https://www.zawszepomorze.pl/o-ten-las-za-daleko-czyli-jak-walczyc-o-trojmiejski-park-krajobrazowy
Kategoria: Artykuły
Pogrzeb bodziszka łąkowego – Marcin S. Wilga
Marcin Stanisław Wilga – Fidelis Siluas
Znalazłem w Internecie definicję parku krajobrazowego. Jest to obszar chroniony ze względu na wartości przyrodnicze, historyczne i kulturowe oraz walory krajobrazowe w celu zachowania i popularyzacji tych wartości w warunkach zrównoważonego rozwoju (Wikipedia).
I nie pasuje mi do tej definicji to, co zrobiono z granicą Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK) w rejonie ulicy Antoniego Abrahama na VII Dworze. Otóż granicę poprowadzono skrajem lasu, a nie wzdłuż wymienionej ulicy. W ten sposób pominięto zespół dawnych łąk, obecnie zespołu ziołorośli, tworzących strefę ekotonową związaną fizjocenotycznie z obszarem lasu. Co więcej, nie uwzględniono ochrony zabytkowej zabudowy terenu Dworu VI z przyległościami, a przecież rolą parków krajobrazowych jest także ochrona wartości historycznych i kulturowych.
Efektem tego nonszalanckiego pominięcia walorów przyrodniczych i historyczno-kulturowych rejonu Dworu VI w dzielnicy Dworu VII jest realizacja inwestycji znanej jako „wejście nr 3 w strefie buforowej TPK”[1]. Plan tej inwestycji jest efektem współpracy Nadleśnictwa Gdańsk z Biurem Rozwoju Gdańska (BRG), a celem „zatrzymanie ruchu turystycznego” przed lasem – aby ludzie nie wchodzili w głąb tego obszaru. Tym samym nie byli świadkami antyekologicznej gospodarki leśnej, powodującej sponiewieranie wspomnianego lasu[2].
Plan wejścia nr 3 został zaakceptowany przez Radę Dzielnicy VII Dwór przy poparciu wybranych mieszkańców, chociaż nie wszyscy byli powiadomieni o tej sprawie, m.in. osoby mieszkające w bezpośrednim sąsiedztwie powstałej inwestycji. Pomimo protestu i żądania przerwania prac dewastujących wspomniany obszar, te były nadal kontynuowane. W odpowiedzi na pismo skierowane do Nadzoru Budowlanego nie otrzymano jednoznacznej odpowiedzi dotyczącej pozwolenia na rozpoczęcie prac w terenie; istnieje podejrzenie, że nie było aktualizacji pozwolenia, a poprzednie wygasło około dwa lata temu (być może dlatego nie umieszczono tablicy informacyjnej, co jest obowiązkiem inwestora).
W styczniu 2023 r. ruszyły prace terenowe polegające na dewastacji obszaru inwestycyjnego. Wycięto krzewy i część drzew, zlikwidowano runo do gołej ziemi, dokonano uzbrojenia terenu w instalacje podziemne. Tymczasem ów obszar przylega bezpośrednio do lasu TPK i pełni ważną rolę jako strefa ekotonowa. Zatem należałoby przeprowadzić badania ekofizjograficzne, aby stwierdzić, czy nie występują tu organizmy specjalnej troski. Tego nie uczyniono, zgodnie ze stosowaną przez Biuro Rozwoju Gdańska maksymą: „Nie można pochylić się nad każdą żabką i grzybkiem”[3]. A uczyniono szkodę wycinając wierzby, bowiem na gałęziach jednej z nich egzystował grzyb umieszczony w kategorii „narażony na wymarcie” – V (vulnerable) na Czerwonej Liście grzybów wielkoowocnikowych[4]. To kisielnica wierzbowa (Exidia recisa) (Ditm.) Fr. należąca do rodziny uszakowatych (Auriculariaceae). Gatunek ten jest w Polsce rzadki (!) i z tego powodu powinien być oszczędzany, chroniony. Biuro Rozwoju Gdańska zlekceważyło ten fakt, nie przeprowadzając waloryzacji przyrodniczej.
Opisany teren buforowy TPK, stanowiący fragment Doliny Zielonej, był ongiś miejscem badań przeprowadzonych przez członków Fundacji Fidelis Siluas oraz osoby zaprzyjaźnione, zajmujące się profesjonalnie ochroną przyrody. W ich wyniku udało się stwierdzić ponad przeciętne wartości zwłaszcza przyrodnicze, m.in. w dziedzinie entomologii[5]. W wyniku kolejnych badań terenowych dolina ta oraz sąsiednie Samborowo (dolina Samborowo) zostały uznane za warte ochrony rezerwatowej[6].
Dolina Zielona pierwotnie nosiła miano Doliny Źródlanej (Quellental), w XIX w. przemianowano ją na Dolinę Renkego (Renketal) – od nazwiska wozaka dzierżawiącego tutejszą łąkę. Do czasu powstania w tym rejonie ujęcia wody, przez Dolinę Zieloną oraz sąsiednią – dolinę Samborowo, płynęły potoki zasilające dworskie stawy; łączyły się one przy ujściu obu dolin, tworząc Potok Brzeźnieński. Pokazuje to m.in. rycina z 1807 r. Po zmeliorowaniu terenu i powstaniu ujęcia wody w końcu XIX w. stawy i potoki zanikły.
Na poniższej mapce zaznaczyłem na niebiesko cieki i stawy dla lepszej czytelności.
