Przeskocz do treści

Przedstawiam fotorelację z krótkiej wycieczki terenowej w dniu 19 II 2019 r. do Wiosła Małego nad Wisłą. To urokliwy zakątek, gdzieś między Gniewem a Nowem, w którym "zatrzymał się czas", a z którym miałem mnóstwo do czynienia w czasach dorastania. Na fotkach m.in. chatynka o konstrukcji częściowo szachulcowej Państwa Ostrowskich (już dawno nie żyją), wiekowa lipa, starorzecza Wisły u podnóża wyjątkowo malowniczych pagórów i rozcięć erozyjnych współtworzących zachodnie zbocze doliny, sama rzeka (sporo wody o tej porze), nieco ujęć zarośli wierzbowych i wierzbowo-klonowych oraz traworośli. A w tym wszystkim zachwyceni my, tj. Iwonka Zielińska, Danka Ciskowska, Ryga i administrator tej strony. Miłego oglądania.

Chcą przekopu. Za wszelką cenę. Rządzący obecnie tym krajem. To jeden z ich sposobów rozumienia  suwerenności. Ożywić region. Nieżywy ten region był dotąd ?

Żeby coś sobie drzewostan "tylko" na 23 ha wycięło, inne - już potem - kopało i ryło, kolejne betonowało. Jeszcze inne, choć nie każde i tak naprawdę rzadko które, wpływało, wypływało. Następne ciągle tor wodny pogłębiało, może i wyspę z mułów (!) próbowało zbudować. Całkiem jeszcze inne zmagało się z likwidacją zatorów lodowych na Zalewie Wiślanym. Itd., itp. Na koszt podatnika. Nas wszystkich.

Na nic ekspertyzy, ekspertów od całego praktycznie spektrum nauk przyrodniczych i innych, na nic protesty  lokalnych i nie tylko społeczności. Dewastacja przyrodnicza, środowiskowa i  kulturowa Mierzei Wiślanej stała się faktem 3 dni temu. I postępuje.

Nie bacząc na wartość obszaru, wyrażoną w obecności szeregu cennych gatunków i ekosystemów, w tym objętych szczególną ochroną w ramach obszarów Natura 2000, Parku Krajobrazowego "Mierzeja Wiślana", rezerwatów przyrody i ochrony gatunkowej, za nic mając ograniczenia techniczne (średnia głębokość Zalewu Wiślanego na trasie projektowanego toru wodnego to 1,2 m !), lekceważąc zagrożenia trwałości plaż na wschód od przekopu (analogiczne jak na kosie helskiej na wschód od Władysławowa), ignorując obawy mieszkańców Krynicy Morskiej oraz rachunek ekonomiczny, wszczęto budowę kanału żeglugowego w poprzek Mierzei Wiślanej. W dniu 15 lutego 2019 roku, w miejscowości Nowy Świat.

Zaledwie kilka kilometrów na wschód od Kątów Rybackich, gdzie od blisko 20 już lat mam zaszczyt i przyjemność prowadzić warsztaty z entomologii i ochrony przyrody w ramach Nadmorskich Warsztatów Przyrodniczych. Gdzie wspólnie z kadrą zawodowych przyrodników nauczamy poszanowania natury. I pokazujemy, jak jest cenna, także w wymiarze lokalnym, nie tylko w skali Polski, ale i Europy. Przez te wszystkie lata przez nasze sale, przez nasz teren, przewinęło się tysiące młodych ludzi, zwłaszcza licealistów, z całej Polski. O ile Ktoś z Was to czyta Drogie Uczennice i Drodzy Uczniowie, wybaczcie - nasza edukacja, ale nie tylko (patrz poniżej) nie zapobiegła.

