2. organizator: Miasto Gdańsk, 100cznia, Fundacja Gdańska m. in. pani Agata Biały, kolega Paweł Szutowicz ///
3. czuję spory ciężar odpowiedzialności - on jest skutkiem m. in. tego o czym wiem, jak postrzegam i odczuwam, ponadto - jaki mam dystans do wiedzy ogólnej i własnej nt. zadanego tematu...
4. ... a także niedostatków tejże wiedzy lub wręcz - niewiedzy wiadomych gremiów, którym mocno nie w smak parki narodowe...
5. jestem jednym z 4 zapowiedzianych panelistów (będą także: Piotr Klub, Michał Słodowy, Filip Springer), a panel poprowadzi p. Dorota Abramowicz, redaktorka Zawsze Pomorze
6. przybywajcie tłumnie, bo sprawa nie byle jaka....
PS. dziękuję Organizatorom Szanownym za zaproszenie /// będę się starał polecam ponadto ważne warsztaty Paweł Szutowicz (BDL, sobota 19.00) i Brunon Wołosz (SLAPP, niedziela 12.00)
autorem fotki jest Andrzej Garbalewski /// wielkiego serca i wielkiej skromności Dobry Przyrodnik... teren: Rynna Potęgowska tuż przy rezerwacie "Szczelina Lechicka" - projektowany Kaszubski Park Narodowy, data wykonania zdjęcia 2024 r.
Po pół roku pracy zmaterializowało się... jest bardzo anty-myśliwsko, bardzo anty dewastacji lasów przez LP-leśników, ponadto np. cholernie nostalgicznie.... i twórczo, mamy nadzieję...
Dziękujemy Wszystkim Współpracującym !
Zainteresowanych pozyskaniem zachęcamy do drążenia, co i jak 🙂 i gdzie 🙂
W dniu dzisiejszym, tj. 97 rocznicy urodzin mojego nieodżałowanej pamięci Taty Józefa Zielińskiego (zmarł w 2011 r.), publikuję opublikowany w 2007 r. na łamach "Nasze Pomorze" (nr 5, str. 7) materiał dotyczący jednego z okresów niełatwego życia Taty. Był on człowiekiem prawym, uczciwym, spokojnym, kolekcjonował monety i znaczki, miał "dryg" do naprawiania "Syrenek", świetnie tańczył, zwłaszcza walca (ja do dzisiaj nie potrafię). Uwielbiał łowić ryby, mnie tym też "zaraził" w wieku dziecięcym... potem jeździł już najczęściej sam. Zawodowo był inspektorem nadzoru budowlanego we wrzeszczańskim PGM-ie (kiedyś przy ul. Partyzantów w Gdańsku-Wrzeszczu, obecnie jedna z filii UM w Gdańsku). I to chyba tyle, choć można by dużo, dużo więcej... . Spoczywa na cmentarzu w Pieniążkowie za Gniewem, razem ze swoją ukochaną "Renią" tj. swoją Małżonką a moją Mamą (Teresa Zielińska z domu Graś). Na ich grobie napis: KOCHALI BOGA, OJCZYZNĘ i PRZYRODĘ. Dedykuję ten przekaz tym grupom społecznym w Polsce, które - nie wiedzieć czemu - przeciwstawiają drugie i trzecie słowo piątemu.
Teresa i Józef ZielińscyNasze Pomorze 5/2007Nasze Pomorze 5/2007
Niniejsze opracowanie jest pokłosiem wydarzenia, jakie miało miejsce niedawno w urokliwym Jodłownie na Pomorzu Gdańskim... (patrz plakat poniżej). Ta przesympatyczna wieś obchodziła niedawno 650-lecie swojego istnienia. Jodłowno jest dla mnie osobiście bliskie także z tego powodu, że w bardzo dawnych czasach, w nieodległym leśnictwie Zamszcz Górny, pracował mój chrzestny ś.p. Teodor Graś. To były jeszcze czasy, gdy nie mąciła ludziom w głowach funkcjonująca do dzisiaj zła Ustawa z 28 września 1991 r. o lasach... Zła, bo m.in. uwłaszczyła de facto leśników - wąskie grono pracowników społeczeństwa polskiego - na blisko 1/3 obszaru Polski, tj. na obszarach lasów państwowych właśnie. I stan ten trwa do dnia dzisiejszego, ku zdumieniu niejednej/niejednego, w tym mnie.
