Zsumowałem na dniach to, co w życiu napisałem: publikacje naukowe - 60, inne - 340, manuskrypty - 92. Do puli 500 pozycji niedaleka droga. Zanim jednak będzie świątecznie, czas na symboliczny rozrachunek autorski.
Gdy się tak dużo pisze, a czas płynie, i niektóre przynajmniej poglądy ewoluują, nie sposób być w stu procentach zadowolonym z dorobku. A jeśli ktoś jest - to wypada tylko pozazdrościć. Ja w zasadzie mam problem tylko z jednym krótkim własnym tekstem. Liczącym pięć zdań + tytuł. Tekst ten powstał 20 lat temu, opublikowany został na łamach miesięcznika "Nasze Pomorze" (nr 11, s. 3). Gdybym mógł cofnąć czas, ten "mikro-felieton" pt. "Co to za Zieloni?" nie pojawiłby się w przestrzeni publicznej. Nie wdając się w szczegóły, bo nie w tym rzecz, powiem po tych 20 latach tak: o ile ktoś z przywołanego w tytule artykułu zacnego grona poczuł się urażony tamtymi moimi przemyśleniami - proszę wybaczyć. Po wielu latach skorygowałem myślenie w kilku aspektach. Trzymam kciuki za tę zacną partię i życzę sukcesów w nadchodzących wydarzeniach, ważnych dla tego sponiewieranego przyrodniczo i społecznie kraju.
Naszą książkę pt. "O ten las za daleko ! Rozrachunek społeczny postępowania PGL Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym" autorzy "główni": Zieliński S., Wilga M. S., Kochańczyk M., Wołosz B., Kruczyński Z., Wydawnictwo Arche, Sopot 2022, znowu można nabyć od kilku dni via internet. Serdecznie zachęcamy do zakupu, gdyż nakład drugiego już dodruku to tylko 100 sztuk. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pierwszy dodruk (także 100 sztuk) rozszedł się prawie jak świeże bułeczki. Pierwotny nakład (200 sztuk) był niedostępny w otwartej sprzedaży - otrzymały go rozmaite wspaniałe osoby - od "cichych" współautorów począwszy (kilkadziesiąt osób), poprzez ludzi wspierających systemem fundraisingu, na prezentach wszelakich skończywszy..... Jako jeden z bardziej impertynenckich i narzucających swoją wizję sprawców tego zamieszania powiem tak: nabyć tę pozycję warto. To książka uniwersalna, prawdziwa, a w układzie nowatorska - lektura nie zanudzi. Ci zresztą z Was, którzy mnie znają, a zwłaszcza Wspaniała Brać Nauczycielska z wielu terenów naszego pięknego kraju wie, że dołożyłem wszelkich starań (a miałem możliwości) , żeby Czytelnicy po zakończeniu lektury nabyli przekonania, iż nie stracili czasu. Składam nieustające podziękowania dla Sponsorki II dodruku.
Jeżeli krzyżówka o tej porze roku żałośnie kwacze, to oznacza to w zasadzie tylko jedno - straciła (na zawsze) partnera.
Dzisiaj. 20 III 2023 r. Godziny przedpołudniowe. Wracam z pracy pieszo z Gdańska-Oliwy na Rotmankę. To świetna odległość treningowa - 21,5 km. Przed Bieszczadami, a zwłaszcza przed szlakiem granicznym (zwanym przez nas w skrócie "Moczarne"), jak znalazł. W okolicy Wielkiego Młyna na gdańskiej starówce słyszę znienacka dramatycznie żałosne kacze kwakanie. Jestem przekonany, że za chwilę znajdę się w Kanale Raduni, próbując pomóc. Ale sytuacja tym razem jest inna - samica krzyżówki płynie w górę kanału... sama. To nie jest normalne o tej porze roku - krzyżówki już dawno podobierały się w pary. I trzymają się teraz razem. Coś się więc stało. Nic dobrego.
Żal mi tej kaczki. Tak już mam. Idę w tę samą stronę. Nieco szybciej niż ona płynie. Niegłośno powtarzam kilka razy "piękna, biedna kaczuszka". Przestaje kwakać. Przechodzę. Ona zaczyna znowu - smutno i przejmująco. Zza pleców dochodzi mnie śmiech - dwoje młodych ludzi uradowanych, że ptak się tak głośno odzywa... Powiedzieć im, nie powiedzieć ? Nie mówię. Odchodzę. Tak sobie myślę: relatywizm ? A w tle formuła: wiedza/brak wiedzy ? Mniejsza z tym. Nie każdy musi, wręcz nie powinien, być ekologiem.