Po wybudowaniu kościoła pw. św. Stanisława Kostki (lata 80. XX w.) oraz kortów tenisowych, w części obszaru Doliny Zielonej przyległego do ul. Doroszewskiego, nastąpiło podniesienie się poziomu wód w gruncie wskutek utrudnienia ich przepływu powierzchniowego. Z pięknej łąki, dawniej terenu upraw rolnych, co widać na fotografiach, zrobiło się trzcinowisko. Jednak nigdy nie występowały tu błota (błotnoziemy), co podano w opisie planu inwestycji.
Badania terenowe wykazały, że występuje tu jaszczurka zwinka (Lacerta agilis). Gatunek ten jest pod częściową ochroną oraz figuruje na Czerwonej Liście Zwierząt. Ochrona tego gada polega głównie na ochronie jego siedlisk.
Unikatem na tym obszarze jest górsko-podgórski chrząszcz zacnik zdobny (Gnorimus nobilis). Z rejonu Pomorza Wschodniego (Gdańskiego) znane są zaledwie dwa stanowiska jego występowania. Innym unikatem jest kolejny chrząszcz ziolarka bylicowa (Phytoecia nigricornis). W Polsce jest gatunkiem rzadkim, a na północy kraju (powyżej umownej linii Noteć-Bug) znana jest tylko z trzech miejsc, w tym dwóch z Gdańska. Kilka lat temu w Dolinie Zielonej, na granicy z ul. Abrahama, stwierdzono nieznany dotąd z Pomorza Gdańskiego gatunek pasikonika. Był nim długoskrzydlak sierposz (Phaneroptera falcata).
Te wymienione powyżej okazy przyrodnicze są odpowiednikiem unikatów w gdańskiej architekturze. Czy godzimy się na zburzenie Ratusza Głównomiejskiego, Złotej lub Zielonej Bramy? Dlaczego więc dla kaprysu wąskiej grupy społecznej mamy pozbyć się opisanych powyżej gatunków zwierząt, niszcząc ich naturalne środowisko życia (!?).
Tuż obok ulicy, w części zachodniej łąki, po zaniechaniu jej koszenia powstała naturalna kępa wierzb, co pokazuje poniższa fotografia. Drzewa zostały wycięte.
Wracając do tytułu artykułu, wymieniony bodziszek łąkowy (Geranium pratense) był prawdziwą ozdobą tego zniszczonego obszaru. Tworzył tu niebieskie łany i był źródłem pożytku dla licznych antofilnych gatunków owadów, w tym pszczół miodnych. Ta piękna roślina została brutalnie i bezrefleksyjnie unicestwiona – stąd tytuł artykułu.
Moim zdaniem niniejszą inwestycję można śmiało nazwać „planowaniem na kolanie”. Brak tu zarówno umiejętności w negocjacjach z wszystkimi mieszkańcami VII Dworu, ciąży biurokratyczne i stereotypowe podejście do projektowania, zaś u pracowników BRG oraz radnych dzielnicy VII Dwór występuje brak empatii i profesjonalizmu w stosunku do środowiska naturalnego. Czyżby ważny był jedynie wynik finansowy firmy projektowej? Niestety, brak podejścia proekologicznego do środowiska i niedostrzeganie wartości, wyjątkowo doniosłej roli i piękna Natury dotyczy także niektórych mieszkańców dzielnicy VII Dwór.
***
Przed laty Wojciech Młynarski śpiewał o polskich inwestycjach: „Co by tu jeszcze (…), panowie, co by tu jeszcze”. I padało mało cenzuralne, ale trafne słowo. Patrząc na opisaną powyżej inwestycję trzeba przyznać, że Mistrz Młynarski był prorokiem.
[1] Praca zbiorowa 2015. Koncepcja zrównoważonego zagospodarowania strefy buforowej Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK). Biuro Rozwoju Gdańska, Gdańsk.
[2] Zob. Przewoźniak M. 2017. Ochrona przyrody i krajobrazu Kaszub. Studium krytyczne z autopsji. Bogucki Wyd. Naukowe, Poznań.
[3] Kiwnik J. 2009. Ekolodzy kontra inwestycje. Języczek na drodze budowy. Gazeta Wyborcza Trójmiasto, 29 grudnia, s. 2.
[4] Wojewoda W. Ławrynowicz M. 2006. Czerwona lista grzybów wielkoowocnikowych. W: Mirek Z., Zarzycki K., Wojewoda W., Szeląg Z. Red list of plants and fungi in Poland. Czerwona lista roślin i grzybów Polski. Inst. Botaniki PAN, Kraków.
[5] Wilga M.S., Kochańczyk M., Wołosz B. 2022. Planowanie na kolanie w Dolinie Zielonej. W: O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Wyd. Arche, Sopot.
[6] Czochański J., Kistowski M. 2006. Studia przyrodniczo-krajobrazowe województwa pomorskiego. Pomorskie Studia Regionalne, Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego, s. 33-34.
Fotorelacja Mirki Czochańskiej ze spotkania autorskiego „O ten las za daleko!…” Ratusz Staromiejski w Gdańsku, 24 II 2023 r.
Dzięki Mirka !!! Szacuneczek i podziw (także dla Twojego Drogiego Małżonka, żeby nie było 🙂 ) !!!
Wszystkim, którzy poświęcili swój cenny czas i cierpliwość 🙂 serdecznie dziękuję w imieniu wszystkich współautorów...
Zaproszenie na kolejne spotkanie autorskie
Wrażenia po lekturze „O ten las za daleko!… – pan Edmund Miloch
Wrażenia, wnioski i przemyślenia po lekturze książki pt. O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania PGL Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Zieliński S., Wilga M.S., Kochańczyk M., Wołosz B., Kruczyński Z. 2022. Wyd. Arche, Sopot.