Ponadto tak się składa, że w latach 2010-11 prowadziłem badania bezkręgowców, w tym owadów, na obszarach czterech wariantów projektowanej lokalizacji przekopu Mierzei Wiślanej. To był jeden z wątków szeroko zakrojonych badań interdyscyplinarnych. Skowronki, Nowy Świat, Przebrno, Piaski. Wnioski z tych badań, podobnie jak z wielu innych, nie były tej inwestycji przychylne. Bez względu na lokalizację. Udostępniam do wglądu prognozy z mojej ekspertyzy pt. „Uproszczona inwentaryzacja bezkręgowców ze szczególnym uwzględnieniem owadów na obszarach czterech wariantów projektowanej lokalizacji kanału żeglugowego na Mierzei Wiślanej” . To jedna z cegiełek, która jednak - jak i inne - na nic się zdała. Nie stały się skuteczną przeciwwagą dla wybujałych ambicji, nie liczących się z przyrodniczymi, społecznymi oraz ekonomicznymi argumentami i realiami.

Niektóre aspekty przewidywanego oddziaływania inwestycji na badaną grupę

            Bez względu na ewentualny wybór lokalizacji inwestycji, budowa kanału żeglugowego w poprzek Mierzei doprowadzi przestrzennie do powstania prawie całkowicie izolowanej wyspy ograniczonej wodami Zatoki Gdańskiej, Cieśniny Piławskiej, Zalewu Wiślanego i wzmiankowanego kanału, dodatkowo przegrodzonej „infrastrukturą” pasa granicznego Polski z Federacją Rosyjską. Z punktu widzenia badanej grupy doprowadzi to do sytuacji izolacji sztucznie wyodrębnionych subpopulacji wielu gatunków, zwłaszcza zaś tych, których przystosowania i zdolności aktywnej i/lub biernej dyspersji są biologicznie i ekologicznie znikome oraz takich, dla których środowiska wodne stanowią skuteczne bariery migracyjne.

            W dłuższej perspektywie czasowej nasilą się i będą sukcesywnie postępować niekorzystne dla wielu grup bezkręgowców zjawiska, jak:

  • izolacja genetyczna subpopulacji bezkręgowców nielotnych lub słabo latających (np. część owadów, ślimaki, część pajęczaków), prowadząca w dłuższej perspektywie czasowej do ustępowania gatunku na wyspie;
  • zamierzony bądź automatyczny wzrost antropopresji na subpopulacje „gatunków wyspiarskich”, związany m.in. z faktem obserwowanego rozchwiania naturalnej odporności wielu z nich, wynikającym z wymuszonego spadku liczebności i odporności populacyjnej – tzw. fauny niezrównoważone (por. np. Udvardy 1978);
  • postępujące w czasie zubażanie faunistyczne wyspy – stopniowy ubytek części niezasilanych z zewnątrz gatunków autochtonicznych, zwłaszcza zaś wąsko wymagających stenobiontów (pokarmowych, mikrosiedliskowych, innych), z ewentualną kolonizacją przypadkowych imigrantów, wśród nich także gatunków alochtonicznych (zawleczenia, dyspersja przypadkowa);
  • wzrost wrażliwości i podatności gatunków autochtonicznych na ustępowanie z przyczyn jw na potencjalną konkurencję pokarmową, przestrzenną, inną ekspansywnych imigrantów;
  • zanik bądź znaczący ubytek makrosiedliska plaż na wyspie – istotny wpływ na regres do możliwego zaniku włącznie „wyspowej” subpopulacji zmieraczka plażowego oraz subpopulacji gatunków halofilnych, a także preferujących przestrzeń plaży i przyległych wydm (owady, pajęczaki, inne);
  • trudny do oszacowania wpływ zwiększonego ruchu statków na bezkręgowce wodne i dwuśrodowiskowe (wodno-lądowe) (np. pierścienice, małże, część owadów), zwłaszcza zaś nieprzewidywalna kwestia zmiany chemizmu wskutek zanieczyszczeń ciągłych („eksploatacyjnych”) statków bądź zdarzeń nagłych (katastrofy);
  • trudny do oszacowania wpływ zwiększenia zasolenia wód Zalewu w miejscu przekopu na populacje części bezkręgowców wodnych i dwuśrodowiskowych (sól jako np. istotny czynnik ograniczający dla znakomitej większości słodkowodnych bezkręgowców);
  • trudny do oszacowania na część bezkręgowców wodnych oraz dwuśrodowiskowych wpływ utrzymania toru wodnego na Zalewie Wiślanym – periodyczne, najprawdopodobniej coroczne uruchamianie bentosowych zawiesin i zanieczyszczeń przy nieuniknionym w tak płytkim akwenie jakim jest Zalew Wiślany pogłębianiu toru żeglugowego.