I tylko kaczki szkoda. Ta piękna samica zabrała mi tego dnia kawałek serca. A właściwie nie, nie zabrała. Sam jej go dałem. Nic to jednak nie zmieniło. Życie. Bywa bardzo smutne.
Znalazłem w Internecie definicję parku krajobrazowego. Jest to obszar chroniony ze względu na wartości przyrodnicze, historyczne i kulturowe oraz walory krajobrazowe w celu zachowania i popularyzacji tych wartości w warunkach zrównoważonego rozwoju (Wikipedia).
I nie pasuje mi do tej definicji to, co zrobiono z granicą Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK) w rejonie ulicy Antoniego Abrahama na VII Dworze. Otóż granicę poprowadzono skrajem lasu, a nie wzdłuż wymienionej ulicy. W ten sposób pominięto zespół dawnych łąk, obecnie zespołu ziołorośli, tworzących strefę ekotonową związaną fizjocenotycznie z obszarem lasu. Co więcej, nie uwzględniono ochrony zabytkowej zabudowy terenu Dworu VI z przyległościami, a przecież rolą parków krajobrazowych jest także ochrona wartości historycznych i kulturowych.
Efektem tego nonszalanckiego pominięcia walorów przyrodniczych i historyczno-kulturowych rejonu Dworu VI w dzielnicy Dworu VII jest realizacja inwestycji znanej jako „wejście nr 3 w strefie buforowej TPK”[1]. Plan tej inwestycji jest efektem współpracy Nadleśnictwa Gdańsk z Biurem Rozwoju Gdańska (BRG), a celem „zatrzymanie ruchu turystycznego” przed lasem – aby ludzie nie wchodzili w głąb tego obszaru. Tym samym nie byli świadkami antyekologicznej gospodarki leśnej, powodującej sponiewieranie wspomnianego lasu[2].
Plan wejścia nr 3 został zaakceptowany przez Radę Dzielnicy VII Dwór przy poparciu wybranych mieszkańców, chociaż nie wszyscy byli powiadomieni o tej sprawie, m.in. osoby mieszkające w bezpośrednim sąsiedztwie powstałej inwestycji. Pomimo protestu i żądania przerwania prac dewastujących wspomniany obszar, te były nadal kontynuowane. W odpowiedzi na pismo skierowane do Nadzoru Budowlanego nie otrzymano jednoznacznej odpowiedzi dotyczącej pozwolenia na rozpoczęcie prac w terenie; istnieje podejrzenie, że nie było aktualizacji pozwolenia, a poprzednie wygasło około dwa lata temu (być może dlatego nie umieszczono tablicy informacyjnej, co jest obowiązkiem inwestora).
W styczniu 2023 r. ruszyły prace terenowe polegające na dewastacji obszaru inwestycyjnego. Wycięto krzewy i część drzew, zlikwidowano runo do gołej ziemi, dokonano uzbrojenia terenu w instalacje podziemne. Tymczasem ów obszar przylega bezpośrednio do lasu TPK i pełni ważną rolę jako strefa ekotonowa. Zatem należałoby przeprowadzić badania ekofizjograficzne, aby stwierdzić, czy nie występują tu organizmy specjalnej troski. Tego nie uczyniono, zgodnie ze stosowaną przez Biuro Rozwoju Gdańska maksymą: „Nie można pochylić się nad każdą żabką i grzybkiem”[3]. A uczyniono szkodę wycinając wierzby, bowiem na gałęziach jednej z nich egzystował grzyb umieszczony w kategorii „narażony na wymarcie” – V (vulnerable) na Czerwonej Liście grzybów wielkoowocnikowych[4]. To kisielnica wierzbowa (Exidia recisa) (Ditm.) Fr. należąca do rodziny uszakowatych (Auriculariaceae). Gatunek ten jest w Polsce rzadki (!) i z tego powodu powinien być oszczędzany, chroniony. Biuro Rozwoju Gdańska zlekceważyło ten fakt, nie przeprowadzając waloryzacji przyrodniczej.
Opisany teren buforowy TPK, stanowiący fragment Doliny Zielonej, był ongiś miejscem badań przeprowadzonych przez członków Fundacji Fidelis Siluas oraz osoby zaprzyjaźnione, zajmujące się profesjonalnie ochroną przyrody. W ich wyniku udało się stwierdzić ponad przeciętne wartości zwłaszcza przyrodnicze, m.in. w dziedzinie entomologii[5]. W wyniku kolejnych badań terenowych dolina ta oraz sąsiednie Samborowo (dolina Samborowo) zostały uznane za warte ochrony rezerwatowej[6].