1. Ludzie patrząc na las widzą, stosownie do swoich oczekiwań, różne korzyści.
Dla jednych jest to miejsce relaksu, pożytku w postaci zebranego runa czy edukacji przyrodniczej, a dla innych miejsce pozyskiwania desek. (To drugie podejście jest zrozumiałe, gdy dotyczy lasów gospodarczych nastawionych na produkcję drewna.)
2. Lasy w granicach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego stanowią drzewostan o wartościach i celach innych niż ekonomiczne. Są absolutnie wyjątkowe i powinny być objęte szczególną troską, o czym wielokrotnie mówi się w tej publikacji. Dołączam się więc do tego chóru.
3. Jesteśmy tak skonstruowani, że to co od nas większe traktujemy z respektem, twory mniejsze lekceważymy, drobnych nie zauważamy. Tymczasem las to zbiór żywych, a także martwych organizmów, roślin, zwierząt, mikroorganizmów, niewidocznych gołym okiem oraz wód, gruntu i produktów rozkładu materii na różnych jego etapach. Wszystkie od siebie zależne i równie ważne.
4. Zacytowany w książce p. Michał Książek upomniał się o antyczne ideały: dobro i piękno. Trzeci element, uzupełniający antyczny kanon, to PRAWDA. Sponiewierana jak same lasy TPK. Jest trudno prowadzić dialog, jeśli mówiąc tym samym językiem przyporządkowujemy inne znaczenia słowom. Spór zaczyna się zatem na poziomie fundamentów języka, semantyki. Każdy z uczestników dialogu rozumie co innego mówiąc: wycinka, ochrona przyrody, interes społeczny, dobro lasu itp. Może trzeba zacząć po dżentelmeńsku od uznania faktów i wypełniania zobowiązań zawartych w dokumentach oraz dotrzymywania słowa. Jeśli chronimy, to nie rąbiemy. Inaczej cały dialog sprowadza się do sporu siekiery z drzewem.
5. Trudno oprzeć się wrażeniu, że na gospodarkę leśną, w tym także w TPK, ogromny wpływ ma ponadpartyjne lobby myśliwskie chroniące swoje przywileje. W moim odczuciu ta wpływowa grupa to ludzie, którzy by poczuć się lepiej muszą od czasu do czasu zabić. Ich myśliwskie rytuały z gwarą na czele przywodzą na myśl grypserę.
6. Czytając książkę nie sposób nie zauważyć emocjonalnego zabarwienia zawartych tekstów. To bardzo ułatwia adwersarzom dorobienie ich autorom twarzy: nawiedzonych i oszołomionych. Łatwo argumentum ad rem odrzucić na rzecz argumentum ad personam. Ale czy można czynić zarzut z tego, że traktują las jak dom, a wszystko, co w nim żyje, jak domowników. Wszak o własnym domu i rodzinie nie sposób mówić bez emocji.
7. Komentując poczynania PGLLP w TPK - nie zdejmując z nich odpowiedzialności, winnych wskazałbym gdzie indziej. W ministerstwach i politycznych gremiach mających wpływ na obsadę stanowisk w PGLLP. Wybrani czy mianowani (nie znam procedury, ale nie ma to większego znaczenia) wykonają każde polecenie faktycznych decydentów, bo od tego są. Na to się godzą. Mają pilnować interesów lobby, a o samodzielności nawet nie próbować myśleć.
8. Jest się czego bać. Zmiana lasów TPK na „drugi księżyc”, a w najlepszym razie na drugą wyspę Wielkanocną czy Madagaskar (gdzie wycięto 95 % drzewostanu) naprawdę jest możliwa.
Edmund Miloch luty 2023 r. Gdańsk
Dwa komentarze do wypowiedzi Nadleśnictwa Gdańsk z artykułu Tomasza Struga pt. „O wycince Lasów Oliwskich odc. 5234”.
Materiał źródłowy
https://www.staraoliwa.pl/przyroda/item/5315-o-wycince-lasow-oliwskich-odc-5234.html
Stanowisko Nadleśnictwa Gdańsk wyraża w tym materiale jego rzecznik pan Łukasz Plonus.
- SZ (Sławomir Zieliński): "Nowa" wiedza leśna? Jak ptak wykuje - to dziupla, a jak nie wykuje - to już nie dziupla? Co jest dziuplą a co nie jest ? Co zarośnie a co nie? A jak zarośnie to już koniec dziupli? No niekoniecznie.
Nadleśnictwo Gdańsk: To, co autorzy filmu nazwali dziuplą, [patrz zdjęcie powyżej - SZ] jest w rzeczywistości miejscem po odpadłym konarze, które jeszcze nie zarosło. Otwór ten nie został wykuty przez ptaki – twierdzi Łukasz Plonus. - . Drzewo było naderwane, co stanowiło zagrożenie dla pracowników leśnych oraz ewentualnych osób postronnych. Jako że jest już po okresie lęgowym ptaków, została podjęta decyzja o usunięciu tego drzewa. Absolutnie żadne drzewa dziuplaste nie zostały wycięte.