 

 

 

Rzadko to czynię - promuję tutaj swój własny wpis z FB, gdyż wydaje mi się, iż to de facto interesująca i ważna sprawa. Dziękuję Panu Leszkowi Rydzowi za twórczą inspirację :).

FB  SZ: "Nie ukrywam, że przemyślenie poniższe powstało z inspiracji sformułowania w jednej z krzyżówek Rozrywki Jolki autorstwa Pana Leszka Rydza, który jedno z haseł do odgadnięcia - w swojej trudnej z reguły Jolce "z przymrużeniem oka" - sformułował tak: "ZOBOWIĄZANI DO PŁACENIA AMBONAMENTU ?" (Rozrywka JOLKI luty 2019, krzyżówka nr 46, odpowiedź: MYŚLIWI).... I teraz tak: istnieją nauki pt. Ekologia krajobrazu czy Estetyka krajobrazu w sposób jednoznaczny kwitujące sytuacje jak na załączonym obrazku jako szpecące krajobraz ... To szpecenie nie jest jakimś odosobnionym przypadkiem w kraju - jest zjawiskiem powszechnym i dość apriorycznym (my polujący mamy w dupie, czy się to komuś podoba, czy nie, byle postrzelać, no przysnąć może jeszcze, coś łyknąć itd.). Może więc jak najbardziej słusznym byłoby, aby szpecący (myśliwi znaczy) płacili za te koszmarki, zwane ambonami ? Może zmniejszyłoby to drastycznie liczebność tych konstrukcji ku uciesze i uldze estetów środowiska i przyrody .... Na marginesie - że też to sformułowanie "ambona" nie drażni duchownych .... czy dlatego, że kilkuset księży w Polsce poluje ?  ..... ".
 
fot. SZ, 6 XI 2012 r., okolice Kątów Rybackich na Mierzei Wiślanej

"Bociek" to biuletyn Klubu Przyrodników. Część z Was zna ten interesujący, wydawany od wielu już lat kwartalnik. Czasami pisuję do "Boćka". Zawsze spotykam się z przychylnością, ale i twórczym krytycyzmem Redakcji. Kto nie zna "Boćka" - śmiało do lektury. A zróżnicowanie tematyczne artykułów spore, każdy znajdzie coś dla siebie. A może się i do Klubu zapisze ... :). Czytajcie w wolnych chwilach, jest tego sporo ... "Bociek" gniazduje na http://www.kp.org.pl/pl/wydawnictwo/bociek

a z moich arcydzieł 🙂 polecam np. artykulik o kaczkach lodówkach Clangula hyemalis,

http://www.kp.org.pl/pdf/bociek/bociek124.pdf

a poniżej kilka zdjęć z lodówkowych akcji w styczniu 2015 r. w Sopocie i na gdańskiej Zaspie; fot. SZ