Dolina Zielona pierwotnie nosiła miano Doliny Źródlanej (Quellental), w XIX w. przemianowano ją na Dolinę Renkego (Renketal) – od nazwiska wozaka dzierżawiącego tutejszą łąkę. Do czasu powstania w tym rejonie ujęcia wody, przez Dolinę Zieloną oraz sąsiednią – dolinę Samborowo, płynęły potoki zasilające dworskie stawy; łączyły się one przy ujściu obu dolin, tworząc Potok Brzeźnieński. Pokazuje to m.in. rycina z 1807 r. Po zmeliorowaniu terenu i powstaniu ujęcia wody w końcu XIX w. stawy i potoki zanikły.
Na poniższej mapce zaznaczyłem na niebiesko cieki i stawy dla lepszej czytelności.
Po wybudowaniu kościoła pw. św. Stanisława Kostki (lata 80. XX w.) oraz kortów tenisowych, w części obszaru Doliny Zielonej przyległego do ul. Doroszewskiego, nastąpiło podniesienie się poziomu wód w gruncie wskutek utrudnienia ich przepływu powierzchniowego. Z pięknej łąki, dawniej terenu upraw rolnych, co widać na fotografiach, zrobiło się trzcinowisko. Jednak nigdy nie występowały tu błota (błotnoziemy), co podano w opisie planu inwestycji.
Badania terenowe wykazały, że występuje tu jaszczurka zwinka (Lacerta agilis). Gatunek ten jest pod częściową ochroną oraz figuruje na Czerwonej Liście Zwierząt. Ochrona tego gada polega głównie na ochronie jego siedlisk.
Unikatem na tym obszarze jest górsko-podgórski chrząszcz zacnik zdobny (Gnorimus nobilis). Z rejonu Pomorza Wschodniego (Gdańskiego) znane są zaledwie dwa stanowiska jego występowania. Innym unikatem jest kolejny chrząszcz ziolarka bylicowa (Phytoecia nigricornis). W Polsce jest gatunkiem rzadkim, a na północy kraju (powyżej umownej linii Noteć-Bug) znana jest tylko z trzech miejsc, w tym dwóch z Gdańska. Kilka lat temu w Dolinie Zielonej, na granicy z ul. Abrahama, stwierdzono nieznany dotąd z Pomorza Gdańskiego gatunek pasikonika. Był nim długoskrzydlak sierposz (Phaneroptera falcata).
Te wymienione powyżej okazy przyrodnicze są odpowiednikiem unikatów w gdańskiej architekturze. Czy godzimy się na zburzenie Ratusza Głównomiejskiego, Złotej lub Zielonej Bramy? Dlaczego więc dla kaprysu wąskiej grupy społecznej mamy pozbyć się opisanych powyżej gatunków zwierząt, niszcząc ich naturalne środowisko życia (!?).
Tuż obok ulicy, w części zachodniej łąki, po zaniechaniu jej koszenia powstała naturalna kępa wierzb, co pokazuje poniższa fotografia. Drzewa zostały wycięte.
Wracając do tytułu artykułu, wymieniony bodziszek łąkowy (Geranium pratense) był prawdziwą ozdobą tego zniszczonego obszaru. Tworzył tu niebieskie łany i był źródłem pożytku dla licznych antofilnych gatunków owadów, w tym pszczół miodnych. Ta piękna roślina została brutalnie i bezrefleksyjnie unicestwiona – stąd tytuł artykułu.
Moim zdaniem niniejszą inwestycję można śmiało nazwać „planowaniem na kolanie”. Brak tu zarówno umiejętności w negocjacjach z wszystkimi mieszkańcami VII Dworu, ciąży biurokratyczne i stereotypowe podejście do projektowania, zaś u pracowników BRG oraz radnych dzielnicy VII Dwór występuje brak empatii i profesjonalizmu w stosunku do środowiska naturalnego. Czyżby ważny był jedynie wynik finansowy firmy projektowej? Niestety, brak podejścia proekologicznego do środowiska i niedostrzeganie wartości, wyjątkowo doniosłej roli i piękna Natury dotyczy także niektórych mieszkańców dzielnicy VII Dwór.
***
Przed laty Wojciech Młynarski śpiewał o polskich inwestycjach: „Co by tu jeszcze (…), panowie, co by tu jeszcze”. I padało mało cenzuralne, ale trafne słowo. Patrząc na opisaną powyżej inwestycję trzeba przyznać, że Mistrz Młynarski był prorokiem.