Komentarz SZ
Geneza powstawania dziupli jest w dużej części przypadków powiązana z obumierającymi konarami, następnie ich odpadaniem i stopniową erozją i powiększaniem przestrzennym powstałego zagłębienia, w której uczestniczyć mogą (lecz nie muszą) także ptaki. I to wcale niekoniecznie przez „wykuwanie”, ale np. zakładanie gniazd w tego typu miejscach, co skutkuje następnie procesami rozkładu (dekompozycji) np. odchodów przy udziale mikrofauny, mykobioty czy mikroflory powiązanej z tego typu substratem. Istotną rolę w tego typu procesach pełni powietrze i woda, a także procesy i zjawiska przyrodnicze, np. gwałtowne spadki temperatur (rozsadzanie mechaniczne dziupli) czy ulewne deszcze. Pokazana na zdjęciu filmowym sytuacja jest książkowym przykładem całkiem już zaawansowanego procesu tworzenia się dziupli. Nawet, gdyby miało hipotetycznie dojść do „zarośnięcia” (nie doszłoby), to procesy rozkładu i tak postępowałyby ("wewnątrz"), prowadząc w skali kilkudziesięciu i kolejnych lat do ukształtowania się wewnątrzpniowego, z czasem wielkogabarytowego próchnowiska. Idealnego np. na miejsce rozrodu i egzystencji pachnicy dębowej.
- Co do kwestii wzmiankowanych w artykule uwag do planowanych wycinek w 2022 roku informuję, że takie uwagi złożyłem w dniu 31 I 2022 r., jednak do dnia dzisiejszego (24 I 2023 r.) nie otrzymałem żadnej odpowiedzi z Nadleśnictwa Gdańsk. Z materiałem tym można zapoznać się tu: http://mikrobiotop.pl/index.php/2022/02/08/konsultacje-w-sprawie-zabiegow-gospodarczych-w-2022-r-w-nadl-gdansk/.
- Tak więc za 4 dni minie rok od nabrania w tej kwestii „wody w usta” przez Nadleśnictwo Gdańsk. Dialog społeczny? Czy nauka pływania? Pracownik Polek i Polaków nie chce rozmawiać z pracodawcą - tutaj z jednym z nich (SZ)... Bo wie lepiej? Hmm............. Czy to dobry pracownik?
Konkluzja
W „moich czasach” na studiach leśnych nauczano m.in. spojrzenia retrospektywnego i prognostycznego na las i jego składowe (tutaj np. ściętego buka z p. 1.). Mam nadzieję, że czyni się tak na tych uczelniach i obecnie. Jednak to, co stara się w tym artykule „sprzedać” czytelnikom Nadleśnictwo Gdańsk ustami zatrudnionego pracownika stanowi dokładne tego przeciwieństwo. Ja w każdym razie, jako jeden z kilkudziesięciu milionów Polek i Polaków - pracodawców leśników w tym kraju, po prostu nie życzę sobie podobnego niekompetentnego i krótkowzrocznego podejścia do spraw przyrodniczych. A to co mogę na razie zrobić, to wyrazić swoje oburzenie i merytoryczne zniesmaczenie przedmiotową kwestią w tym komentarzu, gdyż z merytoryką ma ona niewiele wspólnego. Z mówieniem byle czego, i owszem, ma wiele.
Sławomir Zieliński
Borsuka noworoczne przemyślenia
BORSUKA NOWOROCZNE PRZEMYŚLENIA
Koniec roku to znakomity moment na głębsze refleksje osobiste oraz o szerszym wymiarze społecznym. Usłyszałem w radiu nowy termin: „prostytucja intelektualna”. Jego autor wyjaśnił, że ów termin dotyczy osób, które z racji swoich kompetencji, wykształcenia itp. prezentują poglądy mijające się z oczywistą prawdą, czyli – mówiąc dosadniej – po prostu kłamią. Czynią tak dla pieniędzy, które otrzymują za propagowanie kłamstwa. Co więcej, odbierają prawa do prostowania i obrony osobom o przeciwnych poglądach mających ścisłe odbicie w rzeczywistości. W przytoczonym radiu wymieniono przykładowo przedstawicieli obecnej elity rządzącej, którym przypisano wymieniony powyżej neologizm.
Mnie ów termin skojarzył się z firmą zarządzającą polskimi lasami. Mając ogromne środki finansowe, jej pracownicy permanentnie występują w mediach publicznych, prezentując swoistą politykę dezinformacyjną. Być może statystyczny, słabo wykształcony, zahukany obywatel tego kraju uwierzy w ową propagandę. Jednak większość społeczeństwa (ok. 92% – tak wynika z ankiety) z nieufnością i z merytoryczną krytyką odnosi się do wypowiedzi panów w zielonych mundurach. Bo nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że lasy Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK) stworzyli ongiś dawni leśnicy. Geneza formacji leśnych na tym obszarze została opublikowana w naukowych opracowaniach i wiadomo, że owe lasy powstały dzięki siłom natury. Właśnie lokalna przyroda pozwoliła na ewolucję lasów w miarę kolejnych zmian klimatycznych od czasu ustąpienia lądolodu skandynawskiego. Zresztą jak sobie radzi współcześnie przyroda widać w lasach, gdzie dokonano wycinki obszarowej tudzież w strefie porzuconych gospodarczo pól. Bez ingerencji człowieka tworzy się tam stopniowo las z gatunkami lekkonasiennymi (sosna zwyczajna, topola osika i in.); wykształca się inny skład runa niż przed wycinką. Jednak na zmienionym obszarze występuje zjawisko „ewolucyjnego powrotu” dawnych gatunków drzew oraz towarzyszącego runa leśnego. Taki odrodzony las po wielu latach staje się naturalny[1]. Obszar jest nienaturalny kiedy następuje nasadzanie tu drzew, zwłaszcza gatunków obcych dla danego siedliska. A tak dzieje się permanentnie w lasach TPK.