Przedstawiam krótką fotorelację z wyjazdu terenowego w Bory Tucholskie w dniu 29 XII 2018 roku. W terenówce wzięli udział: Danka Ciskowska, Iwonka Zielińska,  Ryga i administrator tej strony. Wyjazd zadedykowaliśmy pamięci zmarłego dokładnie 7 lat temu mojego Taty Józefa Zielińskiego. Na wyjazd złożyły się: przejście z Gajewa do Krzewin (Iwonka, Danka), z przepatrzeniem okrajka rezerwatu przyrody Osiny oraz krótki pobyt z próbą kąpieli (Ryga, admin) nad Jeziorem Radodzież, połączony z promowaniem kampanii Niech Żyją! Fotorelację uzupełnia kilka fotek z drogi powrotnej do Gdańska (z moją Mamą Teresą) z doliny Wietcisy (tuż przed ujściem do Wieżycy w okolicy miejscowości Czarnocin k/Skarszew). W miejscu tym znaleźliśmy piękny płat skrzypu zimowego Equisetum hyemale , a w nim wysypiska śmieci - przykry widok. Inne mało przyjemne aspekty wyprawy: odgłosy polowania w okolicy Krzewin (około 40 !!! wystrzałów + trąbka), pojedynczy strzał w okolicy Czarnocina, martwy jenot przy drodze w okolicy Lubichowa, zręby zupełne w Borach Tucholskich (jeden z nich na zdjęciu).

Życzę Wszystkim, którzy goszczą na tej stronie, jak najwięcej przyrody i jak najmniej antropopresji w nowym roku. Pozdrawiam Wujka Księdza Stefana Grasia z Lipinek ! Szczególny szacunek wyrażam dla Radka Sawickiego - "morsa" z Parszczenicy; ja się cały - tak jak Ty Radku - nie odważyłem zanurzyć, ale będę ćwiczył (wszak kiedyś to robiłem :)). fot. I. S. Zielińscy

Już jutro w sali Teatru Nowego na Warszawskim Mokotowie przedstawione zostaną założenia kolejnego projektu zwiększenia ochrony Puszczy Białowieskiej w powiązaniu z rozwojem lokalnej społeczności. Projekt pt. "Park Narodowy Puszczy Białowieskiej – ochrona przyrody i rozwój lokalnych społeczności" autorstwa szacownego grona naukowców (prof. Tomasza Wesołowskiego, prof. Jerzego M. Gutowskiego, prof. Bogdana Jaroszewicza, prof. Rafała Kowalczyka, prof. Krzysztofa Niedziałkowskiego, mgr. Jakuba Roka i prof. Jana M. Wójcika) będzie kolejną próbą przełamania tematycznej niemocy, która wielu grupom lobbingu czerpiącym profity z tytułu użytkowania zasobów Puszczy jest bardzo na rękę.

W nawiązaniu do tego wydarzenia pozwolę sobie przytoczyć poniżej powiązany - już historyczny - tekst mojego autorstwa, który pojawił się w miesięczniku "Nasze Pomorze" (nr11/2001, str 1 i 10). Taka to trochę podróż sentymentalna ... wtedy jeszcze istniało Towarzystwo Ochrony Puszczy Białowieskiej do którego miałem przyjemność i zaszczyt należeć.

Co dalej z Puszczą Białowieską

            Od początku lat 90 ubiegłego wieku nabrała tempa batalia o objęcie ochroną w formie parku narodowego całej polskiej części Puszczy Białowieskiej. Obecnie Białowieski Park Narodowy (BPN) obejmuje zaledwie około 17% powierzchni tego obszaru.