[1] Praca zbiorowa 2015. Koncepcja zrównoważonego zagospodarowania strefy buforowej Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK). Biuro Rozwoju Gdańska, Gdańsk.
[2] Zob. Przewoźniak M. 2017. Ochrona przyrody i krajobrazu Kaszub. Studium krytyczne z autopsji. Bogucki Wyd. Naukowe, Poznań.
[3] Kiwnik J. 2009. Ekolodzy kontra inwestycje. Języczek na drodze budowy. Gazeta Wyborcza Trójmiasto, 29 grudnia, s. 2.
[4] Wojewoda W. Ławrynowicz M. 2006. Czerwona lista grzybów wielkoowocnikowych. W: Mirek Z., Zarzycki K., Wojewoda W., Szeląg Z. Red list of plants and fungi in Poland. Czerwona lista roślin i grzybów Polski. Inst. Botaniki PAN, Kraków.
[5] Wilga M.S., Kochańczyk M., Wołosz B. 2022. Planowanie na kolanie w Dolinie Zielonej. W: O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Wyd. Arche, Sopot.
[6] Czochański J., Kistowski M. 2006. Studia przyrodniczo-krajobrazowe województwa pomorskiego. Pomorskie Studia Regionalne, Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego, s. 33-34.
Wrażenia, wnioski i przemyślenia po lekturze książki pt. O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania PGL Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Zieliński S., Wilga M.S., Kochańczyk M., Wołosz B., Kruczyński Z. 2022. Wyd. Arche, Sopot.
1. Ludzie patrząc na las widzą, stosownie do swoich oczekiwań, różne korzyści.
Dla jednych jest to miejsce relaksu, pożytku w postaci zebranego runa czy edukacji przyrodniczej, a dla innych miejsce pozyskiwania desek. (To drugie podejście jest zrozumiałe, gdy dotyczy lasów gospodarczych nastawionych na produkcję drewna.)
2. Lasy w granicach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego stanowią drzewostan o wartościach i celach innych niż ekonomiczne. Są absolutnie wyjątkowe i powinny być objęte szczególną troską, o czym wielokrotnie mówi się w tej publikacji. Dołączam się więc do tego chóru.
3. Jesteśmy tak skonstruowani, że to co od nas większe traktujemy z respektem, twory mniejsze lekceważymy, drobnych nie zauważamy. Tymczasem las to zbiór żywych, a także martwych organizmów, roślin, zwierząt, mikroorganizmów, niewidocznych gołym okiem oraz wód, gruntu i produktów rozkładu materii na różnych jego etapach. Wszystkie od siebie zależne i równie ważne.
4. Zacytowany w książce p. Michał Książek upomniał się o antyczne ideały: dobro i piękno. Trzeci element, uzupełniający antyczny kanon, to PRAWDA. Sponiewierana jak same lasy TPK. Jest trudno prowadzić dialog, jeśli mówiąc tym samym językiem przyporządkowujemy inne znaczenia słowom. Spór zaczyna się zatem na poziomie fundamentów języka, semantyki. Każdy z uczestników dialogu rozumie co innego mówiąc: wycinka, ochrona przyrody, interes społeczny, dobro lasu itp. Może trzeba zacząć po dżentelmeńsku od uznania faktów i wypełniania zobowiązań zawartych w dokumentach oraz dotrzymywania słowa. Jeśli chronimy, to nie rąbiemy. Inaczej cały dialog sprowadza się do sporu siekiery z drzewem.
5. Trudno oprzeć się wrażeniu, że na gospodarkę leśną, w tym także w TPK, ogromny wpływ ma ponadpartyjne lobby myśliwskie chroniące swoje przywileje. W moim odczuciu ta wpływowa grupa to ludzie, którzy by poczuć się lepiej muszą od czasu do czasu zabić. Ich myśliwskie rytuały z gwarą na czele przywodzą na myśl grypserę.
6. Czytając książkę nie sposób nie zauważyć emocjonalnego zabarwienia zawartych tekstów. To bardzo ułatwia adwersarzom dorobienie ich autorom twarzy: nawiedzonych i oszołomionych. Łatwo argumentum ad rem odrzucić na rzecz argumentum ad personam. Ale czy można czynić zarzut z tego, że traktują las jak dom, a wszystko, co w nim żyje, jak domowników. Wszak o własnym domu i rodzinie nie sposób mówić bez emocji.
