do monografii przyrodniczej Regionu Gdańskiego. Trójmiejski Park Krajobrazowy. Tom 6. Przyroda-Kultura-Krajobraz. Wyd. Gdańskie, Gdańsk.

Danowski K. 1987. Był las. Gwiazda Morza nr 10. Wyd. Archidiecezji Gdańskiej, Gdańsk.

Dubowik L. 1999. Nie wycinać w parku. [W:] 30 Dni – listy, nr 10(12).

Fałtynowicz W. 1998. Jestem zbulwersowany. [W:] Gazeta Morska, 19.05.1998 – listy.

Markowski R., Buliński M. 2004. Ginące i zagrożone rośliny naczyniowe Pomorza Gdańskiego. Endangered and threatened vascular plants of Gdańskie Pomerania. Acta Bot. Cassub. Monographiae, Gdańsk-Poznań.

Wilga M.S. , Fałtynowicz W., Buliński M. 1998. Ścieżki przyrodniczo-dydaktyczne w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Dolina Samborowo. Wyd. Gdańskie, Gdańsk.

Wilga M. S. 2004. Grzyby wielkoowocnikowe (macromycetes) Doliny Zielonej (Lasy Oliwskie). The report on macromycetes in Zielona Valley (Oliwskie Forests). Przegl. Przyr. 15 (3-4): 3-18.

Wilga M.S., Wantoch-Rekowski M. (1995-2014). Grzyby wielkoowocnikowe (macromycetes) w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, maszynopis.

Wojewoda W., Ławrynowicz M. 2006. Red list of the Macrofungi in Poland. Czerwona lista grzybów wielkoowocnikowych w Polsce. [W:] MIREK Z., ZARZYCKI K., WOJEWODA W., SZELĄG Z. (red.). Red list of plants and fungi in Poland. Czerwona lista roślin i grzybów Polski. W. Szafer Institute of Botany, Polish Academy of Sciences, Kraków: 53-70.

Jagodziński M. 2004. Lasy Oliwskie lasami eksploatacyjnymi czy ochronnymi? Mat. skierowany do lokalnej prasy w Gdańsku.

1 Obecnie liczba ta wynosi 820 gatunków

2 Następnie pod pretekstem reorganizacji Zarządu osoba ta została pozbawiona pracy w tej instytucji. Z osobistych kontaktów ze Sławomirem Zielińskim dowiedziałem się, że obronił z wyróżnieniem rozprawę doktorską i pracował w hurtowni leków jako magazynier. Obecnie prowadzi prywatną firmę budowlaną. W ten brutalny i bezmyślny sposób pozbywamy się mądrych i kompetentnych ludzi z sektora ochrony ojczystej przyrody – bulwersujące i przerażające.

Zarząd Parków Krajobrazowych w Gdańsku, ul. Polanki 51 - lata 90. ubiegłego wieku. W głębi pomieszczenia widać podstawę mikroskopu stereoskopowego. fot. S. Zieliński