  Ochrona Puszczy Białowieskiej sięga XVI wieku, kiedy to pojawiły się pierwsze uregulowania prawne dotyczące zasad jej zabezpieczenia przed wyrębem i nielegalnym pozyskaniem zwierzyny. W wieku XVII wzmocniono królewskie służby ochrony Puszczy, m.in. w celu wyeliminowania zjawiska osadnictwa. Warto wiedzieć, że cała nieomal straż puszczańska wzięła udział w powstaniu listopadowym w 1831 roku. Po jego upadku wszyscy strażnicy i strzelcy zostali usunięci z administracji Puszczy. W 1919 roku zabito tutaj ostatniego żubra (kłusownicy). Restytucję tego gatunku czyli odtwarzanie stada zaczęto w 1929 roku na bazie niewielu osobników ocalałych w hodowlach i ogrodach zoologicznych. Chociaż Białowieski Park Narodowy powołano formalnie w1932 roku, to jednak za faktyczną datę jego utworzenia przyjmuje się rok 1921, kiedy to grupa uczonych pod kierunkiem Profesora Władysława Szafera oraz pierwszego dyrektora Parku Profesora Józefa Paczoskiego doprowadziła do utworzenia tzw. Nadleśnictwa Rezerwat. Objęło ono najcenniejsze przyrodniczo fragmenty Puszczy. Po II wojnie światowej zatwierdzono ponownie istnienie Parku (1948 rok); uczyniono tak zresztą z wszystkimi wcześniej ustanowionymi obszarami chronionymi w Polsce międzywojennej. W roku 1977 BPN uznany został za Światowy Rezerwat Biosfery, zaś w dwa lata później wpisany na Listę UNESCO Światowego Dziedzictwa Ludzkości. Białoruska część Puszczy, stanowiąca po wytyczeniu nowych powojennych granic około 60% jej obszaru, od 1946 roku została objęta w całości tzw. zapowiednikiem czyli rezerwatem. Na terenie tym powołano w 1991 roku Park Narodowy Biełowieżskaja Puszcza; od 1993 roku stał się on Światowym Rezerwatem Biosfery. Wygląda na to, że w kwestii całościowego zabezpieczenia tego unikatowego w Europie kompleksu leśnego moglibyśmy sporo nauczyć się od naszych wschodnich sąsiadów.

            Powszechnie znanym faktem jest to, że Puszcza Białowieska jest jedynym obecnie obiektem na niżu europejskim, w którym zachowały się elementy pierwotnej przyrody. To tutaj zachodzi szereg naturalnych procesów związanych np. ze starzeniem i odnawianiem się lasu, jedynych w swoim rodzaju tak w Polsce, jak i w Europie. Dla rozsądnie myślącego Polaka nie podlega dyskusji twierdzenie, że obiekt ten to jeden z najważniejszych składników naszego dziedzictwa narodowego. Jego ranga – o ile można użyć takiego porównania – nie ustępuje takim skarbom polskiej kultury jak Kopalnia Soli w Wieliczce, Zamek na Wawelu czy Klasztor Jasnogórski. Wartość i znaczenie Puszczy Białowieskiej jako ponadczasowego dobra obrazowo przedstawił na łamach jednego z ogólnopolskich miesięczników nasz noblista Czesław Miłosz, zawierając w artykule pt. „Rozebrać Wawel na cegłę?” szereg uwag i aluzji do intensywnej gospodarki leśnej prowadzonej w starodrzewach puszczańskich zlokalizowanych poza granicami BPN.

            Sprawa powiększenia Białowieskiego Parku Narodowego na obszar całej polskiej części Puszczy budzi od kilku lat wiele emocji. Ogólnie zarysowały się trzy podejścia do strategii ochrony tego obiektu. Pierwsze z nich to stanowisko, aby nie powiększać Parku. Zwolennicy tej koncepcji wywodzą się głównie z tzw. gremiów gospodarczych, związanych zwłaszcza z lobby drzewnym i leśnym. Wielu wyznawców takiego podejścia to przedstawiciele społeczności lokalnej i samorządowców. Druga koncepcja głosi, aby objąć ochroną w formie parku narodowego całą polską część Puszczy, ale stopniowo tj. w długim okresie czasu. Za stanowiskiem tym opowiada się np. część naukowców i leśników. Trzecia strategia zakłada jednorazowe i jak najszybsze objęcie parkiem narodowym całej Puszczy. Wśród jej zwolenników znajdujemy organizacje ekologiczne (kilka z nich współtworzy od 1996 roku Koalicję na Rzecz Ochrony Puszczy Białowieskiej), gremia naukowców, osoby z innych środowisk twórczych, a także wielu zwykłych ludzi, w tym również ze społeczności lokalnej.