Pogląd, że las bez leśnika zginie jest poważnym nadużyciem, kolejne nadużycie to twierdzenie, że leśnicy gospodarując w lesie naśladują naturalne procesy tam zachodzące. Nic bardziej mylącego – kto widział jak przyroda usuwa z lasu np. martwe drewno? Dla dobra lasu ono tu powinno pozostać. W naturalnym lesie istotną rolę odgrywa starodrzew. Tu, w TPK, jest on unikatowy, stanowiąc ogólnie 1,6%, a w Lasach Oliwskich 0,5%[2] (a drzew w wieku 141-160 lat powinno być ok. 20%). Takich konkretów wskazujących na antyekologiczną gospodarkę można mnożyć. Dziwi fakt, że wpływając negatywnie na różnorodność biologiczną lasów TPK, leśnicy sami prowadzą do mniejszej odporności środowiska na tzw. szkodniki[3], które obniżają długofalowy efekt finansowy firmy. Widocznie liczy się tylko to, co obecnie wpływa do kieszeni gospodarzy.
Konkluzja dotycząca wspomnianej gospodarki w roku 2023 dla społeczności Trójmiasta jest przygnębiająca. Nastąpi dalsza denaturalizacja obszarów leśnych, obniżanie różnorodności biologicznej, a turysta będzie znowu niemile widziany w lesie przez gospodarza. Zagrożenia te przyczynią się do wzrostu świadomości ekologicznej (sozologicznej) społeczeństwa oraz spowodują wzrost aktywności organizacji proekologicznych.
(Borsuk, 30.12.2022r.)
[1] Taki pogląd można znaleźć w książce: Szafer W. & Zarzycki K. (red.) Szata roślinna Polski, Wyd. III, PWN Warszawa 1977
[2] Przewoźniak M. (red.). Materiały do monografii przyrodniczej Regionu Gdańskiego, Tom 6, Trójmiejski Park Krajobrazowy, Przyroda-Kultura-Krajobraz, Wyd. Gdańskie, Gdańsk 2001
[3] Termin ten dotyczy wyłącznie gospodarki człowieka. W przyrodzie szkodników po prostu nie ma
Relacja z przedświątecznego spaceru przyrodniczego Trąbki Wielkie – Rotmanka
tytuł alternatywny: Gdy pięknu i harmonii przyszło współistnieć z brzydotą, niekompetencją i głupotą
Charakter i cel raportu: dokumentacyjny
Data spaceru: 22 XII 2022 r.
Spacerowicz, autor tekstu i zdjęć: S. Zieliński
Trasa: przystanek PKS Trąbki Wielkie - Kleszczewo - rezerwat przyrody Dolina Kłodawy - pola (niedaleko Jagatowa) - Kłodawa - pola (niedaleko Świńcza) - Żukczyn - bramki A1 Autostrady Bursztynowej - Wojanowo - węzeł Rusocin - Będzieszyn - Juszkowo - Rotmanka
Ramy czasowe: 10.45 - 18.00
Odczucia: od góry do dołu i od lewa do prawa 🙂
Obserwowane ssaki: jedna łania, kilka saren, BRAK dzików, BRAK zajęcy, BRAK lisów
Dokumentacja, przebieg spaceru
W Trąbkach Wielkich autobus zatrzymał się nieopodal lokalnej sławy czasów gierkowskich i krótko post-gierkowskich - restauracji "Myśliwskiej", obecnie podupadłej i niszczejącej. Z przystanku PKS dostrzegłem na bocznej ścianie budynku reklamę, a raczej jej fragment, której nie widziałem przychodząc tu onegdaj pieszo z Rotmanki. Jak to bywa, także dewastacja mobilizuje szare komórki... (patrz fot poniżej + opis z FB).
Po przejściu niespełna 3 kilometrów na północ trafiłem w okolice leśniczówki Trąbki (Nadleśnictwo Kolbudy). Tutaj po raz kolejny upewniłem się, że wiele płatów leśnych monokultur świerkowych, nie będących jakąś rzadkością na Pojezierzu Pomorskim, w tym na "naszym" obszarze, tj. Pomorzu Wschodnim (Gdańskim), to efekt "pozostawiania wskutek nie sprzedania" wszystkich choinek z plantacji świątecznych. Te płaty monokultur określane były i są mianem "chojniaków świerkowych". Z określeniem tym po raz pierwszy zetknąłem się dawno temu, w trakcie lektury pracy "Zróżnicowanie i antropogeniczne przemiany roślinności Wysoczyzny Staniszewskiej na Pojezierzu Kaszubskim" (Monogr. Bot., 63: 1-162) autorstwa prof. Jacka Herbicha z Uniwersytetu Gdańskiego, dotyczącej części obszaru Lasów Mirachowskich w centrum Kaszub. Była to skądinąd pionierska praca naukowa, która w istotny sposób wsparła moje postrzeganie tego i innych problemów, także pod kątem realizowanych badań do rozprawy doktorskiej. Kilka płatów takich chojniaków napotkałem w okolicy leśniczówki Trąbki (jeden z nich patrz foto poniżej).
Warto przypomnieć, że świerk pospolity Picea abies jest na Pomorzu Wschodnim gatunkiem geograficznie i siłą rzeczy siedliskowo obcym. Degraduje siedlisko, głównie poprzez zakwaszanie gleby. Zarządca akceptuje i wzmacnia te negatywne dla gleb procesy.