Opublikowanie tego tekstu jestem ponadto mentalnie winien szanowanym i lubianym przeze mnie politykom - panu Senatorowi Rzeczypospolitej Polskiej Ryszardowi Świlskiemu oraz panu Staroście Powiatu Gdańskiego Jarosławowi Karnathowi, którzy uczestniczyli w tym wydarzeniu. Uczestniczyli nie znając podłoża merytorycznego - nie musieli tego podłoża znać. To nie jest ich obowiązek, nie ich domena. Lecz uczciwie powinni być o nim poinformowani przez ogólnospołecznego (w tym także Ich) pracownika - leśników z Nadleśnictwa Kolbudy. Nie zostali poinformowani i tyle. Smutek.
[dla porządku: literówka w tekście wyżej pokazanego plakatu nie jest mojego autorstwa...]
Od razu też zaznaczę, że owo SADZENIE miało miejsce nie w przydomowych ogródkach czy na polach prywatnej własności lecz na obszarze leśnym (własność Skarbu Państwa, tj. każdego kto posiada obywatelstwo polskie). Gdzie dokładnie się odbyło - patrz poniżej. To teren pod zarządem Nadleśnictwa Kolbudy.
Z przyrodniczego punktu widzenia, i dla jasności - to jest punkt widzenia, który merytorycznie OBOWIĄZYWAĆ POWINIEN w Państwowym Gospodarstwie Leśnym Lasy Państwowe (w tym Nadleśnictwie. Kolbudy) sadzenie jodły w północnej Polsce, w tym na Pomorzu Wschodnim (Gdańskim) jest PODRĘCZNIKOWYM BŁĘDEM w sztuce gospodarki leśnej.
Reakcja trzech pro-leśnych organizacji na fakty jw zaowocowała pismem do Nadleśnictwa Kolbudy (patrz poniżej).
Sążnista, może i prawie do publikacji odpowiedź Nadleśnictwa nadeszła na dwa dni przed upływem wymaganego prawem terminu. Jej formułowanie (może i nie dziwota) zajęło prawie miesiąc. Założę się, że sadzonki Abies alba już zdążyły się ukorzenić. 🙂
Jako jeden z sygnatariuszy pisma do naszych pracowników z Nadleśnictwa Kolbudy, jak zwykle autokrytyczny, a i skonfundowany co nieco wzniosłą argumentacją pisma "leśnych" poprosiłem o opinie w przedmiotowej sprawie dwie Osoby, których w zasadzie przedstawiać nie trzeba - Panią Profesor Małgorzatę Latałową z Uniwersytetu Gdańskiego i Kolegę Pawła Pawlaczyka z Klubu Przyrodników. To autorytety przyrodnicze. Fitogeograficzne również.
Treść mojego maila pt. "skonfundowany Sławek :)":
Pani Profesor Małgorzato, Pawle
zerknijcie proszę w załączniki....
albo mi się wydaje, albo pewne kanony fitogeografii Nadleśnictwo Kolbudy właśnie obaliło !
i nie wiem, czy wpaść w podziw, czy się wk...ić.....
poczułem się znienacka dość niepewnie, bo w sumie - taka prawda - fitogeografem nie jestem :), skromnym entomologiem jedynie....
więc może zechcecie jakąś cegiełkę do tematu dołożyć żebym się odbudował lub ukorzył....
dla porządku przypinam pismo źródłowe do Nadl. Kolbudy
oraz daję DW Panu Staroście Powiatu Gdańskiego Jarkowi Karnathowi (via Messenger), Koalicji Las Jest Nasz (Paweł Szutowicz) i Fidelis Siluas (Brunon Wołosz)
ponadto....... serdecznie pozdrawiam
sławek z.
Odpowiedź Pawła Pawlaczyka
Sławku,
W fitogeografii i wiedzy botanicznej nic kluczowego się nie zmieniło. Jodła na Pomorzu pozostaje poza granicą swojego naturalnego zasięgu, tj. jesteśmy przekonani że wszystkie obecne tu jodły są albo posadzone przez ludzi albo są potomstwem jodeł posadzonych przez ludzi (chyba że coś mi umknęło..). Konwencja o różnorodności biologicznej, ustawa o ochronie przyrody i ustawa o gatunkach obcych nadal rozumieją gatunek obcy = gatunek poza swoim naturalnym zasięgiem. Jodła w Kolbudach jest więc gatunkiem obcym w tym rozumieniu.