            Tak duża rozbieżność postaw jest skutkiem nakładania się na siebie bardzo wielu, czasami trudnych do identyfikacji czynników. Niewątpliwie można wszakże dopatrywać się niemałej roli takich uwarunkowań, jak: zróżnicowanego usytuowania zawodowego uczestników dyskusji (często działa tzw. efekt „stada” czyli np.: „wspólnie pracujemy, a więc mamy identyczny pogląd”), obawy przed utratą pracy lub zmniejszeniem dochodów, nieznajomości procedur służących wspieraniu lokalnych społeczności po powiększeniu Parku, braku wiedzy na temat przyszłych ograniczeń na obszarze szczególnie chronionym (są one zazwyczaj stopniowane i wcale nie tak uciążliwe, jak się powszechnie sądzi), wreszcie różnej wrażliwości i jakości wychowania poszczególnych osób oraz dość powszechnego zaniku odczuwania wartości ponadczasowych np. patriotyzmu czy poszanowania dobra wspólnego

            Na dzień dzisiejszy gremium rządu (byłego) nie wywiązało się z obietnicy objęcia całej Puszczy Białowieskiej parkiem narodowym (miało to nastąpić do stycznia 2000 roku). Obietnica taka złożona została przez byłego głównego konserwatora przyrody (Janusz Radziejowski) w roku 1998. Pan konserwator był uprzejmy posłużyć się wskaźnikiem 100% pewności; nie dodał tylko, iż obietnica ta jest „patykiem na wodzie (wzburzonej) pisana”. Jej niedotrzymanie dyskredytuje wiarygodność naszego kraju na arenie międzynarodowej. Trudno ten fakt skomentować. Nie sposób natomiast nie odnieść wrażenia – co widać także przy innych okazjach – że część elit politycznych, większość tzw. lobby gospodarczych oraz część władz samorządowych i lokalnych społeczności związanych z obszarami parków narodowych w Polsce zagubiła się w kwestii zasadniczej. Tą kwestią jest dość prosty elementarny fakt, że parki narodowe (jak sama nazwa wskazuje), a także wiele wartościowych terenów o które prędzej czy później zostaną one powiększone, to wspólne dobro wszystkich Polaków. To są po prostu tereny Skarbu Państwa i takim terenem jest również cała Puszcza Białowieska. Nie może być tak, aby jakiekolwiek grupy (czy raczej grupki) nacisku narzucały narodowi koncepcje bądź scenariusze działania, które doprowadzają bądź doprowadzą do tego dobra deprawacji i bezpowrotnego zaprzepaszczenia.

W ciągu tych kilku lat dyskusji o konieczności objęcia ochroną całej Puszczy wiele się wydarzyło. Choćby pobieżne opisanie deklaracji, spotkań, konferencji, sympozjów, kontraktów i innych podjętych działań znacznie przekracza ramy tej notatki. Zainteresowanych poszerzeniem swojej wiedzy na ten temat zapraszam do kontaktu z Towarzystwem Ochrony Puszczy Białowieskiej: tel./fax: 0(....)85 681-22-02, e-mail: office @ topb.most.org.pl.

Tradycją już nieomalże staje się to, że w okresie pooperacyjnym, czy jak kto woli - rekonwalescencji - sięgam po zawsze tę samą książkę. Książkę wybitną, napisaną z niezwykłym wyczuciem i znajomością tematu, uhonorowaną zresztą - co nie dziwi - Nagrodą Literacką Stowarzyszenia Księgarzy Polskich za rok 1987 r. To dzieło  (dla mnie arcydzieło), to "Wielki Las" Zbigniewa Nienackiego. Trudno na rynku krajowej książki znaleźć trafniejsze studium życia "leśnych ludzi" funkcjonujących w trybikach maszyny zarządzającej lasami państwowymi w Polsce. Studium władzy, hierarchiczności, schematyzmu, a także manipulacji czy zakłamywania zwanego czasami barwnie "zaklinaniem rzeczywistości", dla osiągnięcia zamierzonego celu/celów.