Rezerwat przyrody Dolina Kłodawy jest małym (powierzchnia tylko nieco ponad 10 ha) acz urokliwym rezerwatem leśnym. Miejscami, zwłaszcza w obrębie łęgowego dna doliny, rzuca się w oczy całkiem niemały zasób tzw. martwego drewna, co widać na załączonych zdjęciach poniżej.
Nie brakuje też jednak niemiłych niespodzianek-ciekawostek, a jedną z nich jest nie włączony w granice rezerwatu obszar lasu przy pięknym meandrze Kłodawy, którego cechują co najmniej trzy negatywne, w tym trudne do zrozumienia składowe:
- skrupulatne wycięcie części drzew, w tym biocenotycznych i pozostawienie nielicznych rosnących (charakter parkowy płata lasu);
- ambona myśliwska na skraju ww powierzchni;
- kilkadziesiąt ptasich skrzynek lęgowych powieszonych na większości pozostałych "na pniu" drzew.
Opisana powierzchnia na zdjęciach poniżej.
https://wiadomosci.wp.pl/nie-zyje-ksiadz-piotr-falinski-pozegnali-go-strazacy-6848379961199424a
https://gdansk.gosc.pl/doc/1754633.Darz-bor
A tymczasem w południowym sąsiedztwie rezerwatu (Nadl. Kolbudy, leśn. Trąbki, oddz. 24g) wiodą życie posadzone tu przez leśników 16 lat temu modrzewie. Modrzew europejski Larix decidua jest drzewem geograficznie i siedliskowo obcym dla Pomorza Wschodniego. Posadzono tu także jednostkowo (udział w wydzieleniu 10%) jodłę pospolitą Abies alba, a jakże - gatunek górski i oczywiście obcy geograficznie i siedliskowo dla naszych terenów.
Dalsza wędrówka, choć tereny piękne acz przez człowieka przekształcone, jednak stresuje. Gdzie się nie obrócić - myśliwskie "ambony". "Karierę" robi konstrukcja wielce nietypowa (pierwszy raz taką w życiu widzę, patrz foto poniżej), opisana na portalu ogólnopolskim Nasze Lasy w następujący sposób:
Przejazd tylko dla SUV-ów koła łowieckiego. Ciągnik z przyczepą, to już ryzyko. Kombajn niechybnie zakończy polowanie Zdjęcie wykonane wczoraj przez Sławomir Zieliński w okolicy rezerwatu przyrody Dolina Kłodawy. Nadleśnictwo Kolbudy, KŁ "Cietrzew".
Nic dziwnego, że po percepcji około 20 ambon (potem będzie co najmniej drugie tyle, także zwyżek), oko mimo wszystko odpoczywa widząc taki krajobrazowy delikt (patrz zdjęcie poniżej). Z nadzieją, że to nie kolejny pomysł myśliwych na przechytrzenie bezbronnych ofiar.
Swoje dokłada rolnictwo (patrz foto poniżej).
Zanim się wybudujesz - rozejrzyj się (po horyzont) i pomyśl. Obyś nie została/został "pomylony z dzikiem". Bezkarnie. Póki co tutaj jeszcze rządzą myśliwskie kule i śrut.
Porzucone grunty rolne (foto poniżej). W przypadku braku ingerencji człowieka las wróci na ten obszar samorzutnie. Klasyczna książkowa sukcesja wtórna. Nie będzie w tym żadnej "zasługi" leśników. A lesistość Polski wzrośnie - taki urok naszej strefy klimatycznej i tego typu płatów przestrzeni.
Dziękuję za lekturę. I pozdrawiam Was serdecznie.
O ten las za daleko ! – linki do księgarni „drugiego rzutu” dodruku
Nie mogę się powstrzymać, aby nie zasygnalizować po raz kolejny swoich głębokich pokładów wdzięczności Trzem Wspaniałym Kobietom, dzięki którym pojawił się dodruk "O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny postępowania PGL Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym". Zgodnie z życzeniem nie upubliczniam Ich danych, lecz w sercu zachowuję! I poczytuję sobie za zaszczyt, że mogę dzielić Ich zaangażowanie, zwłaszcza zaś mentalne i merytoryczne, w sprawy ochrony Trójmiejskiego PK. Dziękuję z całego serca, także w imieniu Współautorów !
Dziękuję także portalowi Nasze Lasy za propagowanie na FB informacji o dostępności rynkowej opracowania.
A teraz linki do księgarni + Allegro, gdzie pojawił się "drugi rzut" dodruku naszej książki (wczoraj doliczyłem się sumarycznie 17-tu jednostek):
https://tantis.pl/o-ten-las-za-daleko-p3324129
https://www.taniaksiazka.pl/o-ten-las-za-daleko-p-1760884.html
https://www.bee.pl/o-ten-las-za-daleko_p1929673.html
https://www.poczytaj.pl/ksiazka/o-ten-las-za-daleko-rozrachunek-spoleczny-postepowania,548462
https://xlm.pl/ekologia/182405-o-ten-las-za-daleko-9788396099068.html
Recenzja Pani Profesor Ewy Symonides
O ten las za daleko! Rozrachunek społeczny....
Prof. dr hab. Ewa Symonides Warszawa, 14 grudnia 2022 r.
Recenzja
Książki „O ten las za daleko!”. Rozrachunek społeczny postępowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.