Cytowany to zespół prof. Łukasiewicza stworzył ekspertyzę, w której wywodzi, że ich zdaniem pojęcie „zasięgu naturalnego” nie ma sensu i jest nieweryfikowalne, więc należy go zarzucić na rzecz pojęcia „zasięgu potencjalnego” (- obszar, w którym gatunek potencjalnie może rosnąć i dobrze się czuje). Zarządzeniem DGLP „wprowadziła do stosowania potencjalne zasięgi drzew leśnych” oparte na tej ekspertyzie. To do tego odwołują się leśnicy. W konsekwencji, pojęcie „gatunek obcy” oznacza dla nich co innego, niż dla reszty świata. Dla leśnika „gatunek obcy = gatunek poza zasięgiem potencjalnym określonym przez Dyrektora Generalnego LP w zarządzeniu 86.
Te różne znaczenia tego samego terminu, przyjmowane przez polskich leśników i przez resztę świata, są źródłem nieporozumień, takich jak ta korespondencja. To zresztą nie jedyna taka sytuacja terminologiczna.
Pozdrawiam, Paweł
Odpowiedź Pani Profesor Małgorzaty Latałowej
Szanowni Panowie,
Cóż, w pełni się z Panami zgadzam. „Wzbogacanie” pomorskich lasów nowymi nasadzeniami jodły jest w kontrze nie tylko do naszej wiedzy i poglądów na temat wprowadzania gatunków obcych geograficznie, ale do niedawna, także samych leśników, którzy argumentowali swoje działania (m. in. w trójmiejskich lasach) koniecznością ich „unaturalniania”. Pomijając fakt, że „unaturalnianie” rozumiane jako zmiany struktury gatunkowej lasu przez wyrąb jednych i nasadzanie w to miejsce innych gatunków, stoi w sprzeczności z terminem „las naturalny”, rozumiem, że w tym przypadku leśnicy idą jeszcze dalej i „unaturalniają” las na przyszłość, opierając się na modelach uwzględniających potencjalne scenariusze zmian klimatu. Przy czym:
Modele zamian klimatu na ogół obejmują zaledwie kilkadziesiąt lat, a więc nie sięgają dalej, niż wiek reprodukcyjny aktualnie posadzonej jodły (60-70 lat).
Modele klimatyczne zakładają różne parametry głównych elementów klimatu wykazując potężne różnice potencjalnych scenariuszy zmian klimatycznych.
Również publikowane dotąd modele potencjalnych zmian zasięgu geogr. Abies alba są bardzo różne i opierają się tylko na wybranych czynnikach abiotycznych.
Jodła jest gatunkiem wymagającym pod względem wilgotności powietrza; 800-700 mm opadów/rok to minimum. Kolbudy to w porywach około 600 mm/rok.
Abies alba rośnie przede wszystkim na obszarach górskich i podgórskich, gdzie nie tylko warunki klimatyczne są różne od tych na Pomorzu, lecz także gleby, warunki orograficzne i konkurencja międzygatunkowa są odmienne. W różnych częściach jej zasięgu odporność na warunki środowiskowe jest cechą utrwalona genetycznie.
Argument na temat szerszego zasięgu jodły w poprzednich interglacjałach jest nietrafiony. Po pierwsze jej zasięg był różny w różnych okresach interglacjalnych/interstadialnych. Po drugie rozprzestrzenianie się jodły miało miejsce w schyłkowych okresach interglacjałów wraz z ochładzaniem się i zwilgotnieniem klimatu. Obecnie mamy odwrotne zjawiska – klimat się ociepla i postępuje susza.
Podkreśla się, że ocieplenie klimatu i susze przyczyniają się także pośrednio do regresu jodły z powodu jej wysokiej wrażliwości na patogeny i gradacje owadów.
To tylko niektóre uwagi na marginesie przekształcania lasów pomorskich w zbiorowiska regla dolnego.
Serdecznie pozdrawiam
Małgorzata Latałowa
No cóż, i to by było chyba na tyle. Lecz jakoś tak coraz bardziej irytuje mnie i nie tylko mnie fakt, że obiecane przez "Koalicję 15 października" zmiany w PGL Lasy Państwowe nastąpiły... tylko w "obiecankach". W "realu" nie. Przypudrowano jakimiś pozorowanymi stanowiskowymi podmiankami, kadłubowymi działaniami pod publikę... i co? I nic. To ciągle - niestety - to samo. PGL LP-paternalizm za nasze pieniądze. Kiedy to się wreszcie skończy ?
Pani Profesor Małgorzacie i Koledze Pawłowi bardzo dziękuję. Także za mailową inspirację ułożenia tytułu do tego materiału.