Proszę np. zerknąć na taki fragment:

"(...) Masłocha (nadleśniczy - przyp. SZ) nie czuł wyrzutów sumienia, że wymusza na ludziach fałszywe świadectwo. Czy nie robił tego dla dobra lasu, dla dobra ich leśnej firmy ? Cóż mogło być ważniejszego dla nich - leśnych ludzi - jak nie pilnowanie spraw lasu, który ich żywił i ubierał, ponieważ stanowili jego cząstkę. W życiu swoim, szczególnie w młodości, przeczytał wiele powieści o leśnikach. Na ogół prezentowano ich jako romantycznych głupków, którzy ze strzelbą na ramieniu i mosiężną trąbką przemierzają leśne bezdroża, oglądając przez lornetkę gniazda ptasie. Opisywali ich ludzie z miasta, bo takimi chcieli widzieć ludzi lasu. Nic w tym obrazie nie było prawdziwe - leśnicy nie posiadali broni służbowej, a jeśli już mieli broń, gdyż należeli do kółka łowieckiego, nie wolno im było jej nosić w czasie służby. Rdzewiały trąbki i rzadko który miał lornetkę. Coraz mniej spotykało się takich jak stary Kondrat, z małym gospodarstwem, koniem, dwoma krowami, maciorą i pasieką; osiedlali się w lesie ludzie podobni do Stęborka, z tytułami, ale bez ochoty na babranie się w gnoju, w ziemi, oprzątanie choćby stadka kur. Zresztą ani tamci, ani ci, co przyszli teraz, w niczym nie przypominali bohaterów leśnych powieści. W takim, który przez kilka lat obserwował, jak z głuchym łoskotem walą się na ziemię wspaniałe sosny, graby czy buki, jak kończą żywot potężne dęby, też się coś zawalało w duszy, rujnowało, obojętniało na piękno, które musiał niszczyć motorowymi piłami drwali. Coś więc w nim umierało, ale czy coś się nowego nie rodziło, czy nie powstawała jakaś nowa wartość moralna ? Masłocha nie zauważył jej ani w sobie ani w innych. Niektórzy jeszcze przez jakiś czas potrafili grać komedię przed turystami i przybyszami z miasta, wraz z nimi zachwycać się pięknem sosnowego starodrzewu, lecz gdzieś w głębi duszy już obliczali w myślach, kiedy będzie można przystąpić do zrębu, ile też zrobi się tarcicy, a ile przeznaczy na opał. Jak długo można mordować piękno bez skazy na duszy? W końcu, aby istnieć i pracować, trzeba w sobie wyrobić odruch samoobronny, zacząć po trosze lekceważyć piękno lub nawet nim gardzić, stępić w sobie pewien rodzaj wrażliwości. I to nazywał Sobota "pozbywaniem się duszy". (...)".

Zachęcam, kto jeszcze nie czytał, bo warto. Lektura obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy kontestują obecny model funkcjonowania korporacji pt. Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe (PGL LP). O ile tylko będę mógł, znów pojadę na grób Nienackiego na małym cmentarzyku nad Jeziorem Jeziorak. Nie mogę na ten moment, w bałaganie komputerowym, znaleźć fotki płyty nagrobkowej grobu Pisarza (jak tylko znajdę, załączę). Zbliża się już 24 rocznica jego śmierci. Znany był i jest głównie z serii przygód "Pana Samochodzika" oraz powieści "Raz w roku w Skiroławkach"; jego inne dzieła pozostają ciągle mniej znane. Promujmy je więc, bo to był bardzo pro przyrodniczy WIELKI PISARZ.

Sławomir Zieliński 14 IX 2018

Zbigniew Nienacki, Wielki Las, Krajowa Agencja Wydawnicza, Lublin, 1988.