Sławomir Zieliński, Marcin Stanisław Wilga, Michał Kochańczyk, Brunon Wołosz, Zenon Kruczyński
Autorzy książki, w tym także większości zamieszczonych w niej fotografii, reprezentują wprawdzie różne zawody, ale łączy ich wrażliwość na piękno przyrody, świadomość naukowo uzasadnionej potrzeby jej ochrony oraz niebagatelny dorobek w działaniach na rzecz zachowania przyrodniczego bogactwa naszego kraju, zazwyczaj okupiony równie wielkim wysiłkiem i samozaparciem w dążeniach do celu. Trzeba dodać, że zasadniczy tekst książki wzbogacają nie tylko kopie dokumentów kierowanych do lokalnych władz różnych szczebli, ale także liczne cytaty pisemnych i ustnych wypowiedzi sporej grupy osób reprezentujących m.in. naukowców, lekarzy, dziennikarzy, księży, fotografików, parlamentarzystów, radnych, a także stałych mieszkańców regionu i turystów, zgodnie oceniających negatywnie gospodarkę leśną na obszarze Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (TPK). Sygnalizowany w podtytule „rozrachunek społeczny” nie tylko nie jest nadużyciem, ale znacząco podnosi wartość książki, która z pewnością zainteresuje szeroki krąg odbiorców, a dla leśników (studentów i pracowników) powinna stać się lekturą obowiązkową. Warto zaznaczyć ogromny wysiłek, rzetelność i skrupulatność Autorów w gromadzeniu owych wypowiedzi, rozsianych w najrozmaitszych czasopismach i dokumentach.
Opisana w książce historia i dramaty przyrody w efekcie tzw. gospodarki leśnej oparte są wprawdzie na przykładzie TPK, w istocie jednak dotyczą większości, jeśli nie wszystkich 125 obszarów podlegających podobnej ochronie prawnej. Sądzę jednak, że TPK jest pod wieloma względami wyjątkowy i właśnie na jego przykładzie, czego dowiedli autorzy, można prześledzić wielorakie skutki fatalnej gospodarki leśnej na obszarach chronionych. TPK, utworzony w 1979 roku na powierzchni niemal 20 000 ha, jest bowiem jednym z najstarszych parków krajobrazowych w Polsce, z unikatową polodowcową rzeźbą terenu, ukształtowaną głównie przez procesy związane z tzw. pomorską fazą zlodowacenia bałtyckiego, licznymi głazami narzutowymi (wiele uznano za pomniki przyrody), potokami, z których większość ma swoje źródła na terenie parku (np. Cedron, Zagórska Struga, Cisówka, Kacza, Swelinia, Potok Oliwski i Strzyża), torfowiskami w licznych zagłębieniach terenu oraz kilkunastoma niewielkimi jeziorami (np. Wyspowo, Borowo, Pałsznik, Wygoda, Zawiat, Bieszkowickie). Około 90% powierzchni TPK zajmują jednak lasy, głównie bukowe i mieszane z udziałem buka, ale także grądy, łęgi, bory bagienne i brzeziny bagienne. Cennym elementem środowiska są też półnaturalne łąki kośne w dolinach. Flora TPK zawiera wiele chronionych gatunków roślin, w tym górskich i reliktowych, ale na uwagę zasługują także rzadkie i interesujące gatunki grzybów i zwierząt. Na terenie parku istnieje wprawdzie 10 rezerwatów przyrody (Źródliska w Dolinie Ewy, Zajęcze Wzgórze, Dolina Strzyży, Kacze Łęgi, Cisowa, Lewice, Gałęźna Góra, Pełcznica, Wąwóz Huzarów, Łęg nad Sweliną), 21 użytków ekologicznych, 1 zespół przyrodniczo-krajobrazowy, 171 pomników przyrody oraz 3 Specjalne Obszary Ochrony Siedlisk Natura 2000, ale to tylko złudna statystyka. Przyroda TPK, jak bez cienia wątpliwości dowodzą Autorzy, wymaga rzeczywistej i pilnej ochrony, czego pod „opieką” Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe (PGLLP), niestety, się nie doczeka.
Książka prowadzi do smutnych refleksji nie tylko na temat braku skuteczności rzeczywistego wdrażania zapisów Ustawy o ochronie przyrody, ale modelu kształcenia leśników w Polsce oraz zasad funkcjonowania potężnej i pozbawionej rzeczywistego nadzoru instytucji, jaką reprezentują pracownicy PGLLP. Ci ostatni, jak dowodzą i dokumentują swoje racje Autorzy, nie tylko ignorują zapisy Ustawy o lasach, ale są głusi na liczne protesty wybitnych naukowców - przyrodników, pozarządowych organizacji zajmujących się ochroną przyrody, wreszcie mieszkańców TPK i jego okolic, dotyczące plądrowniczej gospodarki leśnej. Tym zagadnieniom poświęcono I i II rozdział książki.
Głos w kolejnym, III rozdziale, oddano przyrodzie. Na wybranych przykładach, doskonale udokumentowanych, wykazano zabójczy wpływ na różne składniki przyrody takich zabiegów, powszechnych w lasach gospodarczych, jak usuwanie martwych oraz wycinka starych, dziuplastych drzew, osuszanie torfowisk pod zalesienia, wprowadzanie gatunków geograficznie lub siedliskowo obcych w ramach przebudowy drzewostanów oraz utrzymywanie ich w stadium juwenilnym. Bogactwo przyrodnicze i różnorodność biologiczna TPK ubożeją, a skuteczna ochrona choćby jego walorów krajobrazowych jest niezwykle żmudna i trudna. Dowodzą tego opisane, kilkudziesięcioletnie i - jak dotąd - bezowocne, starania miłośników parku o utworzenie rezerwatu przyrody Dolina Zagórskiej Strugi, pomimo niewątpliwych walorów przyrodniczych tego obszaru.