Dzień dobry. Przed Wami fotorelacja z czterech wyjść terenowych w dniach 3 V - 12 V 2025 r. w okolice Rotmanka-Straszyn-Borkowo-Pruszcz Gdański. W jednej z tych wycieczek uczestniczyły Sister & Sister Iwona Zielińska i Danuta Czachor. Pięknie dziękuję i nieustająco ściskam. 🙂 Podpisy pod zdjęciami (autorstwa mojego) to skutek zastosowania metody quasi-szybkich skojarzeń.
Las Rotmanka samiec jaszczurki zwinki Lacerta agilis w szacie godowejto jeszcze ciągle ja, supersamiec gromady gadów Reptilia, z której wszystkie gatunki (9) są w Polsce chronione....Straszyn-Przylesie, Iwonka... ten wiąz Ulmus sp. (może i polny) będzie rysowany...okolice Borkowa, bocian biały Ciconia ciconia Lechia Gdańsk ? może i tak...., FC Barcelona jednak na topie...jeszcze przelatuję... Starogard Gdański? piękne miasto, ale - może i póki co - dziękuję, postoję... i to nie ze względu na miasto...inny wymiar wzrostu i prezencji traw Graminae ...jestem ! biegnę ! (i to całkiem szybko)... głowa + szyja i ogon moje..... bażant Phasianus colchicus, samiec... i prawie cała reszta ciała...bażant w antropocenie...cholernie ciepłe (nasłonecznione) i cholernie cenne murawy m. in. ze śliwą tarniną Prunus spinosa (czyli czyżnie - Rubo fruticosi-Prunetum spinosae) na wysoczyźnie w okolicy węzła Gdańsk-Lipce; z lewej - obwodnica południowa TrójmiastaBorkowo - na pierwszym planie obwodnica Pd Trójmiastasarna, jestem, na dniach zaczął się okres polowań na mnie...wybacz, kochana, my tylko idziemy, podziwiamy, nie strzelamy..., co do myśliwych... j...ć ich, może i później niż prędzej lecz i tak damy radę...piękno w antropocenie... dzięki niemu i antropocen nieco pięknieje (po jednym bonusie piękna na jeden bonus brzydoty)...I Zjazd terenowy części aktywu Wschodniopomorskiego Koła Terenowego Klubu Przyrodników - analiza fizjocenotyczna w kontekście m.in. zastosowania metody Janeckiego do badań stopnia przekształcenia krajobrazu...... w tej analizie chodzi głównie o nasilenie występowania linii prostych w krajobrazowym koncepcie...Iwonka, Dana, z lewej Św. Wojciech, w głębi Os. Bursztynowe Pruszcz Gdański, na horyzoncie - Tczew...przy wiadukcie ul. Starogardzkiej nad obwodnicą Pd Trójmiasta...to sama lokalizacja w stronę zachodnią......no i z nieco szerszej perspektywy...a to Polska właśnie...a ja prze-naiwnie myślałem, że czasy gierkowskie i chwila post-gierkowskie się już dawno skończyły...stare znajome...tak, to znowu ja..."Południówka"czy to "tylko" płat szuwaru trzcinowego?......nie tylko...i po co tu leziesz przyrodniku, akurat tędy...?troje na jednego... ja przeszedłem, one przemieściły się nieco, nie było krwi, misterium zabijania, kompleksów budowy anatomicznej strzelającego, itp. .... piękne żywe myślące mądre ISTOTYtaki krajobraz...i jeszcze raz w stronę Lipiec...i bardziej w stronę motocrossu...coś ze szponiastych Accipitriformes, poległem...tu też poległem - nie wiem, jak się to nazywa...a w głębi cukrownia w Pruszczu Gdańskim...na styku przyrody i techniki...albo taki styk...hmm....i raz jeszcze szersza perspektywa...przy motocrossie.... stoi tu od dobrych kilku miesięcy...stoi, a jej imię ANGELA...wyimek z ANGELI...za dni parę... ANGELI już nie ma, pozostało wspomnienie..szutrówka ze św. Wojciecha w stronę Rotmankinie dałem rady wyostrzyć tych krzyżówek Anas platyrhynchos...w oczekiwaniu na łosia (znowu nie przyszedł)...a w Zakątku Juszkowo takie klimaty... reasumując - psy niech srają poza, byle nie tutaj...stare poznawcze szlaki - obwodowa Trójmiasta...kuna, najprawdopodobniej k. domowa Martes foina, biedaczka...sójka Garrulus glandarius - nieco inaczej i chyba bardziej symbolicznie niż zazwyczaj...jechać trzeba... takie czasy...tutaj jeszcze - póki co - zabudowy brak....a to m.in. środowisko życia chrząszcza biegacza złocistego Carabus auratus... (między lasem rotmańskim i stacją benzynową przy ul Objazdowej)OKświatełko w tunelu ? 