7. Komentując poczynania PGLLP w TPK - nie zdejmując z nich odpowiedzialności, winnych wskazałbym gdzie indziej. W ministerstwach i politycznych gremiach mających wpływ na obsadę stanowisk w PGLLP. Wybrani czy mianowani (nie znam procedury, ale nie ma to większego znaczenia) wykonają każde polecenie faktycznych decydentów, bo od tego są. Na to się godzą. Mają pilnować interesów lobby, a o samodzielności nawet nie próbować myśleć.
8. Jest się czego bać. Zmiana lasów TPK na „drugi księżyc”, a w najlepszym razie na drugą wyspę Wielkanocną czy Madagaskar (gdzie wycięto 95 % drzewostanu) naprawdę jest możliwa.
Stanowisko Nadleśnictwa Gdańsk wyraża w tym materiale jego rzecznik pan Łukasz Plonus.
SZ (Sławomir Zieliński): "Nowa" wiedza leśna?Jak ptak wykuje - to dziupla, a jak nie wykuje - to już nie dziupla? Co jest dziuplą a co nie jest ? Co zarośnie a co nie? A jak zarośnie to już koniec dziupli? No niekoniecznie.
Nadleśnictwo Gdańsk:To, co autorzy filmu nazwali dziuplą, [patrz zdjęcie powyżej - SZ] jest w rzeczywistości miejscem po odpadłym konarze, które jeszcze nie zarosło. Otwór ten nie został wykuty przez ptaki – twierdzi Łukasz Plonus. - . Drzewo było naderwane, co stanowiło zagrożenie dla pracowników leśnych oraz ewentualnych osób postronnych. Jako że jest już po okresie lęgowym ptaków, została podjęta decyzja o usunięciu tego drzewa. Absolutnie żadne drzewa dziuplaste nie zostały wycięte.
Komentarz SZ
Geneza powstawania dziupli jest w dużej części przypadków powiązana z obumierającymi konarami, następnie ich odpadaniem i stopniową erozją i powiększaniem przestrzennym powstałego zagłębienia, w której uczestniczyć mogą (lecz nie muszą) także ptaki. I to wcale niekoniecznie przez „wykuwanie”, ale np. zakładanie gniazd w tego typu miejscach, co skutkuje następnie procesami rozkładu (dekompozycji) np. odchodów przy udziale mikrofauny, mykobioty czy mikroflory powiązanej z tego typu substratem. Istotną rolę w tego typu procesach pełni powietrze i woda, a także procesy i zjawiska przyrodnicze, np. gwałtowne spadki temperatur (rozsadzanie mechaniczne dziupli) czy ulewne deszcze. Pokazana na zdjęciu filmowym sytuacja jest książkowym przykładem całkiem już zaawansowanego procesu tworzenia się dziupli. Nawet, gdyby miało hipotetycznie dojść do „zarośnięcia” (nie doszłoby), to procesy rozkładu i tak postępowałyby ("wewnątrz"), prowadząc w skali kilkudziesięciu i kolejnych lat do ukształtowania się wewnątrzpniowego, z czasem wielkogabarytowego próchnowiska. Idealnego np. na miejsce rozrodu i egzystencji pachnicy dębowej.
Tak więc za 4 dni minie rok od nabrania w tej kwestii „wody w usta” przez Nadleśnictwo Gdańsk. Dialog społeczny? Czy nauka pływania? Pracownik Polek i Polaków nie chce rozmawiać z pracodawcą - tutaj z jednym z nich (SZ)... Bo wie lepiej? Hmm............. Czy to dobry pracownik?
Konkluzja
W „moich czasach” na studiach leśnych nauczano m.in. spojrzenia retrospektywnego i prognostycznego na las i jego składowe (tutaj np. ściętego buka z p. 1.). Mam nadzieję, że czyni się tak na tych uczelniach i obecnie. Jednak to, co stara się w tym artykule „sprzedać” czytelnikom Nadleśnictwo Gdańsk ustami zatrudnionego pracownika stanowi dokładne tego przeciwieństwo. Ja w każdym razie, jako jeden z kilkudziesięciu milionów Polek i Polaków - pracodawców leśników w tym kraju, po prostu nie życzę sobie podobnego niekompetentnego i krótkowzrocznego podejścia do spraw przyrodniczych. A to co mogę na razie zrobić, to wyrazić swoje oburzenie i merytoryczne zniesmaczenie przedmiotową kwestią w tym komentarzu, gdyż z merytoryką ma ona niewiele wspólnego. Z mówieniem byle czego, i owszem, ma wiele.