Rozdział IV ujawnia istotę konfliktów i przyczynę braku porozumienia między szeroko rozumianymi miłośnikami przyrody, zatroskanymi o przyszłość TPK, a pracownikami terenowymi i administratorami PGLLP, ignorującymi nie tylko zapisy Ustawy o ochronie przyrody, ale także wymogi stawiane im w Ustawie o lasach. Zgodnie ze starym powiedzeniem „jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze” - to bez wątpienia ten wynalazek Fenicjan jest źródłem sporów i nieustępliwej postawy pracowników leśnych, negujących m.in. potrzebę obejmowania nowych obszarów ochroną prawną i sens wprowadzania jakichkolwiek działań w lasach, potencjalnie utrudniających prowadzenie gospodarki leśnej. Nie ulega wątpliwości, że tylko objęcie PGLLP właściwymi regulacjami finansów publicznych może tę z gruntu chorą i szkodliwą sytuację uzdrowić, a Plany Urządzania Lasu doczekają się wreszcie wymaganych prawem konsultacji społecznych.
Kolejny, V rozdział opisuje poczynania innego, zbiorowego wroga ochrony przyrody w TPK, jakim są myśliwi, rekrutujący się zresztą w przeważającej mierze spośród leśników i podporządkowani w swojej aktywności zapisami w „rocznym planie łowieckim”, ustalanym przez odpowiednie nadleśnictwo. Autorzy rozdziału podkreślają, że wszystkie obwody myśliwskie zarządzane przez PGLLP mają status Ośrodków Hodowli Zwierzyny (OHZ). Jest ich obecnie w Polsce 206, a zatem czterokrotnie więcej niż podlegających Polskiemu Związkowi Łowieckiemu, a osiągany roczny zysk z polowań według pokontrolnego raportu Najwyższej Izby Kontroli wynosi 62 mln zł. W tych ośrodkach „hodowli” zwierząt w ciągu zaledwie roku zabija się ponad 50 tysięcy dużych ssaków i blisko 40 tysięcy zajęcy, ptaków i innych, drobnych zwierząt. Omawiany rozdział przytacza wiele innych, konkretnych danych dotyczących gospodarki łowieckiej w Polsce i stanowi tym samym rodzaj kompendium wiedzy na temat usankcjonowanego prawnie mordowania dziko żyjących zwierząt w lasach.
Rozdział VI otwiera swoisty apel skierowany do szerokich kręgów społeczeństwa o domaganie się od rządu i parlamentu powrotu PGLLP do sytuacji prawno-administracyjnej sprzed 1991 roku, od którego to roku funkcjonuje jako jednostka pozabudżetowa i swoiste państwo w państwie. PGLLP zarządzają blisko 30% powierzchni kraju i zatrudniają niemal 27 tysięcy pracowników. Dochody tego „gospodarstwa” są niemałe, zarobki pracowników w większości znakomite, ale przyroda terenów leśnych i ogół społeczeństwa z tych dochodów nie korzystają. Rozdział VI wypełniony jest przytoczonymi tekstami rezolucji i opinii lokalnych władz administracyjnych, interpelacji poselskich oraz protestami organizacji pozarządowych o uznanym autorytecie (fundacja Fidelis Siluas, Greenpeace), w których podkreśla się sprzeczne z interesem społecznym i troską o właściwy stan środowiska przyrodniczego dewastacyjne działania leśników w TPK.
Ostatni, VII rozdział książki ma charakter zbiorczej prezentacji różnorakich dowodów na sens i korzyści wynikające z zachowania lasów w TPK w możliwie nienaruszonym stanie oraz, co jest wysoce przygnębiające, na całkowitą odporność PGLLP na argumenty naukowców i społeczeństwa sprzeciwiających się dalszej, plądrowniczej gospodarki w tym pięknym i cennym dla przyrody i mieszkańców regionie kraju.
Zasadniczy tekst książki uzupełnia kilka aneksów w których zawarta jest bibliografia uzupełniająca oraz liczne, znakomite fotografie nie tylko składników przyrody TPK, ale także fragmentów najrozmaitszych dokumentów uzasadniających potrzebę skutecznych działań eliminujących dalszą eksploatację przyrodniczych zasobów parku.
Lektura książki skłania do refleksji nad stanem lasów w Polsce, a zwłaszcza do obaw nad ich przyszłością, jeśli nadal będą zarządzane przez PGLLP w ich obecnej sytuacji prawnej. Nasuwają się także pytania, czy rzeczywiście leśnicy nie widzą różnicy między lasem a plantacją drzew? Czy rzeczywiście dla nich lasem są wyłącznie drzewa, a wszystkie inne organizmy jedynie zbędnym i kłopotliwym dodatkiem? Czy rzeczywiście leśnicy uważają stosowane przez nich „zabiegi” za niezbędne dla zachowania żywotności ekosystemów leśnych? Trudno w to uwierzyć.
Książka jest niewątpliwie pozycją niestandardową, za edycję której Wydawnictwu Arche należą się słowa uznania. Niewątpliwie także nie należy do kategorii lektur łatwych i przyjemnych, do czego zresztą jej Autorzy nie aspirują. Otwarte pozostają pytania: (1) w jaki sposób dotrzeć z jej przesłaniem do rządzącej elity naszego kraju oraz (2) co zrobić, żeby wielki trud i rzetelność Autorów w przedstawianiu dramatycznych faktów i zjawisk dotyczących przyrody TPK, choć w istocie prawdopodobnie wielu innych obszarów Polski, nie poszedł na marne?