🙂 - tam trzeba dotrzeć...docierając..., dokumentując...ziemia obiecana...:)siła odśrodkowa? .....technika...przyroda... przytulia Galium sp. - "ekspansja" na ekrany dźwiękochłonnekwitnie sosna zwyczajna Pinus sylvestris...taki obrazek (sosna zwyczajna) w tzw. lasach gospodarczych to grzech = mniejsza premia leśniczego (łolaboga ! borze zielony !)jadą...wilczomlecz Euphorbia sp.kos Turdus merula.... a co ponad to...?z prawej strony projektowany użytek ekologiczny "Rzekotkowy Moczar" między Pruszczem Gdańskim i Rotmankątutaj zawsze pozwalałem sobie przy różnych okazjach zapraszać tych, co dewastują (w porozumieniu i za akceptacją Nadleśnictwa Gdańsk) Trójmiejski Park Krajobrazowy... tu dewastacja też ma miejsce, ale skutki póki co nie są z pewnością takie jak tam...a tam gdzieś gdzie komin, za Cukrownią w Pruszczu Gdańskim./.. Iwonka, i Inne/Inni prawdziwe/prawdziwi NAUCZYCIELKI/NAUCZYCIELE.... - ten niespełna 8-letni "epizod wiadomo Kogo w ZSO nr 1 w Pruszczu Gdańskim" pozostanie na zawsze w mojej pamięci /// w pamięci tej pozostaną też Olbrzymki i Olbrzymy tam pracujące, którym do pięt rzadko kto dorasta... /// zaś "pedagogiczna", ponadto próbująca "zarządzać" tapeta i tandeta, sama się z mojej pamięci wyautuje /// i "ku chwale Ojczyzny", jak mawiają autentyczni, nie polerowani historycy... jestem, działam... nie przeszkadzaj... czyszczę rynnę twojego domu... (zbierając wilgotne "błotko" na gniazdo....) [cyt.: samica kosa Turdus merula]jeszcze tu jesteś, Sławku? i fotografujesz? o żesz.....nikt się nie podjął oznaczenia? no to odfruwam..... miłego dnia
Tekst i zdjęcia: Marcin Jaworski Stowarzyszenie Nenufar
Powiat Bytowski słynie z pięknych jezior, z których wiele, zwłaszcza jeziora lobeliowe, stanowi przyrodnicze perełki na skalę kraju i Europy. Jednak zarządzanie tymi akwenami od lat odbywa się według sprzecznych zasad: z jednej strony Skarb Państwa czerpie dochody z dzierżaw własnego czyli naszego wspólnego majątku, poprzez oddawanie w dzierżawy jezior pod gospodarkę rybacką, z drugiej – akty prawne, takie jak plany ochrony obszarów Natura 2000 czy miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, nakładają na te jeziora szczególne obowiązki ochronne, niejednokrotnie.... wykluczające gospodarkę rybacką. Przykładem jest Jezioro Jeleń i zapis w MPZP mówiący o zakazie prowadzenia gospodarki rybackiej w tym jeziorze.
Sytuacja skomplikowała się szczególnie po zakończeniu 30-letnich umów dzierżawnych na kilka jezior, w tym właśnie Jeziora Jeleń w Bytowie. Do niedawna było ono dzierżawione przez Zarząd Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego (PZW) w Słupsku, Koło w Bytowie. Jednak prowadzona tam działalność, polegająca głównie na zarybianiu (często nieodpowiednimi gatunkami) oraz amatorskim odłowie ryb, skutkowała znaczną degradacją ekosystemu tego niezwykle cennego jeziora lobeliowego – szczególnie wrażliwego na zmiany biochemiczne i presję biologiczną.
Co istotne, działalność ta nie tylko przyczyniała się do zaniku naturalnych wartości przyrodniczych jeziora, ale także wielokrotnie naruszała zapisy Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP) Strefy Równowagi Przyrodniczo-Krajobrazowej Jeziora Jeleń oraz Planu Zadań Ochronnych (PZO) dla obszaru Natura 2000 Bytowskie Jeziora Lobeliowe.