 

Kilka dni temu uświadomiłem sobie po raz kolejny "upływ" czasu. A właściwie dlaczego właśnie "upływ", a nie np. "odpływ" ? Może "odpływ" bardziej wyrażałby nieodwracalność procesu ? Nieodwracalność ... hm, taki przynajmniej na dzień dzisiejszy obowiązuje kanon w nauce w tej kwestii ... Ale do rzeczy. U schyłku ubiegłego wieku istniała w Gdańsku całkiem niebanalna instytucja z równie i wielce niebanalnym i różnorodnym zespołem pracowników. Nazywała się ona, a właściwie on :), Zarząd Parków Krajobrazowych (Trójmiejski PK, Kaszubski PK, Wdzydzki PK). Wiele się tam działo, na książkę może temat, w każdym razie nudno nie było. Otóż pewnego dzionka roku 1992, po całkiem wieloletnich wcześniejszych analizach, kwerendach i przemyśleniach trzech pracowników tego tworu tj. Grześ Szmytkowski, Andrzej Garbalewski i Sławek Zieliński spięło się twórczo - w tym pozytywnym sensie - i w ten sposób powstał artykuł lansujący ideę wzmożenia ochrony przepięknego kaszubskiego zakątka - tzw. Lasów Mirachowskich. To była jazda bez trzymanki, śmiała próba - naszym zdaniem uprawniona - proponowaliśmy odświeżenie i wprowadzenie w czyn koncepcji Profesora Adama Wodziczki i Doktora Feliksa Krawca utworzenia na tym obszarze parku narodowego !!! Artykuł znalazł uznanie "wierchuszki" polskiej prasy ochroniarskiej - pojawił się na łamach "Chrońmy Przyrodę Ojczystą" już w kolejnym roku ( Garbalewski A., Szmytkowski G., Zieliński S. 1993. Zagadnienia ochrony Lasów Mirachowskich. Chrońmy Przyr. Ojcz., 1: 39-53). Od tamtego czasu minęło już 25 lat ! W międzyczasie wiele się zmieniło, na niekorzyść przyrody i krajobrazu, a jednym z czynników destrukcyjnych stała się - zwłaszcza w ostatnich latach - intensyfikacja gospodarki leśnej (niestety !). W roku 2003 pojawił się na łamach "Poznaj Las" (nr 4, 7/8, s. 19-21) popularyzujący i przypominający Lasy Mirachowskie artykuł, którego skany załączam. Przepraszam za ich jakość, ale nic więcej z maszyny, która służy mi już kilkanaście lat nie wycisnąłem ... nie miałem zresztą sumienia, skaner jako i jego właściciel najmłodsi już nie są 🙂 Miłej lektury ! Tekst niniejszy dedykuję tym pracownikom ZPK, którzy - jako i wtedy - tako i dzisiaj tam pracują, choć w zmienionej formule (Zarząd Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego), zwłaszcza zaś Darkowi Podbereskiemu :).


Dzień 23 VI 2018 (sobota).

Trasa: Gdańsk-Rotmanka-Pruszcz Gdański-Łęgowo-Różyny-Skowarcz-Pszczółki-Malenin-Świetlikowo-Szczerbięcin-Turze-Wędkowy-Szpęgawsk-Rywałd-Kolincz-Owidz-Janowo-Jabłowo-Jabłówko-Bobowo-Czarny Las-Wielki Bukowiec-Drewniaczki-Karszanek-Osiek-Wycinki-Przewodnik-Lipinki

Długość trasy: 94 km

Na rowerach: Iwonka Zielińska, Przemek Jujka, Leszek Zieliński, Mateusz Zieliński

Obsługa techniczna: Sławek Zieliński

Akcje ekstremalne: Ryga

Na zdjęciach także Ksiądz Misjonarz a nasz Wujek Stefan Graś (rezydent w parafii Lipinki/Bory Tucholskie)

Podziękowania dla wypożyczalni samochodów Auto-Tex (ul. Hallera, Gdańsk), zwłaszcza zaś dla Michała i Pawła, dla Wujka Księdza Stefana i Księdza Krzysztofa proboszcza parafii Lipinki oraz dla Pana dyrektora szkoły i Moniki z Lipinek.

Pozdrowienia: dla WWN (Wszystkich Wielkich Nieobecnych), może jeszcze kiedyś ....

Autorzy zdjęć: Leszek, Mateusz, Sławek Zielińscy