Dokumenty te jasno wskazują na konieczność ograniczania działalności ingerujących w przyrodę, zwłaszcza gospodarki rybackiej i budowy infrastruktury wpływającej na równowagę ekosystemu.
Ponadto, działania prowadzone nad Jeziorem Jeleń rażąco naruszały również zapisy Uchwały Rady Miejskiej w Bytowie z dnia 25 maja 2016 roku, ustanawiającej użytki ekologiczne dla jezior lobeliowych w Gminie Bytów, w tym właśnie Jeziora Jeleń. Ustanowienie użytków ekologicznych miało na celu objęcie tych akwenów szczególną ochroną i zachowanie ich unikalnych wartości przyrodniczych. Zgodnie z uchwałą, na terenie użytków ekologicznych obowiązują ograniczenia w gospodarowaniu wodami oraz zakaz działań mogących pogorszyć stan siedlisk i wód.
W związku z tym zasadnym jest postawienie kilku ważnych pytań władzom Powiatu Bytowskiego i Gminy Bytów:
- Czy burmistrz i starosta oraz odpowiedzialne służby były świadome naruszeń MPZP, PZO i Uchwały z 25 maja 2016 roku na terenie jeziora Jeleń?
- Dlaczego przez lata nie podjęto skutecznych działań zapobiegających degradacji ekosystemu objętego ochroną w ramach sieci Natura 2000 oraz statusem użytku ekologicznego?
- Jakie działania planują obecnie, aby rzeczywiście chronić Jezioro Jeleń i inne jeziora lobeliowe przed dalszą degradacją?
- Czy rozważają model zarządzania oparty na ochronie przyrody zamiast tzw. racjonalnej gospodarki rybackiej?
Mieszkańcy Bytowa oraz osoby zainteresowane realną ochroną przyrody mają prawo żądać od władz nie tylko wyjaśnień, ale i konkretnych działań naprawczych.
Jak wskazują raporty Najwyższej Izby Kontroli (NIK) oraz opracowania naukowe dotyczące ochrony jezior, nieracjonalna gospodarka rybacka w jeziorach lobeliowych przyspiesza eutrofizację, czyli wzrost żyzności wody, a w konsekwencji prowadzi do zaniku charakterystycznej dla takich jezior roślinności (lobelii, poryblinów, brzeżyc).
Ekosystemy te są niezwykle cenne przyrodniczo i podlegają ochronie, jednak jak pokazują kontrole NIK, systemowy nadzór nad dzierżawami jezior w Polsce bywa nieskuteczny, a obowiązki ochrony środowiska często pozostają jedynie formalnością.
(źródło: raport NIK 2020: Dzierżawa i użytkowanie jezior i obwodów rybackich Skarbu Państwa).
Impas administracyjny
Według relacji lokalnego portalu „iBytów”, od września 2024 roku trwały rozmowy w sprawie przedłużenia dzierżawy Jeziora Jeleń przez PZW. Umowa zakończyła się 3 kwietnia 2025 r., a decyzji o nowej dzierżawie do tej pory nie ma. Odpowiedzialność za sytuację dzielą między siebie Powiat Bytowski (reprezentujący Skarb Państwa jako właściciela) i Urząd Wojewódzki w Gdańsku, który musi zatwierdzić procedurę.
Starosta bytowski Leszek Waszkiewicz tłumaczy obecne opóźnienia w podpisaniu nowej umowy dzierżawy m.in. koniecznością dokonania wyceny wysokości czynszu dzierżawnego i oczekiwaniem na decyzję wojewody.
W tym miejscu warto przypomnieć pewne istotne fakty:
W marcu 2023 roku uzyskałem informację od samego Starosty, że czynsz dzierżawny, jaki przez lata płacił Zarząd Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Słupsku za użytkowanie jeziora Jeleń (pow. 90,79 ha), był naliczany na bardzo preferencyjnych warunkach – według stawki 34,45 decytony pszenicy.
W praktyce oznaczało to, że:
- za pierwsze półrocze 2022 roku PZW zapłaciło 2 646,97 zł,
- za drugie półrocze 2022 roku zapłaciło 2 621,12 zł.
Łącznie więc za cały rok 2022 czynsz za dzierżawę tego dużego i cennego przyrodniczo jeziora wyniósł zaledwie 5 268,09 zł !!!
Tłumaczyć to można co najwyżej zapisami starej, trzydziestoletniej umowy dzierżawy, zawartej na warunkach obowiązujących dekady temu. Jednak w dzisiejszych realiach takie stawki budzą poważne wątpliwości, zwłaszcza gdy porównamy je z obecnie zawieranymi umowami dzierżawnymi jezior.
Dla zobrazowania skali:
Niedawno inne jezioro zarządzane przez starostwo – Jezioro Pyszne o pow. 11,52 ha, zostało wydzierżawione prywatnej osobie za kwotę 5 600 zł rocznie + VAT.
To jezioro charakteryzuje się znikomą wartością gospodarczą, ale ogromną przyrodniczą - niedawno stało się otuliną nowo powstałego rezerwatu przyrody "Pyszne Torfy", który jest ściśle związany z jeziorem. To kolejna kuriozalna decyzja o oddaniu w dzierżawę jeziora dystroficznego pod gospodarkę rybacką.
A więc niewielkie Jezioro Pyszne, nieprzydatne do użytkowania gospodarczego, przynosi dziś Skarbowi Państwa większe wpływy niż ogromne, 90-hektarowe Jezioro Jeleń użytkowane dotąd przez PZW.
W tej sytuacji nasuwają się pytania:
Dlaczego przez lata utrzymywano skrajnie niskie stawki dzierżawy za użytkowanie Jeziora Jeleń, mimo zmieniających się realiów ekonomicznych i ochrony środowiska?
Czy obecnie planowana wycena czynszu rzeczywiście uwzględni nie tylko wartość gospodarczą, ale także przyrodniczą i społeczną jeziora?
Czy władze powiatu zamierzają zastosować bardziej adekwatny i sprawiedliwy mechanizm ustalania opłat dzierżawnych za tak cenne przyrodniczo akweny?
Dlaczego Gmina Bytów nie pobiera opłat od PZW za użytkowanie 525 m2 terenu po byłym polu namiotowym nad Jeziorem Jeleń ? Taka sytuacja trwa od 15 lipca 2009 roku ! Czy inne organizacje z terenu gminy mają szanse na podobne traktowanie ?
Trudno się dziwić, że obecne rozmowy i analizy finansowe trwają długo – jednak równie trudno nie odnieść wrażenia, że przez ostatnie dekady nikt nie zadbał o rzeczywiste interesy publiczne w gospodarowaniu naszym wspólnym dobrem, jakim są jeziora.
Z kolei, jak podaje portal iBytów, przedstawiciele PZW oraz część radnych powiatowych sugerują, że starostwo powinno było wykazać większą determinację w załatwieniu sprawy. Wędkarze są rozczarowani – wielu z nich już opłaciło składki na sezon 2025 (około 500 zł), a dostęp do ich ulubionych łowisk został zablokowany. Prezes Koła PZW Bytów Piotr Kluk przyznaje, że sytuacja negatywnie odbija się na liczbie członków koła – liczba opłaconych składek spadła o połowę.
Problem dotyczy nie tylko Bytowa – podobne sytuacje mają miejsce także w Miastku i Powiecie Człuchowskim. Według zapowiedzi Urzędu Wojewódzkiego, decyzje mają zostać podjęte w najbliższych dniach.
Pytanie fundamentalne: czy jezioro Jeleń powinno wrócić do dzierżawy pod gospodarkę rybacką?
Spór o Jezioro Jeleń ma głębsze znaczenie niż tylko wędkarskie emocje. Pojawia się zasadnicze pytanie: czy w świetle ogromnej wartości przyrodniczej jeziora lobeliowego w ogóle powinno być ono ponownie oddane w dzierżawę na potrzeby gospodarki rybackiej? Dlaczego włodarze nie biorą pod uwagę głosu naukowców i badaczy jezior lobeliowych, którzy alarmują o stale pogarszającym się stanie wód kaszubskich jezior ?
Prawo ochrony przyrody oraz zobowiązania wynikające z sieci Natura 2000 nakazują zachowanie naturalnych cech siedlisk i ochronę rzadkich gatunków. Jak już wspomniałem, jeziora lobeliowe to jedne z najcenniejszych ekosystemów wodnych w Europie. Każda ingerencja w ich równowagę biologiczną (jak gospodarka rybacka, antropopresja, zanieczyszczenia czy niestabilny poziom wody) nieuchronnie prowadzi do ich degradacji.
Tymczasem przez wiele lat, mimo obowiązujących przepisów, nie egzekwowano należytej ochrony tych akwenów. Starostwo i gmina nie podejmowały skutecznych działań wobec dzierżawcy, pomimo łamania zasad ochrony przyrody. Wydaje się więc, że obecny impas administracyjny to nie tylko problem biurokratyczny, ale także szansa na głębokie przemyślenie sposobu zarządzania jeziorami na całym Pojezierzu Bytowskim.
Co dalej z Jeziorem Jeleń?
Alternatywą dla przywracania tradycyjnej dzierżawy na cele rybackie powinno być poważne rozważenie innych modeli zarządzania.
Wymagałoby to zmiany podejścia ze strony urzędników i decydentów, a być może także nowelizacji przepisów nakazujących rezygnację z dzierżawy tam, gdzie nadrzędnym celem powinno być zachowanie unikalnych wartości przyrodniczych.
Jednak nie można zapominać, że Jezioro Jeleń "od zawsze" pełniło także funkcję kąpieliska miejskiego i było ośrodkiem rekreacji dla mieszkańców Bytowa i okolic, a także turystów.
Plaża, kąpielisko i tereny rekreacyjne to ważny element lokalnej tradycji i tożsamości. Mieszkańcy mają prawo z nich korzystać – pod warunkiem, że odbywa się to w sposób zrównoważony, który nie niszczy wyjątkowego ekosystemu jeziora.
Trzeba jasno postawić pytanie:
Czy w tej sytuacji jest jeszcze miejsce na zgubną gospodarkę rybacką, która przez lata przyczyniała się do degradacji tego cennego przyrodniczo akwenu?
Tym bardziej że część dotychczasowych użytkowników – szczególnie niektóre środowiska wędkarskie – wielokrotnie łamała obowiązujące przepisy, nie respektując nakazów i zakazów związanych z ochroną środowiska.
Dlatego potrzebujemy nowego, racjonalnego modelu zarządzania Jeziorem Jeleń, który:
- umożliwi funkcjonowanie kąpieliska i turystyki w bezpiecznej dla przyrody formie (respektowanie przez użytkowników wyznaczonych stref kąpieli, ścisła kontrola czystości i lepsza dostępność do zaplecza sanitarnego, zakaz rozbudowy infrastruktury w strefie brzegowej),
- zapewni trwałą ochronę przyrody, szczególnie w rejonach występowania roślin wskaźnikowych i wrażliwych stref przybrzeżnych,
- wyeliminuje intensywną gospodarkę rybacką na rzecz przywrócenia naturalnej równowagi biologicznej,
- wprowadzi czytelne zasady korzystania z jeziora
- zapewni stały monitoring przyrodniczy i przejrzystą kontrolę nad tym, co dzieje się na i wokół jeziora.
Bez edukacji przyrodniczej nie uratujemy naszych jezior.
Nie da się skutecznie chronić tego, czego się nie rozumie. Wiedza na temat funkcjonowania ekosystemów wodnych jest dziś dramatycznie mała. Żyjemy wśród jezior, wychowujemy się nad ich brzegami, korzystamy z nich latem, ale tak naprawdę bardzo niewiele o nich wiemy. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, jak kruche są ekosystemy wodne – zwłaszcza jeziora lobeliowe, które należą do najcenniejszych, a zarazem najbardziej wrażliwych przyrodniczo zbiorników w Europie.
Wydaje się nam, że jezioro to tylko "woda do kąpieli", "miejsce na ryby" albo "ładny widok z tarasu".
Tymczasem każde nieodpowiedzialne działanie – od nadmiernego zarybiania, przez niszczenie roślinności brzegowej, po wprowadzanie zanieczyszczeń – zaburza delikatną równowagę i przyspiesza degradację jeziora.
Musimy zacząć od edukacji.
I to nie od nauki, jak założyć przynętę na haczyk albo ile zanęty wrzucić na łowisko, bo to nie jest edukacja ekologiczna.
Prawdziwa edukacja przyrodnicza i ekologiczna to poznawanie procesów, które zachodzą w naturze.
Jeśli chcemy, by za 10, 20, 30 lat nasze dzieci i wnuki wciąż mogły cieszyć się czystymi kaszubskimi jeziorami, musimy uczyć je szacunku do przyrody już od najmłodszych lat. Pokazywać im nie tylko piękno wody, ale i to, jak łatwo można je utracić.
Ochrona przyrody nie zaczyna się od zakazów i nakazów.
Zaczyna się od zrozumienia, od empatii wobec świata, którego częścią jesteśmy.
Jeśli dziś zrezygnujemy z rzetelnej edukacji, to za kilka dekad nie będziemy już mieć czego chronić.